A czy ja muszę kochać czyjeś dziecko?
Znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji rodzinnej. Nie wiem, jak rozwiązać ten konflikt. Opowiem Ci, co się stało.
Pięć lat temu wyszłam ponownie za mąż. Miałam już wtedy 7-letniego syna. Jego biologiczny ojciec w ogóle się nim nie interesował, a nawet teściowie odwrócili się od niego. Zostałam sama z synem.
Nie chciałam walczyć o alimenty, więc sama zajmowałam się synem. Pracowałam na kilku etatach, żeby związać koniec z końcem. Po trzech latach odebrałam byłemu ojcu prawa rodzicielskie.
Poznałam Sławka, kiedy zajmowałam się sprawą odebrania praw rodzicielskich. Bardzo mnie wspierał. Wkrótce się pobraliśmy i urodziłam mu dziecko. Jednak gdy pojawił się nasz wspólny syn, Sławek zaczął źle traktować mojego starszego syna. Były kłótnie, przyczepianie się, niesłuszne oskarżenia.
Myślałam, że to tylko początkowy okres adaptacji. Ale z czasem sytuacja się nie zmieniła. Sławek nie ukrywał, że mój starszy syn go irytuje. Mój syn jest grzecznym chłopcem i nie zasługuje na takie traktowanie.
Sławek często robi mu przykre uwagi i żałuje mu pieniędzy. Nie pozwala mi kupić mu nowych ubrań, chociaż mamy na to środki. Nie chcę, żeby mój syn chodził w starych rzeczach.
Czekam, aż wyjdę z macierzyńskiego, żeby coś zmienić. Nie chcę ciągle prosić męża o pieniądze na syna. Chcę, żeby traktował obu synów równo.
Sławek mówi, że nie musi kochać czyjegoś dziecka. Ale przecież mój syn nie jest obcy! Chcę, żeby mój mąż odnosił się do niego z szacunkiem. Boję się, że z czasem sytuacja będzie jeszcze gorsza.
Nie chcę rozwodzić się, ale nie mogę też patrzeć, jak mój syn cierpi. Jak znaleźć rozwiązanie? Jak poprawić atmosferę w domu?