Nigdy nie usłyszał ode mnie słowa „tato”, i to mój wielki błąd
Wielu dzieciom wydaje się, że wszyscy działają przeciwko nim i nikt ich nie rozumie. Tak było też ze mną. Ojciec odszedł od nas, gdy miałam zaledwie osiem lat. Po prostu przytulił mnie na pożegnanie i powiedział, że już się nie zobaczymy. Spokojnie, bez emocji. Myślałam wtedy, że to jakiś głupi żart z jego strony, ale wszystko było na poważnie.
Z ojcem byłam bardziej związana niż z mamą. Po jego odejściu zbliżyłam się do mamy, ale w głębi serca myślałam, że tata odszedł, bo mama go nie kochała. Tych myśli nie wypowiadałam na głos, ale mama czuła, że ją obwiniam. Starała się zapewnić mi wszystko, co potrzebne, dużo pracowała, ale i tak musiałyśmy zaciskać pasa.
Sytuacja zmieniła się, gdy w naszym domu pojawił się wujek Andrzej. Był starszy od taty, spokojny i opanowany. Nie forsował naszych relacji, obserwował mnie, dowiadywał się, co lubię, i konsultował się z mamą. Zawsze miałam swoje ulubione słodycze, a na święta dostawałam wymarzone prezenty, choć brakowało mi ciepła.
Pewnego dnia postanowiłam, będąc nastolatką, spotkać się z tatą. Znalezienie go nie było trudne. Na ulicy spotkałam jego kolegę z warsztatu, pana Kazimierza, i zapytałam, czy mój tata tam jeszcze pracuje. Odpowiedź była twierdząca, ale mechanik pokręcił głową z niedowierzaniem:
— Chcesz się spotkać? Nie radziłbym, ale rób, co chcesz.
Następnego dnia przyszłam do warsztatu, gdzie tata naprawiał samochody. Gdy ja byłam pełna emocji, on przywitał mnie, jakbyśmy widzieli się wczoraj:
— A, cześć!
I kontynuował pracę pod samochodem. Zaczęłam opowiadać o sobie, o mamie, ale tata tylko czasem kiwał głową, nie przerywając pracy. W końcu odłożył klucz, usiadł na stołku i powiedział:
— Kasia, mam teraz inną rodzinę, inne dziecko i cieszę się, że wtedy odszedłem.
To było okrutne. Łzy napłynęły mi do oczu, wybiegłam i pobiegłam do domu. Mamy jeszcze nie było, a wujek Andrzej, widząc mój stan, zaproponował, żebyśmy usiedli i wypili herbatę. Nalewając mi do filiżanki, zapytał niepozornie:
— Kto cię skrzywdził?
I wtedy wszystko z siebie wyrzuciłam. Opowiedziałam, jak tata bawił się ze mną w dzieciństwie, jak go kochałam, jak obwiniałam mamę za jego odejście. Opowiedziałam o dzisiejszym spotkaniu.
Wujek Andrzej westchnął:
— Szkoda, że twój tata tak się zachował, ale teraz wiesz, dlaczego twoi rodzice się rozstali.
Byłam bardzo wdzięczna, że wujek Andrzej po prostu mnie wysłuchał, nie dając żadnych rad, rozmawiając ze mną jak z dorosłą.
Podczas naszej rozmowy dołączyła do nas mama. Zdziwiła się, że pijemy herbatę, ale, mam wrażenie, że ucieszyła się, że nasza rodzina w końcu zmierza ku wzajemnemu zrozumieniu.
Ukończenie szkoły nie było dla mnie radosnym wydarzeniem. Nie zdobyłam wystarczającej liczby punktów, aby dostać się na studia bezpłatnie. Znowu, jak w przypadku wizyty w warsztacie, najpierw opowiedziałam o swoim niepowodzeniu wujkowi Andrzejowi. Uśmiechnął się lekko i uspokoił mnie:
— Jeśli naprawdę chcesz tam studiować, idź, złóż dokumenty. Znajdziemy pieniądze, żeby wykształcić córkę.
Wtedy po raz pierwszy nazwał mnie córką, a ja go objęłam, pocałowałam w policzek i podziękowałam:
— Dziękuję… wujku Andrzeju!
Zauważył moje zawahanie i znów się uśmiechnął:
— Ucz się, wszystko będzie dobrze!
Studia, praca, małżeństwo – wszystko działo się w tak szalonym tempie, że nie zauważyłam, jak mama i wujek Andrzej się postarzał. Coraz częściej musieli odwiedzać apteki i przychodnie. Trudno było uwierzyć, że ktoś z nich może odejść na zawsze. Wujek Andrzej okazał się wspaniałym dziadkiem dla naszych dzieci. Zazdrość mamy była widoczna, ale on umiał łagodzić konflikty.
Smutne wydarzenie miało miejsce jesienią. Wujek Andrzej miał atak serca. Stałam przy otwartej trumnie i płakałam, w myślach żegnając się z tak wspaniałym człowiekiem i przepraszając go, że nigdy nie uszczęśliwiłam go słowem „tato”…