Mam dwie córki. Chcę, abyście zrozumieli, że kocham je jednakowo, ale są zupełnie różne. Starsza córka, Jarosława, jest bardzo podobna do swojego ojca.
Pewnego dnia Jarosława powiedziała mi, że spodziewa się dziecka. Potem przyszli do nas rodzice tego chłopaka, mówiąc, że ich syn nie jest ojcem dziecka, więc nie mają z tym nic wspólnego.
Córka wróciła do domu. Mamy dwupokojowe mieszkanie, a młodsza córka specjalnie przeprowadziła się do mojego pokoju, aby starsza siostra Jarosława z dzieckiem miała więcej miejsca.
Z czasem urodził się mój wnuk, wspaniały chłopiec. Moje serce napełniło się radością. Ale być może spokój wnuka sprawił, że córka miała dużo wolnego czasu.
Kiedy byłam w pracy, córka prosiła swoją młodszą siostrę, żeby na chwilę zajęła się dzieckiem, a sama wychodziła odpocząć.
Do drugiego roku życia wnuka, Jarosława zaczęła swobodnie wychodzić z domu, zostawiając synka pod naszą opieką.
Mówię: „Bierz syna ze sobą, niech tata pozna dziecko!” Ale ona odmawiała. Dzwoniłam do niej, mówiłam, że nie mam z kim zostawić dziecka, a ja muszę chodzić do pracy i jej siostra ma swoje obowiązki.
Kiedy Jarosława wróciła do domu, zaczęła pakować swoje rzeczy, ale nie dziecka. Powiedziała nam, że odchodzi.
Ten chłopak powiedział jej dokładnie takie słowa: „Po co mi cudzy kłopot?” Wyszłam za Jarosławą na ulicę, gdzie czekał na nią jakiś samochód, w którym siedział mężczyzna.
Powiedziałam mu, że Jarosława ma dziecko. A on odpowiedział: „Pańska córka jest mądra, niech robi, jak uważa za słuszne”.
Jarosława mieszka tam już od miesiąca, a ja nie mogę znaleźć właściwego rozwiązania.