Wychodząc za mąż, córka opuściła naszą rodzinę zarówno dosłownie, jak i w przenośni
Wielu moich znajomych narzekało, że po ślubie ich córek relacje z nimi stawały się bardziej zdystansowane. Opowiadali różne przysłowia, na przykład o odciętym kawałku, ale ja w to nie wierzyłam. Myślałam, że teściowe po prostu nie potrafią znaleźć wspólnego języka z zięciami, więc wymyślają różne rzeczy, aby jakoś usprawiedliwić i oczyścić siebie.
Nie wierzyłam, dopóki sama nie znalazłam się w podobnej sytuacji, znacznie gorszej niż te opisywane przez moje przyjaciółki.
Wraz z mężem wychowywaliśmy naszą jedyną córkę, Natalię, wkładając w to całą duszę, nie wspominając już o aspektach materialnych. Mamy mały biznes, więc Natalia zawsze była zapewniona o wszystko, najpierw jako dziecko, potem jako nastolatka, i tak dalej, coraz więcej. Wyrastała na dobrego i zrozumiałego nas dziecko, nie robiła scen o “chcę to, a teraz to”, nie wymagała jakiś niebotycznych prezentów, zdając sobie sprawę, że pieniądze nie przychodzą nam tak łatwo, jak mogłoby się komuś wydawać.
Natalia wybrała specjalność nie tę, do której staraliśmy się ją zachęcić, ale to był jej wybór. Wolała języki obce zamiast handlu, chciała zostać profesjonalną tłumaczką. Uczyła się pilnie i na koniec studiów uzyskała licencję tłumacza z trzech europejskich języków. Byliśmy dumni z osiągnięć córki bardziej niż ona sama, i postanowiliśmy na zakończenie jej edukacji podarować jej jednopokojowe mieszkanie.
Oczywiście, Natalia była bardzo szczęśliwa z własnym dachem nad głową, dziękowała nam sto razy, ale, mieszkając osobno, często nas odwiedzała, opowiadała o swoich sprawach i interesowała się naszymi. Dwa lata później, gdy już stabilnie stała na nogach w jednym z wiodących biur tłumaczeń, z mężem napięliśmy się i na urodziny wręczyliśmy Natalii klucze od samochodu. Jej szczęście nie znało granic, cieszyła się samochodem jeszcze bardziej niż mieszkaniem. Stając się mobilną, szybko zaczęła awansować w karierze, ponieważ praca tłumacza i mobilność są bardzo powiązane.
W życiu osobistym nasza córka nie była zakonnicą, ale też nie ścigała się za małżeństwem, uważając, że wszystko powinno mieć swój czas. Byli w jej życiu mężczyźni, ale żadnych poważnych i długotrwałych romansów nie pamiętam, głównie wakacyjne zauroczenia, czasami z niewielkimi kontynuacjami.
A kiedy Natalia miała już dwadzieścia dziewięć lat, postanowiła się określić, zwłaszcza że znalazła się w “ciekawej sytuacji”. Przedstawiła nam Aleksandra – swojego narzeczonego, potem poznaliśmy przyszłych teściów. Zasadniczo nic problematycznego nie było, dobrze rozmawialiśmy zarówno z przyszłym zięciem, jak i z jego rodzicami, omówiliśmy organizację wesela i szczęśliwie je przebrnęliśmy, życząc młodym
dobrze znanych życzeń “rozmnażajcie się i mnóżcie”.
Stając się żoną mężczyzny, córka znacznie ograniczyła zarówno telefony, jak i wizyty u nas, ale wtedy z mężem specjalnie się tym nie martwiliśmy, rozumiejąc, że młodzi wolą spędzać czas ze sobą niż z nami. Częściej zaczęliśmy odwiedzać ją, ale czasami nie zastawaliśmy ich z mężem w domu, według słów Natalii, zazwyczaj byli wtedy u rodziców Aleksandra. Natalia poprosiła nas o zapowiadanie wizyt, więc tak robiliśmy, ale z zaplanowanych spotkań udało się zobaczyć córkę mniej więcej raz na pięć, ponieważ oni z mężem, jakby zameldowali się u teściów, mimo że od pierwszego dnia mieli własne mieszkanie. Stopniowo takie spotkania zaczęły nas frustrować, ale z uwagi na to, że córka przygotowywała się do zostania matką, nie chciałam wyjaśniać z nią relacji na temat “Kto jest dla ciebie ważniejszy?”, mając nadzieję, że po narodzinach wnuka wszystko się ułoży.
Ale bardzo się myliłam, wnuka zobaczyliśmy przy wyjściu ze szpitala, a potem – rok później, na jego urodzinach. Z jakiegoś powodu nowo upieczeni rodzice zdecydowali, że przez pierwszy czas (cały rok!) należy ograniczyć kontakty dziecka z osobami trzecimi, tak mi kiedyś córka oświadczyła. Byłam wtedy trochę zaskoczona, jakimiż to my jesteśmy osobami trzecimi, najbardziej rodzinnymi, babcia i dziadek…
Trochę później po tej nieprzyjemnej rozmowie dowiedziałam się, że teściom dostęp do wnuka nie był w żaden sposób ograniczony, czasami powierzali mu nawet nocleg, jeśli tata i mama postanowili się zrelaksować z przyjaciółmi.
Po takim wydarzeniu już nie mogłam się powstrzymać i poważnie porozmawiałam z Natalią, zapytałam, co się dzieje, dlaczego staliśmy się dla niej obcymi, a teściowie wręcz przeciwnie, jak rodzice? Nigdy nie wtrącaliśmy się do młodej rodziny z naszymi radami, nie kłóciliśmy się z zięciem, nie zazdrościliśmy córce, a oto w podziękowaniu za wszystko to otrzymaliśmy jej całkowite wyobcowanie!
Rozmowa z Natalią nie powiodła się, po prostu odmachnęła się od moich zarzutów mówiąc, że wszystko sobie wymyśliłam, nic nadzwyczajnego się nie dzieje. A mnie, i mojemu mężowi wydaje się przeciwnie, bardzo jest nam przykro, że wkładając w córkę wszystko co mamy, otrzymaliśmy taką “wdzięczność”.