– Żadnego ślubu nie będzie! – wykrzyknęła teściowa i wyrzuciła suknię ślubną z balkonu

Maria zobaczyła swoją przyszłą teściową, Lidię, dopiero dzień przed ślubem.

Jurek wcześniej unikał przedstawienia narzeczonej swojej matce, która wychowywała go sama od jego drugiego roku życia.

Na wszystkie pytania Marii, mężczyzna żartobliwie odpowiadał, że jeśli pozna Lidię, to ucieknie.

Tak więc poznanie teściowej odkładało się w nieskończoność. Kiedy Jurek oświadczył się Marii, a ona się zgodziła, nie było już odwrotu.

Zapraszając matkę na ślub, mężczyzna był bardzo zdenerwowany, mimo że niedawno skończył trzydzieści lat.

– Mamo, żenię się za dwa tygodnie. Zapraszam cię na nasz ślub z Marią – powiedział niezręcznie Jurek.

Matka nie odpowiedziała na słowa syna, a w telefonie zapanowała grobowa cisza.

– Ciekawe, że informujesz mnie dopiero o ślubie, a nie o narodzinach wnuka – powiedziała złośliwie Lidia.

– Pamiętam, jak reagowałaś, kiedy mówiłem, że mam dziewczynę, więc nie chciałem uprzedzać faktów i powiedziałem ci dopiero, gdy postanowiłem się ożenić – tłumaczył się Jurek. – Przyjedziesz?

Kobieta ciężko westchnęła, ale nie odpowiedziała synowi ani „tak”, ani „nie”. Wyglądało na to, że była niezadowolona z faktu, że syn w wieku trzydziestu lat postanowił założyć rodzinę.

– Dobrze, zastanowię się. Jeśli przyjadę, uprzedzę cię wcześniej – powiedziała Lidia i rozłączyła się bez pożegnania.

Relacje między matką a jedynym synem od dziesięciu lat były napięte.

Lidia czuła się zobowiązana do ingerowania w życie dorastającego syna, co spotykało się z jego oporem.

W rezultacie dochodziło między nimi do kłótni, które zwykle kończyły się miesięcznym milczeniem.

Ostatnia sprzeczka doprowadziła do tego, że Lidia i Jurek nie rozmawiali przez pół roku.

Prawdę mówiąc, mężczyzna nie bardzo chciał zapraszać matkę na ślub. Gdyby mógł, obeszłoby się bez niej.

Jednak, przewidując krytykę ze strony rodziny Marii, Jurek ostatecznie zdecydował się ją zaprosić.

Był przekonany, że matka będzie niezadowolona ze wszystkiego, zaczynając od narzeczonej, a kończąc na weselnym stole.

Lidia milczała przez dziesięć dni, a Jurek już myślał, że nie zaszczyci ich swoją obecnością.

Jednak cztery dni przed ślubem matka zadzwoniła do niego i oznajmiła, że postanowiła przyjechać.

– Jedyny syn nie żeni się codziennie – usprawiedliwiła swoją decyzję Lidia, która nie chciała przyznać, że tęskniła.

Jurek udawał, że nie jest zaskoczony decyzją matki i poprosił ją, by zadzwoniła po przyjeździe.

Dzień przed ślubem Lidia przyjechała do miasta, gdzie mieszkał Jurek. Syn odebrał ją z dworca i zabrał do mieszkania, które dzielił z Marią.

Przez całą drogę kobieta milczała. Było widać, że nadal była obrażona na Jurka za ostatnią kłótnię.

Przed wejściem do bloku Jurek postanowił uprzedzić matkę, że w mieszkaniu będą nie tylko on, ona i jego przyszła żona.

– Mama Marii i jej ciotka też przyjechały dzisiaj. Mamy jednopokojowe mieszkanie, więc będziemy musieli się trochę ścisnąć – poinformował matkę Jurek.

– Ciekawe, zaprosił mnie, a teraz muszę się gnieść nie wiadomo gdzie i z kim – z zamyśleniem cmoknęła Lidia. – Myślałam, że zadbasz o to, żeby twoja matka miała godziwe warunki.

– Nie stać mnie na hotel – uciął wszelkie pretensje Jurek.

Kobieta natychmiast przygryzła język i obrażona wpatrywała się w jeden punkt. Syn ukradkiem zerknął na nią i klepiąc dłonią w kierownicę, powiedział:

– Przyjechaliśmy.

Podczas wspinaczki na piętro Lidia mamrotała pod nosem o tym, że syn zmusza chorą kobietę do wspinaczki po schodach.

Kiedy dotarli pod drzwi mieszkania, Jurek zerknął na matkę i przez zaciśnięte zęby powiedział:

– Mamo, zachowuj się, proszę, normalnie przynajmniej dziś.

– Czy kiedykolwiek musiałeś się za mnie wstydzić? – odpowiedziała z urazą kobieta.

– Mówię to na wszelki wypadek – wyjaśnił Jurek i otworzył drzwi swoimi kluczami.

Kilka sekund później byli już w mieszkaniu. Słysząc trzask drzwi, z kuchni wyjrzała brązowooka brunetka.

