Ostrzegałam córkę, że potrzebuje innego mężczyzny, bardziej prostolinijnego, ale czy ktoś mnie słuchał?
Ostrzegałam moją córkę, że jej mąż nie jest odpowiednim partnerem. Ma taki charakter, że będzie się z nim męczyć. Ale nikt mnie nie słuchał i nie słyszał. Nie mogę powiedzieć, że jest całkowicie zły, ale jest po prostu inny, z innej rodziny, z innym wychowaniem, z innej gliny. Jak oni będą się dogadywać?
Antoni to człowiek twórczy, zawsze w swoim świecie, małomówny. Oczywiście, kiedy masz służbę, pokojówki, kucharzy, korepetytorów – to cudownie. Ale większość ludzi żyje inaczej. Zupełnie nie tak, jak on. Córka zatrudniła się w fabryce. Potem wysłali ją w delegację, gdzie poznała swojego Antoniego. Taki oczytany, wykształcony, pięknie mówi, myśli, wygląda. Zupełnie inny niż ci, których znała wcześniej.
Antoni pochodzi z rodziny intelektualistów. Matka jest nauczycielką muzyki, ojciec profesorem uniwersytetu. Babcie i dziadkowie też wykształceni. Matka Antoniego nie prowadzi gospodarstwa domowego – mają pomoc domową, która sprząta i gotuje. Teściowa co najwyżej wkłada naczynia do zmywarki. I to z trudem. Rodzice nie sprzeciwiali się wyborowi syna – teściowej spodobała się przyszła synowa, bo wydawała się gospodarna, porządna i poważna.
Ale ja od razu zauważyłam, że jesteśmy różni. Wątpię, czy ich małżeństwo się uda. Jak długo wytrzymają? Skąd wezmą pieniądze na służbę? A córka nie będzie chciała, żeby ktoś inny rządził w jej domu. Zięć nie potrafi nic zrobić w domu. Mają kuchenkę gazową, ale bez automatycznego zapłonu. Zięć nawet nie potrafi jej zapalić zapałkami. W końcu kupili czajnik elektryczny. Bo córka w pracy, a zięć siedzi bez kawy.
I śmieszne, i straszne. Ale jak się nad tym zastanowić, to jest bardzo smutne. Córka musi wszystko robić sama, a mąż tylko siedzi na kanapie z książkami albo słucha wykładów. Zaczęła się na mnie skarżyć, a co mogłam jej odpowiedzieć? Ostrzegałam ją wtedy. Mężczyzna powinien być na twoim poziomie. Teraz otworzyły się jej oczy. Kłócą się, mają do siebie pretensje. Córka krzyczy, że jest domowym nieudacznikiem, a mąż ją oskarża, że się nie rozwija, jest ograniczona i nijaka.
Powiedział, że stoję w miejscu i staję się amebą. Ale kiedy mam się rozwijać, skoro wieczorem doczołguję się do kanapy i jedyne, na co mam siłę, to włączyć serial? Pracuję cały dzień, potem gotowanie.
Oczywiście, córka ma rację we wszystkim. Zięć budzi się rano, szuka czystej bielizny w komodzie, bierze wyprasowaną koszulę, spodnie, je gotowe jedzenie, bierze ze sobą obiad i wychodzi. To samo wieczorem – przychodzi, przebiera się, je kolację i zajmuje się swoimi sprawami. Nic go więcej nie interesuje. Córka musi przejąć wszystkie domowe obowiązki. Jak tak można żyć? I kiedy w tym rozwijać się?
Jeszcze nie doszło do rozwodu, ale bardzo się kłócą. Nie namawiam jej do rozstania – nie chcę, żeby potem mnie obwiniała za ich rozpad. Ale wiem, że ich małżeństwo jest skazane na niepowodzenie. Wiedziałam to od początku. Trzeba wybierać męża na swoją miarę. A nie później walczyć. I to jeszcze nie mają dzieci!