Mama już trzeci tydzień chodzi z ponurą miną. A wszystko dlatego, że zdecydowałam, że się wyprowadzam. Obecnie aktywnie szukam mieszkania, mam już kilka ofert, które mnie zainteresowały, ale agent nieruchomości namawia mnie, by zobaczyć jeszcze parę
Mam szczęśliwą rodzinę i normalne relacje z bliskimi. I właśnie po to, by te relacje pozostały dobre, muszę się wyprowadzić.
Mama jest trudna we wspólnym życiu, a do tego wszystko ją interesuje. Koniecznie musi wiedzieć, co czytam, z kim rozmawiam, dokąd się wybieram i tak dalej. A ja nie mam osiemnastu lat, mam dwadzieścia pięć. Marzenia o własnym mieszkaniu miałam już na studiach, ale jej ostra reakcja na taką zwyczajną sytuację wytrącała mnie z równowagi.
Nawet nie mogłam zamieszkać w akademiku, choć miałam możliwość załatwić tam sobie miejsce. Zamiast tego codziennie spędzałam trzy godziny na dojazdy na uczelnię i z powrotem, chociaż mogłam mieć dziesięć minut drogi.
– Jak sobie poradzisz sama? Przecież wokół są obcy ludzie! A co, jeśli trafisz na złych sąsiadów? W domu jest i tak najlepiej – namawiała mnie mama, ocierając łzy.
Jak bardzo pragnęłam wyfrunąć spod jej skrzydeł, jej reakcja odbierała mi wszelką chęć. A kiedy mama upewniła się, że nigdzie się nie wybieram, znów zaczęła mi dokuczać swoimi przytykami i ciągłymi pytaniami.
Po studiach znalazłam pracę. Gdy zrozumiałam, ile będę zarabiać, zaczęłam szukać mieszkania. Mama, gdy tylko się o tym dowiedziała, natychmiast zaczęła skarżyć się na swoje zdrowie, mówiąc, że beze mnie sobie nie poradzi.
Znowu odłożyłam przeprowadzkę, a mama wróciła do swojej zwyczajowej postawy, chociaż wyjaśniałam jej, że tego, co tolerowałam w szkole, teraz już nie zniosę.
Jestem dorosłą osobą i nie potrzebuję, żeby mama przestawiała mi rzeczy w szafie, grzebała w kosmetyczce, stale powtarzała, że robię wszystko źle.
Nawet w weekendy nie mogę się wyspać, bo już o dziewiątej rano mama wchodzi do mojego pokoju i krzyczy, że przesypiam całe życie. A ja oglądałam serial do późna. W końcu mam wolny dzień!
Mam już dosyć walki o własną przestrzeń, ciągłego odpierania jej uwag i dostosowywania się do jej rytmu życia.
Tata jakoś się przyzwyczaił i wszystko mu odpowiada, a ja mam ciągle ochotę zamknąć pokój na klucz, żeby nikt do mnie nie wchodził. Ale wiem, że to nie pomoże.
Najprostszym rozwiązaniem jest wynajęcie mieszkania, czym właśnie teraz się zajmuję. Mama próbowała już wszystkich metod, które działały na mnie wcześniej, ale zrozumiała, że teraz nie mają one mocy.
– Po co ci własne mieszkanie? Przecież mamy dużo miejsca! – mówiła, wciągając nosem.
Miejsca może i dużo, ale osobistej przestrzeni w ogóle brak. Mam dość słuchania, że wzięłam nie ten kubek, źle siedzę, wzięłam nie ten nóż, nie tak pościeliłam łóżko, nie tak się pomalowałam i tak dalej.
Kocham mamę, ale chcę ją kochać na odległość. Nie chcę zrywać kontaktu, ale nie mogę już z nią mieszkać. I jej manipulacje nie zadziałają.
Ten jej pogrzebowy wyraz twarzy, znaczące westchnienia i pełne łez spojrzenia już na mnie nie działają. Już wszystko sobie przemyślałam, a tata, na marginesie, mnie wspiera.
Co więcej, nie zamierzam podawać mamie dokładnego adresu, gdzie wynajmuję mieszkanie, bo wtedy straciłoby to sens. Będzie mi dalej zatruwać życie, tyle że na moim terenie, a tego nie chcę.
Będę przyjeżdżać do rodziców w odwiedziny. To, moim zdaniem, w zupełności wystarczy. Jeśli teraz się nie wyprowadzę, skończy się to wielką kłótnią, ale mama tego nie rozumie.