Poświęciłam dziesięcioletnie małżeństwo i rozstałam się z mężem, a on nawet się nie przejął — powiedział, że takich jak ja jest wiele

Co ja narobiłam? Dlaczego nie mogłam po prostu spokojnie żyć, tylko zdecydowałam się rozstać z mężem — i tak właśnie zrobiłam.

Przeżyliśmy razem dziesięć lat, znaliśmy się jeszcze ze szkoły. W naszym życiu było wszystko — i złe, i dobre chwile. Kłóciliśmy się, godziliśmy, skandalizowaliśmy, kochaliśmy się, pokonywaliśmy trudności. Przeżyliśmy to wszystko razem. Z czasem wydawało mi się, że między nami nie ma już uczuć, że miłość przeminęła. Mąż zostawał dłużej w pracy, w domu tylko jadł i spał. Zaczęło mi być nudno.

Potrzebowałam miłości, czułości, chciałam być pożądaną, bliską, ukochaną. Chciałam uwagi, prezentów, silnych emocji. Desperacko tego potrzebowałam. Życie toczyło się w kółko. Sprzątałam, gotowałam, robiłam zakupy, czekałam na męża z pracy. Tak, siedziałam w domu i nie chodziłam do pracy. Prawdopodobnie właśnie dlatego zaczęło mi się nudzić. Miałam mnóstwo wolnego czasu. Ale żyłam dalej w takim trybie. A jemu to było obojętne, nie zauważał mojego stanu. Próbowałam mu dawać do zrozumienia, że tak dalej być nie może. Miałam dość. Ale nie było żadnej reakcji.

Pewnego dnia zostałam w domu, znudzona, zarejestrowałam się na portalu randkowym. Zaczęli do mnie pisać mężczyźni, ale to była tylko korespondencja — nic więcej. Jeden z nich był bardzo uporczywy. Robił mi wiele komplementów. A czego potrzeba kobiecie? Zdecydowałam się z nim spotkać. Po spotkaniu zaczęliśmy się spotykać regularnie, on nalegał, żebym była tylko jego. I ja się zdecydowałam.

Nie podobało mi się oszukiwanie męża — zebrałam się i odeszłam od niego. Z nowym adoratorem spotykaliśmy się od czasu do czasu, potem postanowiliśmy zamieszkać razem. I wtedy się otrząsnęłam. Codziennie sprowadzał do domu swoich kompanów do picia. Pieniądze trzymał dla siebie — jakby ich nie miał. Nie robił prezentów, nie rozpieszczał mnie niczym. Czasami nie wracał na noc. To wszystko mi nie odpowiadało. Powiedziałam mu, że tak być nie może. Na co on odpowiedział, że jeśli coś mi nie pasuje, mogę iść, gdzie chcę. Takich jak ja jest mnóstwo i nie ma we mnie nic szczególnego. Byłam nim rozczarowana. Bardzo nieprzyjemnie było to słyszeć. A przecież dla tego człowieka zniszczyłam swoją rodzinę.

Przypomniałam sobie o byłym mężu, porównałam go z tym mężczyzną. Okazało się, że był o wiele lepszy. Żyłam sobie jak u Pana Boga za piecem. Po prostu był zmęczony po pracy, dlatego nie zawsze mógł poświęcić mi czas. Pasja zniknęła, bo przeżyliśmy razem wiele lat. Gdybym podtrzymywała ten ogień między nami, nie zgasłby. Postąpiłam nierozsądnie i pochopnie. Odeszłam i spaliłam mosty. Pomyliłam się. Chcę wrócić. Czy mnie wybaczy? Zobaczymy. Czas pokaże.

Ale muszę przynajmniej spróbować.