Teściowa mówi, że mąż nie powinien gotować

Historia ta miała miejsce jeszcze w latach dziewięćdziesiątych. Wtedy życie było dosyć trudne.

Pobraliśmy się z mężem i od razu pojechaliśmy mieszkać do mojego miasta. To miasto jest dosyć małe, więc wszyscy się znają.

Mieszkaliśmy w domu jednorodzinnym, więc mieliśmy swój ogród. Zajmowałam się wszystkim, nawet syna wychowałam.

W tamtym czasie z małym dzieckiem było trudno, maluch miał zaledwie cztery miesiące. Ciągle byłam czymś zajęta.

Niestety, nie miałam rodziców, ponieważ zginęli w wypadku samochodowym. Rodzice męża żyli, więc postanowili przyjechać, żeby mi pomóc.

Myślałam, że teraz będzie mi znacznie łatwiej, ponieważ będą obok osoby, które mogą przejąć część obowiązków.

Ale teściowa nie dała mi szansy na odpoczynek.

Po przyjeździe od razu powiedziała, że przyjechali, żeby odpocząć u nas w gościach, a nie pomagać.

Mąż pracował w warsztacie samochodowym, więc praca zajmowała mu większość czasu. Wracał dość późno i zawsze był zmęczony.

Ja nie mogłam sobie pozwolić na odpoczynek nawet po męczącym dniu, bo syn zabierał dużo sił i energii.

Całą noc chodziłam go karmić, a jeśli coś mu dolegało, to były to straszne bezsenne noce.

Ale rano czekało mnie jeszcze jedno zadanie – wstać i przygotować mężowi śniadanie i obiad do pracy. I wszystko robiłam sumiennie.

Było dla mnie ważne, żeby mąż był syty, nawet w pracy. Wtedy nie było dodatkowych urządzeń gospodarstwa domowego, które ułatwiłyby moje obowiązki. Dlatego prałam ręcznie.

Wyobraźcie sobie, że wtedy nie było pieluszek jednorazowych, więc ciągle brudne pieluchy musiałam prać ręcznie.

A krewni dodawali mi pracy, bo oni też musieli jeść. Gotowałam dla wszystkich, a teraz prałam dwa razy więcej.

Mieszkali u nas około miesiąca. Trzymałam się resztkami sił, ale nie chciałam, żeby teściowa pomyślała, że jestem złym żoną.

Teściowa jednak nie starała się w żaden sposób ułatwić mi życia, podobało jej się, że to ja zajmuję się wszystkim.

Teść nie stanął po stronie żony i trochę mi pomagał w pracach wymagających fizycznej siły.

Mąż po pracy przychodził i siadał odpoczywać przed telewizorem. I tak wśród tych wszystkich obowiązków nie zauważyłam, że pewnego dnia nie przygotowałam mężowi kolacji.

Kiedy mąż wrócił z pracy, poprosiłam go, żeby mi pomógł w przygotowaniu jedzenia.

Teściowa to usłyszała i zaczęła na mnie bardzo krzyczeć.

Powiedziała, że mąż nie powinien po ciężkiej pracy jeszcze stać przy kuchni. Jeśli on zarabia pieniądze, to ja powinnam się nim opiekować.

Było mi bardzo przykro i powiedziałam teściowej, że od niej na pewno niczego nie będę prosić, bo jest gościem w naszym domu.

Postanowiłam, że nie będę rozwijać konfliktu. Poszłam po warzywa i ugotowałam zupę dla wszystkich.

Teściowa na tym nie poprzestała i przez cały czas przypominała mi tę sytuację. Mówiła, że rozwalę małżeństwo swoimi prośbami.

Teraz wspominam tę historię z uśmiechem. Mąż odszedł ode mnie i wcale nie z powodu, że zapomniałam przygotować kolację.

Nasz syn miał trzy lata, kiedy się rozwiedliśmy. Długo to przeżywałam, ale w końcu wychowałam wspaniałego syna.

Teraz mój syn dorósł, a oni z żoną oczekują dziecka.

Niedługo będę miała wnuczkę i to jest wspaniałe.

Nigdy nie będę taka, jak była moja teściowa, moja synowa nie będzie cierpieć z mojego powodu i moich pouczeń.

Nauczyłam się na błędach młodości. Nie chcę, żeby ktoś był na moim miejscu.