Pewnego dnia, w dzień wolny, postanowiliśmy z mężem pospać dłużej. Teściowa, myśląc, że nas nie ma, że pojechaliśmy na wieś, cicho weszła do naszego mieszkania i rozmawiała z przyjaciółką przez telefon

Pół roku temu brat mojego męża rozwiódł się z żoną, a winna temu jest teściowa, która nie zważała nawet na to, że ma dwoje wnuków, którzy zostali bez ojca.

Wyszłam za mąż za Jarosława rok temu. Jego mama była przeciwna naszemu ślubowi, uważając, że jej syn jest za młody na małżeństwo i że nie jestem odpowiednią partnerką dla jej chłopca.

Zrozumiałam, że teściowa mnie nie polubi, ale nie mieliśmy zamiaru z nią mieszkać. Mam 26 lat, jestem całkowicie niezależną osobą i trzy lata temu kupiłam mieszkanie. Więc opinia teściowej, kiedy to ja jestem gospodynią w swoim domu, nie martwiła mnie szczególnie.

Oczywiście moi rodzice pomogli mi z mieszkaniem. Nie są żadnymi bogaczami, pracują całe życie i mieszkają na wsi. Moja mama i tata zawsze mieli duże gospodarstwo, a ja i moja młodsza siostra od dziecka potrafiłyśmy wszystko: ugotować, wyprać, zająć się zwierzętami i pracować w ogrodzie.

Nawet kiedy pojechałam na studia do miasta, co weekend wracałam do domu, aby pomóc rodzicom. Tak więc na swoje miejskie mieszkanie w pewnym sensie zarobiłam także ja sama.

Fakt, że pochodzę ze wsi, bardzo rozczarował teściową.

– No widzisz, synu, ożenisz się i będziesz co weekend jeździć na wieś do niej pracować.

Pracowałam już od kilku lat w mieście, jako ekonomistka w dużej firmie, ale teściowa uważała, że małżeństwo jej syna to błąd, więc nie chciała utrzymywać kontaktów z moimi rodzicami.

Pół roku temu brat Jarosława, Mariusz, przyszedł do mamy z rzeczami. Synowa, która była dziewczyną z miejskiej rodziny inżynierów, również nie spełniła oczekiwań teściowej. Uważała, że syn poświęca jej zbyt mało uwagi. To, że Mariusz miał dzieci i po prostu nie miał czasu, nie obchodziło teściowej.

Mój mąż nie popierał decyzji Mariusza o odejściu od żony. Przekonywał mnie, że to jego mama tak nakręciła brata, i że sam nigdy by się tak nie zachował.

Na początku rzeczywiście nie zwracał szczególnej uwagi na jej sugestie. Z chęcią jeździł na wieś, do moich teściów. A moi rodzice bardzo dobrze go przyjęli. Jarosław nie był przyzwyczajony do pracy na wsi, ale zawsze był gotów do pomocy.

Z powrotem do miasta wracaliśmy z pełnym bagażnikiem prezentów: przetworów, mięsa, ziemniaków, miodu, różnych warzyw. I samochód dostaliśmy od moich rodziców pół roku po ślubie.

Teściowa cały czas marudziła, że ciągniemy jej syna na wieś, że jeszcze się przepracuje, nie daj Boże.

– Proszę się nie martwić – mówię jej. – Przecież mamy samochód, mieszkanie, pełną lodówkę jedzenia, a i wam i Mariuszowi regularnie przywozimy przysmaki.

Ale teściowa nie odpuszczała. Zaczęła udawać, że gdy tylko planujemy wyjazd na wieś, nagle „choruje” i domaga się, aby syn został z nią. I to nie było raz czy dwa, ale cały czas.

Pewnego dnia w wolny dzień postanowiliśmy dłużej pospać. Teściowa, myśląc, że nas nie ma, że pojechaliśmy na wieś, cicho weszła do naszego mieszkania: daliśmy jej klucz na wszelki wypadek.

Teściowa poszła do kuchni, zajrzała do lodówki, wstawiła czajnik, a sama rozmawiała z kimś przez telefon:

– Tak, Anno, tak. Mówiłam, że źle się czuję – nie pomogło. Do domu nie wraca. Spróbuję jak z Mariuszem! Wtedy zadziałało. Jedna synowa nie wybaczyła, gdy usłyszała, że syn ma inną, i ta też nie wybaczy. Uwierzy mi, nie będzie niczego wyjaśniać! I nie mów! Wychowujesz dziecko i dla kogo?

To było bardzo interesujące, leżeć i czekać, aż teściowa wejdzie do naszej sypialni po teczkę męża. Jeszcze ciekawsza była mina teściowej, gdy zdała sobie sprawę, że jesteśmy w domu i wszystko słyszeliśmy.

Jarosław obraził się na mamę, poważnie się obraził. Tego samego wieczoru poszliśmy do żony Mariusza i wszystko jej opowiedzieliśmy. Mariuszowi też wszystko powiedzieliśmy. Starszy brat mojego męża pogodził się z żoną.

Teściowa? Nie wiem. Nie dzwoni ani do nas, ani do Mariusza. Wymieniliśmy zamki, nie ma już żadnych niespodziewanych gości. Rodzina powinna być zamkniętą komórką, co do tego już jestem przekonana.