Jestem wybredna, więc kotletów i bułek, które przyniosła teściowa, nie jadłam…
Moja była teściowa pracowała jako opiekunka w przedszkolu aż do emerytury. Z pracy przynosiła wszystko, czego dzieci nie zjadły. Nie tylko jedzenie, ale także ubrania, przybory szkolne i zgubione zabawki. Czasem przynosiła nawet nadgryzione kotlety, bo przecież szkoda wyrzucać.
Ja byłam bardzo wybredna. Nie mogłam zjeść czegoś, czego dotknęło inne dziecko. Nawet własnego dziecka resztek nie zjadałam. A co dopiero cudzych! Tym bardziej, że nie mieliśmy problemów finansowych i nie musieliśmy sięgać po takie rzeczy.
Mimo moich próśb, teściowa codziennie przynosiła nam swoje “skarbe”. Nadgryzione bułki, kotlety, otwarte soki, serniki, resztki zapiekanek… Swojej córce też przynosiła podobne rzeczy, ale tam wszystko było zjadane. Ja natomiast takie jedzenie wyrzucałam lub dawałam ptakom. Nie miałam odwagi, żeby powiedzieć jej szczerze, że nie chcę tego jeść.