Moja teściowa to taka dziwna kobieta, że brak mi słów. Najpierw zapraszała nas do siebie, zalewała się łzami, jak to jej samotnie, a teraz specjalnie prowokuje kłótnie, żeby nas wykurzyć. Już dwa razy się przeprowadzaliśmy tam i z powrotem, ale trzeci raz na jej prowokacje się nie dam.
Po ślubie z mężem zdecydowaliśmy się mieszkać osobno. Wynajęliśmy mieszkanie, a do rodziców przychodziliśmy tylko jako goście. Przyzwyczailiśmy się do samodzielnego życia, bo studiowaliśmy w różnych miastach. Przez ten czas wyrobiliśmy sobie własne nawyki, więc nie chcieliśmy dostosowywać się do krewnych. Tym bardziej, że mieliśmy możliwość finansową opłacać wynajem. Jeszcze i na kredyt hipoteczny odkładaliśmy.
W czasie naszego ślubu teściowa mieszkała ze swoim mężem. To od teścia zależało dobro rodziny, bo Maria nigdy i nigdzie nie pracowała. Jednak gdy umarł, teściowa zaczęła wyć. Mój mąż również bardzo ciężko przeżył śmierć ojca, ale jego matka zachowywała się kompletnie irracjonalnie. Wyła, rzucała się na wszystkich agresywnie i ciągle lamentowała, że nie chce jej się żyć. Starałam się ją uspokajać i nie reagować na jej wybuchy, choć było to niełatwe.
Czas mijał, ale nic się nie zmieniało. Teściowa ciągle rozdrapywała rany, nie tylko sobie, ale i swojemu synowi. To wtedy po raz pierwszy zaproponowała, żebyśmy się do niej przeprowadzili. Musieliśmy się zgodzić, bo była skupiona na swoim bólu. Trzeba było ją przywrócić do życia i dbać o jej zdrowie. Obiecała, że nie będzie się wtrącać w nasze sprawy i przestanie ciągle płakać.
Mieszkanie u teściowej nie podobało nam się, bo do pracy mieliśmy daleko. Musieliśmy poświęcać dużo czasu na dojazdy, ale robiliśmy to bez narzekania. Przyzwyczajaliśmy się do nowego rytmu i dostosowywaliśmy się do teściowej, bo w końcu to jej dom.
Na początku wszystko było w porządku. Teściowa odżyła i nawet zaczęła się uśmiechać. Zaproponowała, żebyśmy zostali u niej, dopóki nie uzbieramy na hipotekę. Poważnie się nad tym zastanawialiśmy, bo na wynajmie oszczędzanie trwałoby dłużej.
Po trzech miesiącach Maria zmieniła się diametralnie. Nie tylko zaczęła się wtrącać w nasze życie, ale również czepiała się wszystkiego. Gdy oznajmiła, że przeszkadzamy jej w życiu, spakowaliśmy się i wyprowadziliśmy. Zrozumieliśmy jej decyzję. Chciała mieszkać sama? Proszę bardzo!
Mąż utrzymywał kontakt z mamą, a ja trzymałam dystans. Było mi przykro, że wyrzuciła nas jak ślepe kocięta. Na początku musieliśmy mieszkać u przyjaciół, dopóki nie znaleźliśmy wynajmowanego mieszkania.
Po pół roku teściowa trafiła do szpitala. Musieliśmy zapomnieć o urazach i zająć się nią. Ponieważ nie mogła sama o siebie zadbać, musieliśmy znów do niej się przeprowadzić. Była naprawdę bezradna — nawet do toalety nie mogła sama iść. Oczywiście, próbowaliśmy do niej przyjeżdżać i pomagać, ale dziesięć razy dziennie to było za dużo. W końcu zdecydowaliśmy się na drugą przeprowadzkę. Maria obiecała, że tym razem obejdzie się bez sztuczek.
Gdy teściowa przechodziła leczenie, wszystko było spokojnie. Ale po trzech miesiącach stanęła na nogi i znów zaczęła swoje. A potem bez ogródek poprosiła, żebyśmy się wyprowadzili. Co ona miała w głowie?
Przez około rok nie utrzymywałam kontaktu z teściową. Mąż odwiedzał ją sporadycznie, bo to jego jedyna bliska osoba. To on powiedział Marii, że wkrótce zostanie babcią.
Chcecie coś śmiesznego? Znowu nas do siebie zaprasza! Mówi, że będzie zajmować się dzieckiem, żebym mogła więcej odpoczywać. Twierdzi, że to nie jest dobre dla dziecka, żeby włóczyć się po wynajmowanych mieszkaniach. Może i nie, ale nie chcę mieć więcej do czynienia z teściową. Następnym razem wyrzuci nas z niemowlęciem na mróz, i co wtedy? Dwa przeprowadzki mi wystarczyły, więc tego wariantu nawet nie rozważam.