Mama postanowiła rozwiązać problemy mojej siostry moim kosztem, ale ja jestem temu bardzo przeciwna. Nie mam najmniejszej ochoty sprzedawać swojego mieszkania i dzielić się pieniędzmi z siostrą

Anna, moja siostra, wyszła za mąż pięć lat temu. Wtedy jeszcze mieszkałam z mamą, ale miałam już swoje mieszkanie, które wzięłam na kredyt hipoteczny. Mieszkanie było wynajmowane, pracowałam, udało mi się spłacać kredyt w szybkim tempie.

Nie miałam prawie w ogóle czasu dla siebie. Musiałam dorabiać, żeby szybciej spłacić kredyt i jakoś się utrzymać. Chociaż mieszkałam z mamą, płaciłam połowę rachunków i dawałam mamie pieniądze na jedzenie. Z nami mieszkała jeszcze babcia, którą mama zabrała do siebie po śmierci ojca.

Babcia była jeszcze aktywna, ale nie mogła już mieszkać sama w domu. Mama zabrała ją do nas, sprzedaliśmy domek, a te niewielkie pieniądze, które uzyskaliśmy, poszły na wesele siostry. Nie chciałam robić awantury, chociaż czułam się pominięta. Wyciągnęłam jednak z tego wnioski.

Mieszkanie z babcią w jednym pokoju było trudne. W końcu to starsza osoba, która długo mieszkała sama. Miała już swoje nawyki i ustalony porządek dnia. Ale nie miałam siły, żeby się kłócić i wyjaśniać. W domu prawie od razu kładłam się spać. Czasem byłam tak zmęczona, że nawet nie słyszałam telewizora grającego tuż obok.

Siostra wyszła za mąż, mieli wesele, zamieszkali razem w jego mieszkaniu. Ja nadal spłacałam swoją hipotekę. Czasami bardzo żałowałam, że od razu wzięłam dwupokojowe mieszkanie. Wtedy wydawało mi się to świetnym rozwiązaniem, żeby raz na zawsze załatwić kwestię mieszkaniową. Ale spłacanie go było trudne.

Cudem pojawił się w moim życiu chłopak, do dziś nie wiem jak to się stało. Był starszym bratem jednego z uczniów, z którym pracowałam jako korepetytorka. Raz mnie odprowadził, drugi raz i tak się zaczęło.

Po pół roku złożyliśmy wniosek o ślub i postanowiliśmy zamieszkać razem. Mój przyszły mąż pozytywnie zareagował na to, że mieszkanie jest na kredyt i będzie musiał brać udział w jego spłacaniu.

Dla mnie to był bardzo ważny krok, który potwierdził, że nie pomyliłam się w wyborze męża. Kiedy się pobraliśmy, nie robiliśmy hucznego wesela, po prostu zjedliśmy obiad z rodzicami w restauracji, to wszystko. Moja siostra właśnie kończyła ciążę.

– Przepraszam, ale nie mam teraz za dużo pieniędzy, muszę pomagać Annie, jest na urlopie macierzyńskim, mają trudną sytuację finansową – powiedziała mama, wręczając mi kopertę z dwoma tysiącami. Podziękowałam jej, nie pokazując swoich prawdziwych emocji. Doskonale pamiętałam, jakie było wesele siostry i co mama jej wtedy podarowała.

Przez następne kilka lat prawie nie miałam kontaktu z rodziną. Miałam pracę, spłacaliśmy hipotekę z mężem, siostra urodziła jedno dziecko za drugim, mama rozrywała się między pracą, babcią a Anną z dziećmi. Wszyscy mieli swoje zajęcia. Rzadko dzwoniłam do rodziny, oni do mnie w ogóle nie dzwonili.

Dwa miesiące temu zadzwoniłam do mamy. Znów wylała na mnie tonę nowin z życia siostry, główną z nich było jej rozwód.

– Wyobraź sobie, on jej powiedział, że jest zmęczony! Zmęczony własnymi dziećmi! Jeszcze miał czelność wyrzucić jej, że od kilku lat żyje na jego koszt. Jakby z własnej woli była na jego utrzymaniu, a nie na urlopie macierzyńskim! – oburzała się mama.

Okazało się, że Anna z dziećmi mieszka już kilka tygodni u mamy. Mama przeniosła się do pokoju do babci, zostawiając córce i wnukom osobny pokój. Troje dorosłych i dwoje dzieci w jednym dwupokojowym mieszkaniu – to na pewno nie jest łatwe.

Wysłuchałam nowin, szczerze współczułam, ale na tym się skończyło. Na razie nie mogłam pomóc rodzinie. Mój mąż przeszedł operację kolana, która poważnie nadwyrężyła nasz rodzinny budżet. Nie głodowaliśmy, ale musieliśmy znacznie ograniczyć wydatki.

Niedawno mama zadzwoniła do mnie sama, co się jej nie zdarzało od bardzo dawna. Na początku pomyślałam, że stało się coś strasznego. Ale okazało się, że musiała ze mną porozmawiać. Zaproponowała, żebym przyjechała do nich. Zdziwiłam się, ale pojechałam.

– Trzeba pomóc Annie – przeszła do rzeczy mama, kiedy napoiła mnie herbatą i zachowała wszystkie formalności. Sama Anna nie brała udziału w rozmowie.

– Jak mogę jej pomóc? – zrobiłam zdziwioną minę.

– Siedzimy tu sobie nawzajem na głowie, a ty masz dwupokojowe mieszkanie, w którym mieszkasz tylko z mężem. Sprzedajmy dwupokojowe mieszkanie, połowa pieniędzy dla ciebie, połowa dla Anny. Niech weźmie sobie jednopokojowe mieszkanie na kredyt.

– A co ze mną? – zdezorientowana zdołałam tylko tyle zapytać.

– A wy z mężem możecie wziąć sobie kolejne dwupokojowe mieszkanie. Nie macie dzieci, oboje pracujecie.

Przez trzy minuty piłam herbatę w milczeniu, przetrawiając to, co usłyszałam. W mojej głowie nic się nie zgadzało. Co ma moje mieszkanie do siostry? Nie znalazłam logicznego wyjaśnienia, więc zapytałam mamę, jak w ogóle wpadła na taki pomysł.

– No, jesteście siostrami, powinnyście sobie nawzajem pomagać. My nie możemy się wyprowadzić, raczej nie dostanę kredytu, a poza tym nie będę wtedy mogła pomagać Lizie. A ty masz jeszcze całe życie przed sobą.

– I nie chcę spędzać tego życia na spłacaniu kolejnej hipoteki – ostro przerwałam mamie. Zdziwienie zmieniło się w złość.