Mój mąż od początku uważał swoją mamę i siostrę za święte. Wierzył, że zawsze postępują właściwie, nigdy się nie mylą i są po prostu idealne. Z tego powodu nie zwracał uwagi na to, że powoli, ale planowo, próbowały zniszczyć nasze małżeństwo. Mogłabym się nawet założyć, że mąż nigdy nie dostrzegłby ich prawdziwej natury – że to tylko dwie złośliwe i niezadowolone z życia kobiety, pełne jadu i złości. Wyciągały z niego wszystkie siły i pieniądze.
Ale się myliłam. Już po rozwodzie przejrzał na oczy. Zrozumiał, że najbliżsi mu ludzie w rzeczywistości życzyli mu źle i myśleli tylko o sobie. Kiedy został bez środków do życia, wyrzucili go na cztery wiatry. Dopiero wtedy się opamiętał!
Zaraz po naszym ślubie myślałam, że nie obchodzi mnie stosunek jego rodziny. Ciągle prosili go o pieniądze, bo mieli długi. Chcieli żyć na szeroką skalę, wzbudzali litość, twierdząc, że jest jedynym żywicielem rodziny, udawali biednych i pokrzywdzonych. Mąż praktycznie nie pojawiał się w domu, co mnie bardzo irytowało. Jeszcze gorzej było po narodzinach dziecka. Potrzebowałam pomocy, a jego nigdy nie było.
Musieliśmy żyć tylko z jego pensji, ale mąż potrafił z niej odkładać i oddawać pieniądze matce i siostrze, bo innych mężczyzn w rodzinie już nie było. One przedstawiały mnie jako histeryczkę i sknerę. Mówiły mu, że na nim jeżdżę, nie szanuję go i tylko wykorzystuję. Twierdziły, że zakazuję mu spotykać się z rodziną. Ciągle kłóciliśmy się z tego powodu, co mnie bardzo męczyło. Plus ciągłe insynuacje jego rodziny. Tak doszło do rozwodu.
Mieszkaliśmy w mieszkaniu, które mąż odziedziczył po babci. Jego druga babcia jeszcze żyła, ale zamieszkiwała z jego mamą, więc nie potrzebowała swojego mieszkania. Zabrałam wszystkie swoje rzeczy i wróciłam do rodziców. Oczywiście, było tam ciasno – oni w jednym pokoju, my w drugim. Ale będąc na urlopie macierzyńskim, nie mogłam sobie pozwolić na wynajem mieszkania.
Alicje, które dostawałam, nie wystarczały na nic. Ledwie starczało na jedzenie. Musiałam jeść razem z rodzicami. Za rachunki też nie płaciłam. Oni z kolei zajmowali się córką, kiedy mogli. Byłam wściekła na męża, myślałam, że przez jego głupotę i naiwność, a także intrygi matki i siostry, nasze małżeństwo się rozpadło. Nie mogłam na niego patrzeć. Kiedy odwiedzał córkę, starałam się nie być w domu.
Od rozwodu minęło pięć lat. Mąż odwiedzał córkę, ale ja nadal byłam zła. Kilka miesięcy temu przyszedł niespodziewanie. Coś musiało się stać. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam go. Wyglądał na zagubionego i poprosił, żeby wejść. Powiedział, że wszystko przemyślał i zrozumiał, że my z córką jesteśmy jego najbliższymi osobami. Zobaczył prawdziwe oblicze swojej rodziny.
Okazało się, że stracił mieszkanie. Matka i siostra go oszukali, żeby zabrać pieniądze ze sprzedaży mieszkania. Siostra planowała wyjść za mąż, a babcia nadal żyła w swoim mieszkaniu. Obiecały, że po jej śmierci przepiszą mieszkanie na niego. Tymczasem zaproponowały, żeby zamieszkał u matki, a siostra weźmie mieszkanie. Po śmierci babci siostra nie chciała sprzedać jej mieszkania. Pokłócili się i postanowili, że siostra wypłaci mu tylko część pieniędzy. Wysoka suma, ale ona zapłaciła mu tylko 100 tysięcy złotych i powiedziała, że więcej nie da. Spodziewała się dziecka i miała inne wydatki.
Teściowa wykazała się taktem i nie wtrącała się. Powiedziała, żeby sami się dogadali. Od tego czasu nie utrzymują kontaktów. Prawie nie miał pieniędzy. Co robić? Na mieszkanie nie ma pieniędzy, nawet na kawalerkę nie uzbiera. Teściowa powiedziała, że ma przed sobą całe życie, może jeszcze zaoszczędzi, a na razie może mieszkać z nią. Ale tu jest problem – zaczęła spotykać się z mężczyzną. Syn zaczął jej przeszkadzać. Powiedziała, że jest dorosły i nie może już mieszkać u niej. Czas na samodzielność. Wyrzuciła go.
Można wynająć mieszkanie, ale jak jednocześnie oszczędzać i płacić za wynajem? Nikogo z nich to nie obchodzi. Zupełnie.
– Możesz sobie wyobrazić, że w ogóle nie interesują się moim życiem? Nawet nie dzwonią. Najważniejsze, że sami są zadowoleni – skarży się były mąż.
Teraz musimy razem mieszkać na wynajmie. Postanowiliśmy oszczędzać na własne mieszkanie. Wybaczyłam mężowi, patrzy na mnie jak pobity pies. Trzyma się nas. Zapewnił mnie, że nie będzie już kontaktował się z matką i siostrą. Szkoda, że zrozumiał to wszystko dopiero po tych wydarzeniach. Los dał mu gorzką lekcję.