Tydzień temu zorganizowałam rodzinne przyjęcie, aby świętować swoje sześćdziesiąte urodziny. Wszystko było wspaniałe: przez cały wieczór żartowaliśmy, śmialiśmy się i cieszyliśmy sobą. Na koniec córka z zięciem powiedzieli, że muszą już iść, bo wnuk jest zmęczony i chce spać
Z zięciem zawsze miałam wyjątkowo dobre relacje. Nigdy nie dochodziło między nami do nieporozumień. Nie wtrącam się w ich życie, a mąż mojej córki zawsze okazywał mi szacunek. Kiedy córka i zięć wyjechali na wakacje nad morze, sama zaproponowałam, że zajmę się wnukiem, aby mogli odpocząć. Niedawno obiecałam im także pomóc z mieszkaniem, bo młodej rodzinie potrzebne jest miejsce do życia.
Mam już trzyletniego wnuka, ale lada dzień miała się urodzić wnuczka. Posiadam dwa mieszkania, jedno wynajmowałam i żyłam z tych pieniędzy, a potem postanowiłam, że moje dzieci mogą tam zamieszkać.
Wtedy zauważyłam, że mój zięć nagle zmienił swoje nastawienie wobec mnie. Zaczął zachowywać się opryskliwie i traktować mnie z lekceważeniem, ale na początku nie przywiązywałam do tego wagi, sądząc, że to wynik stresu w pracy.
Tydzień temu, podczas moich urodzin, dwa dni spędziłam na przygotowaniach, starając się, by wszystko wypadło jak najlepiej dla moich najbliższych.
Wieczór był cudowny: pełen śmiechu i żartów. Potem córka i zięć postanowili wyjść wcześniej, bo wnuk był zmęczony. Nie próbowałam ich zatrzymywać, dałam im kawałek tortu na wynos i pożegnałam się z nimi.
Nagle mój syn zaczął nerwowo szukać swojego telefonu. Zniknął. Zaproponowałam, że do niego zadzwonię, ale on od razu odmówił. Po chwili zadzwoniłam do zięcia, żeby zapytać, czy nie widział telefonu, i jakże wielkie było moje zdziwienie, gdy na ekranie synowego telefonu pojawił się kontakt zapisany jako „Harpia”.
Nie mogłam w to uwierzyć! „Harpia!”
Zięć nie wyjaśnił niczego, po prostu zabrał telefon i wyszedł. Stałam tam, nie mogąc się ruszyć, a łzy same napłynęły mi do oczu. Rodzina próbowała mnie pocieszać, ale nie wiedziałam, co powiedzieć. Było mi bardzo wstyd i przykro.
Czyżby córka wiedziała, jak zostałam zapisana w telefonie swojego męża? A może i ona nadała mi jakieś przezwisko? Może oboje się ze mnie śmieją?
Następnego dnia zięć przyszedł do mnie z prośbą o klucze do mieszkania, w którym mieli zamieszkać. Mówił to, jakby nic się nie stało. Wtedy odpowiedziałam: „Możecie zapomnieć o tym mieszkaniu. Wszystko dzięki tobie”.
Nie wiem, czy zięć opowiedział córce o tym, co się stało, ale od tego czasu nawet nie zadzwoniła. Zrozumiałam, że chodziło im tylko o mieszkanie, a o przeprosiny nikt się nie kwapił.
Do dziś nie mogę zrozumieć, czym zasłużyłam na takie traktowanie. Zawsze dbałam o nich, starałam się jak najlepiej, a skończyło się tak. Czy postąpiłam właściwie, czy może jednak przesadziłam?