Historia o tym, jak rzuciłam wszystko i przeprowadziłam się do mojego chłopaka w Norwegii

Zawsze marzyłam o pracy za granicą, ale brakowało mi odwagi. Bałam się ryzykować. Jednak moja znajoma poradziła mi uczyć się języka kraju, który chciałabym odwiedzić. Powiedziała, że to zawsze może się przydać.

Zaczęłam uczyć się angielskiego. Wydawało mi się, że to uniwersalny wybór – zna go prawie każdy na świecie. Nauka szła powoli, ale nagle moje życie przewróciło się do góry nogami.

Co się stało? Zakochałam się. I to w obcokrajowcu! Na początku rozmawialiśmy przez komunikatory, a potem zaprosił mnie do siebie do Norwegii. Czy muszę mówić, jakie emocje mną wtedy targały i jak bardzo się bałam? Ale jednak się zdecydowałam.

Początki życia za granicą nie były łatwe. Pierwsze problemy pojawiły się z pracą. Nie znałam języka wystarczająco dobrze, więc nikt nie chciał mnie zatrudnić. Zaczęłam intensywnie uczyć się angielskiego. Na szczęście połowa mieszkańców Norwegii mówi po angielsku.

Kiedy poszłam na pierwszą rozmowę kwalifikacyjną, jasno mi powiedziano, że muszę uczyć się norweskiego. Dla nich to była kluczowa kwestia. Trzeba było również zdobyć kartę pobytu, bez której nie można znaleźć pracy. Ale żeby ją zdobyć, trzeba mieć pracę – taki oto błędny krąg.

Znalazłam pracę, ale to nie był koniec mojej historii. Czekało mnie kolejne rozczarowanie. Policja po prostu nie pozwoliła mi pracować w Norwegii. Wtedy znalazłam pracę dorywczą i zaczęłam opiekować się dziećmi w prywatnym przedszkolu. Wieczorami myłam podłogi, bo płacili grosze.

Szczerze mówiąc, w tamtym momencie chciałam rzucić wszystko i wrócić do domu. Byłam w totalnym rozpaczeniu. Tutaj nikt z władz nie spieszy się, aby pomóc obcokrajowcom. I chociaż mieszkam w Norwegii już od kilku lat, nadal jestem uważana za cudzoziemkę.

Oczywiście, nie mogło się obejść bez nauki języka norweskiego. Uczęszczałam na specjalne kursy i uczyłam się go samodzielnie. To przyniosło efekty, więc udało mi się znaleźć w miarę normalną pracę. Zajmowałam się sprzątaniem domu starszej pani.

Obecnie jestem gosposią. Moi pracodawcy to bardzo zamożni i kulturalni ludzie. Gotuję, sprzątam, zawożę ich dzieci do szkoły i odbieram po lekcjach. W przerwach intensywnie uczę się języka, choć mam mało wolnego czasu.

Dzieci moich pracodawców są bardzo niesforne. Muszę cały dzień znosić ich wybryki i pilnować ich bezpieczeństwa. Starsze dzieci zachowują się normalnie, ale młodsze bliźniaki to istny koszmar. Nie można ich karać ani podnosić głosu, bo w Norwegii jest to zabronione.

Mogłam wybrać łatwiejszą drogę – po prostu wyjść za mąż za mojego ukochanego. Bez problemu otrzymałabym kartę pobytu, a nauka języka byłaby darmowa. Jednak nigdy nie szukam łatwych rozwiązań. Nie chciałam być zależna, więc wszystkiego dokonałam samodzielnie.

Czy podoba mi się w Norwegii? W zasadzie tak. To bardzo kolorowy i reprezentacyjny kraj. Klimat jest dość specyficzny, ale niesamowita przyroda to wszystko rekompensuje.

Teraz ten kraj jest w moim sercu. Wzmocnił mój charakter, za co jestem wdzięczna. Pomimo wszystkich trudności, zostaję tutaj i nawet nie myślę o przeprowadzce.