“Z każdą kolejną synową jest coraz gorzej!” — narzeka pani Elżbieta

“Teraz akurat zaczął żądać, żebym oddawała mu to mieszkanie albo przekazała Innie,” skarży się Elżbieta.

“Mądra, nic dodać, nic ująć,” potwierdza przyjaciółka kobiety, “Naprawdę dobrze wymyśliła: on jej syna, ona mu mieszkanie.”

Tak właśnie. Przekonuje go, że potrzebuje pewności na przyszłość. Ale nie chce rodzić nigdzie, dopóki nie będzie miała własnego mieszkania. To obraźliwe. Przecież mój syn jest uczciwy, pomaga dziecku ze związku poprzedniego, ile może. Tymczasem mieszkania jej nie zostawił.

Syn Elżbiety ma już 40 lat. Kilka lat temu ponownie się ożenił. Inna, nowa synowa, aż o 10 lat młodsza od męża, to jej pierwszy związek, i przyszła do niego bez bagażu. Ale nie chce mieć dzieci, dopóki nie będzie miała własnego mieszkania. Ivan jest biznesmenem. Jego sprawy idą dobrze. Nie obraca milionami, ale utrzymuje matkę, siebie i syna z poprzedniego małżeństwa. W tej chwili ma 14 lat. I dawno się rozwiedli.

Mieszkanie to było jego babci z linii ojca. Odziedziczył je. Zamieszkali w nim z rodziną. Wtedy jego sprawy się układały. Potem kupił dla mnie kawalerkę. Zawsze płacił alimenty, dbał o wszystko, obdarowywał go wieloma rzeczami.

Poprzednia synowa po rozwodzie przeprowadziła się z synem do rodziców. Nie domagała się mieszkania. I byłoby to niesprawiedliwe — mieszkanie kupili oni przed ślubem. Potem Ivan chciał przepisać kawalerkę na syna. Ale trzymał to w tajemnicy.

Ona wprowadziła Innę do swojego trzypokojowego mieszkania. Ona właśnie skończyła studia, wtedy pracowała u syna. A dwupokojowe mieszkanie też przepisał na mnie. Sam tak wymyślił.

Pani Elżbieta żyje sobie spokojnie. Mieszka w kawalerce i wynajmuje jeszcze dwa mieszkania. Otrzymuje pasywny dochód. Syn tych pieniędzy nie rusza. Wyremontowała i nie brakuje jej niczego. Nawet odkłada emeryturę. Na wszystko jej wystarcza. I to wszystko dzięki Ivanowi. Z wnukiem rozmawiają, tylko nie spieszy się, żeby oddać mu mieszkanie potem.

Nie rozmawiają z byłą synową. I nową synową też nie lubi. Za młoda. Jasne, że chodzi jej tylko o pieniądze. niedawno dostała potwierdzenie swoich podejrzeń.

Pytam syna, dlaczego on i jego żona nie mają dzieci — opowiada Elżbieta, — A on mówi, że Inna nie chce rodzić bez własnego mieszkania. Potrzebuje nieruchomości na jej nazwisko. A nie jakieś tam, chociażby dwupokojowe.

“Co się stanie, jeśli?” mówi Inna, “Gdzie ja pójdę po rozwodzie? Do twojej byłej, do rodziców? Mój ojciec pije i mieszka w innym mieście. Nie mam gdzie się przyczepić z powodu siostry i jej rodziny. I co mam robić? Zostać bez dachu nad głową? Nie mogę pracować na zwolnieniu macierzyńskim. Chcę mieć pewność na przyszłość. I nie będę rodzić bez tego.”

“Widać, jakie warunki stawia!” — wspiera ją przyjaciółka. — “Ledwie są po ślubie, a ona już oczekuje mieszkania!”

No właśnie. Postawiła warunek mojemu synowi. I twierdzi, że nie odstąpi. W ogóle mógłby jej w razie czego dawać pieniądze. Przecież byłej niczego nie odmawia.

“Jeśli mnie zabraknie, wszystko dostaniesz ty. I dziedzicowi też,” przekonuje ją Ivan.

Nie zamierzam na to liczyć. Będą kłótnie z twoją rodziną, starszym synem. Dlatego chcę swojego mieszkania. I żeby nikt nie pretendował do niego.

Niech nie mają dzieci, skoro tak. On już ma spadkobiercę. Nie chce rodzić — niech nie robi tego. Aż nadto. Bo potem może jeszcze coś żądać. On ma już dziecko i wystarczy. Niech po prostu żyją.

Też mu tak powiedziałam. Tylko syn jest w niej zakochany. dlatego nalega, żebym przepisała na nią jedno z mieszkań. Z jednej strony, to nie moje mieszkanie. Jakie mogą być pretensje? Ale ona go dociśnie, na pewno. Chociaż jeszcze nawet nie jest w ciąży. I nie urodzi potem. Wszystko jest możliwe.

Posłuchaj, może martwisz się na zapas? Może ona nie ma złych zamiarów? Obietnicę spełni. Nie rób sobie złudzeń zbyt wcześnie. Niech się rozpracują. Na twoje życie ci wystarczy. Chociaż to niewygodne, oczywiście.

Wszystko przecież mówiłam na byłą synową, a prawda wychodzi w porównaniu. Dopiero teraz to zrozumiałam. Niestety. A tamta przynajmniej okazała się uczciwa.