Jeszcze na weselu teściowa podeszła do mojego męża i oznajmiła, że wszystkie pieniądze uzyskane z prezentów powinien jej oddać, bo jego narzeczona ma mieszkanie, a ona musi jeszcze pomagać jego młodszej siostrze. Byłam zszokowana tą wypowiedzią, nastrój został całkowicie zepsuty

Mieszkałam z rodzicami w małym miasteczku niedaleko stolicy. Niespodziewanie zmarła kuzynka mojej mamy i zostawiła nam wspaniały prezent: czteropokojowe mieszkanie w samym centrum stolicy. Mojej radości nie było końca. Ze zwykłej dziewczyny z przeciętnymi dochodami stałam się pożądaną narzeczoną.

Prawie rok remontowaliśmy mieszkanie, kupując nowe meble i sprzęty. Po tym czasie przeprowadziłam się i stałam się dziewczyną z dużego miasta. Po przeprowadzce poznałam wspaniałego chłopaka. Spotykaliśmy się pół roku, potem zamieszkał ze mną. Po roku zaproponował mi małżeństwo. Byłam w siódmym niebie ze szczęścia. Jedynym, co przyćmiewało moje życie, była teściowa. Już na początku wydawała mi się bardzo trudną osobą. I moje podejrzenia się potwierdziły.

Już na weselu podeszła do mojego męża i oznajmiła, że wszystkie pieniądze z prezentów powinien jej oddać, bo jego narzeczona ma mieszkanie, a ona musi jeszcze pomagać jego młodszej siostrze. Byłam zszokowana tą wypowiedzią, ale mój świeżo upieczony mąż szybko postawił matkę na miejscu. Powiedział, że teraz nie jest sam i mamy swoje plany co do naszych wspólnych pieniędzy.

Matka zaczęła krzyczeć na niego, nazywać niewdzięcznym. Moi rodzice i krewni byli w szoku. Nawet jego ojciec nie wytrzymał i wyprowadził swoją żonę.

Myślałam, że incydent został zakończony, ale myliłam się. Pojechaliśmy w podróż poślubną, a kiedy wróciliśmy do domu, odkryliśmy nowe zamki. Matka męża zdążyła je wymienić podczas naszej nieobecności. Jeszcze i swoją córkę wprowadziła do naszego mieszkania. Wezwaliśmy ślusarza i wymieniliśmy zamki. Mąż szybko rozwiązał sprawę z siostrą, wysyłając ją z powrotem.

Przy okazji, ona o niczym nie wiedziała. Powiedziała, że matka naopowiadała jej, że to my poprosiliśmy o wymianę zamków w naszym mieszkaniu. Po pół godzinie wróciła i moja teściowa. Zaczęła krzyczeć na mnie i męża, twierdząc, że teraz jesteśmy jedną rodziną i nie mam prawa wyrzucać ich z własnego mieszkania. Ale wtedy już nie wytrzymałam i ostro powiedziałam:

– To moje prywatne mieszkanie, twój syn nie ma do niego żadnych praw! Albo natychmiast stąd wychodzisz, albo dzwonię na policję!

Mąż całkowicie mnie poparł, a jeszcze zmusił ją do zapłacenia za zniszczone drzwi. Teściowa odeszła wściekła. Potem jeszcze kilka razy przychodziła do nas z przeprosinami. Przebaczyliśmy jej, ale wyciągnęliśmy odpowiednie wnioski. Już trzy lata jesteśmy razem i nikt nie przeszkadza naszemu szczęściu!