– Dzień dobry – uśmiechnęła się nieśmiało dziewczyna i przedstawiła się jako Maria.

Lidia zmarszczyła brwi i zamiast powitania, sucho kiwnęła głową przyszłej synowej.

Podobnie przywitała się z innymi krewnymi syna.

Chcąc złagodzić napięte pierwsze wrażenie, Maria zaprosiła teściową do stołu.

Lidia z niezadowoleniem usiadła na krześle i skrzyżowała ręce na piersiach, pokazując wszystkim swoją niechęć.

Jednak gdy przyszło do wina, matka Jurka nagle ożyła. Najpierw była wesoła, a potem wszczęła skandal.

– Synku, na kogo mnie zostawiasz? Nawet nie powiedziałeś, że masz kogoś, a tu nagle ślub – gorzko zapłakała kobieta. – Nie poprosiłeś o moje błogosławieństwo. Czyżby moje zdanie nic nie znaczyło?

– Mamo, uspokój się – Jurek spojrzał na nią gniewnie – przecież cię prosiłem…

– Po co ci ten ślub? – chwiejnie, Lidia wstała od stołu. – Twoja narzeczona… nie można na niej polegać! Matka zawsze wie lepiej!

Jurek natychmiast pobiegł za matką, chwycił ją za rękę i zaciągnął do pokoju.

– Kładź się spać! Jeśli jutro będziesz w takim stanie, zostaniesz w domu! – warknął i wskazał jej łóżko.

Kobieta zaczęła krzyczeć i rzucać w syna oskarżeniami, że nigdy jej nie słucha.

– Nie powinienem był cię zapraszać – syknął Jurek i wyszedł z pokoju.

Zachowanie teściowej nie spodobało się Marii i jej rodzinie. Wymienili znaczące spojrzenia, wyciągając wspólne wnioski.

Narzeczona zaczęła martwić się o suknię ślubną, która wisiała w pokoju, gdzie była Lidia.

Jednak okazało się, że kobieta tego wieczoru nie zwróciła na nią uwagi.

Niespodzianka czekała na Marię następnego ranka, kiedy zaczęła się szykować do ślubu.

Jurek wstał wcześniej i pojechał do przyjaciół, aby również się przygotować.

Kiedy dziewczyna weszła do pokoju, zobaczyła, że teściowa chwyciła jej suknię ślubną i wyciągnęła ją na balkon.

– Żadnego ślubu nie będzie! – wykrzyknęła Lidia i wyrzuciła suknię z balkonu.

Maria zastygła z przerażenia, widząc, co zrobiła matka Jurka. Dopiero po kilku minutach otrząsnęła się ze szoku.

Oprócz narzeczonej, wybryk Lidii zobaczyła

także matka Marii. Kobieta zareagowała bardzo szybko.

W mgnieniu oka wybiegła z mieszkania i pobiegła pod okna, aby zdążyć podnieść suknię, zanim się pobrudzi.

Podczas gdy matka biegała po suknię, synowa i teściowa prawie powyrywały sobie włosy.

– Nie wyjdziesz za mojego syna! Zapomnij o tym! – zdeterminowana Lidia groziła Marii pięścią.

– Wyjdzie – matka narzeczonej, trzymając delikatnie suknię ślubną, wbiegła do mieszkania. – Maju, zaraz trochę przemyjemy brzeg i będzie dobrze. Na szczęście w nocy nie było deszczu.

– Powinnam była ją rozerwać na kawałki! – warknęła z irytacją Lidia.

– Nie licz na to! – matka narzeczonej odpowiedziała groźnym tonem. – Lepiej sama szykuj się do ślubu, bo zaraz powiem twojemu synowi, co zrobiłaś, i wyjedziesz stąd z pustymi rękami!

Lidia spojrzała z pogardą na przyszłą rodzinę i poszła się przebrać do łazienki.

Godzinę później narzeczona z rodziną pojechała do urzędu. Lidia odmówiła wspólnej podróży i zamówiła taksówkę.

W urzędzie stanu cywilnego stała z ponurą miną, nie chcąc przyłączyć się do ogólnego świętowania.

Po ceremonii nawet nie złożyła młodym gratulacji.

W restauracji również siedziała z kamiennym wyrazem twarzy. Gdy przyszła jej kolej na toast, odciągnęła na bok wodzireja i powiedziała, żeby nie prosił jej o przemówienie.

Z nudów zaczęła pić i do połowy wieczoru była już pijana.

Wieczór nie obył się bez napięć. Kiedy Jurek zauważył, że zbliża się kłótnia, szybko zabrał matkę z wesela.

Następnego ranka, gdy tylko się obudziła, mężczyzna kazał jej pakować rzeczy.

Wieczorem Jurek zawiózł matkę na dworzec. Był świadomy incydentu z suknią ślubną i uznał, że nie ma po co dłużej u niego zostawać.

Spotkanie po roku nie zbliżyło matki i syna. Przeciwnie, ślub jeszcze bardziej ich oddalił.