Mama ukradła moją suknię ślubną – myślała, że to powstrzyma mnie przed ślubem
Mama zawsze mi mówiła, że już czas dorosnąć. Mówiła, że mam już czterdzieści jeden lat, a w środku wciąż dziecko. Ale ja tak nie uważam. Dla mamy dorosłość oznacza życie jak jej własne.
A w jej życiu nie ma miejsca na radość. Rzadko się śmieje, a już na pewno nigdy nie pamiętam, by kiedykolwiek śmiała się naprawdę. Takie życie nie jest dla mnie.
Byłam zamężna dwa razy. Może i nie jestem zbyt mądra, może nie znam się na ludziach, ale wtedy byłam zakochana i naprawdę wierzyłam, że to na całe życie.
Z pierwszego małżeństwa mam cudowną córkę, z drugiego – synka. Syn ma dopiero cztery lata. Oboje byli mężowie regularnie płacą alimenty, zabierają każde swoje dziecko na weekendy.
Teraz, gdy syn trochę podrósł, mogłam poświęcić czas sobie. Zaczęłam chodzić na siłownię, spotykać się z przyjaciółkami.
W jednej z grup znajomych poznałam Aleksandra. Jest o osiem lat młodszy ode mnie, rozwiódł się rok temu, nie ma dzieci. Początkowo nie traktowałam tego poważnie. Myślałam, że możemy po prostu miło spędzać czas.
Spotykaliśmy się niezbyt często, bo jednak dwoje dzieci, praca i hobby zabierają sporo czasu, a i Aleksander pracuje dużo. Ale potem nasze relacje stały się czymś więcej.
Nawet nie zauważyłam, jak Aleksander poznał się z moimi dziećmi i, ku mojemu zdziwieniu, bardzo szybko znalazł z nimi wspólny język. Widać było, że zarówno córka, jak i syn go lubią, dobrze się z nim bawią.
A potem Aleksander oświadczył się! Nawet nie myślałam o ślubie. Przeżyłam już to wszystko. Doświadczenie, jakie wyciągnęłam z poprzednich związków, nauczyło mnie, że lepiej być szczęśliwą niż dążyć do tego słynnego stempla w paszporcie.
Długo się wahałam, czy to naprawdę jest mi potrzebne. Nawet skonsultowałam się z dziećmi, a one również zaakceptowały Aleksandra. Postanowiłam powiedzieć mamie. I wtedy wszystko się posypało!
Mama, zazwyczaj spokojna i rozważna, zaczęła mnie ganić jak małą dziewczynkę.
– Życie cię niczego nie nauczyło?! Ślub chcesz brać? Masz dzieci do wychowania, wykształcić ich trzeba, a ty tylko o mężczyznach myślisz! Uważasz, że jestem ze stali? Jak długo jeszcze będę ci pomagać?
Tak, mama naprawdę dużo mi pomaga. Jest nauczycielką. Kończy pracę zwykle wcześniej niż ja i odbiera młodszego syna z przedszkola. Często odrabia lekcje z moją córką. Zazwyczaj zajmuje się dziećmi, dopóki wracam z pracy.
Dzięki pomocy mamy mogę sobie pozwolić na siłownię, basen, a czasem choćby na manicure.
Mama rękami i nogami sprzeciwiała się mojemu ślubowi. Z jednej strony ją rozumiem – jako matka chce dla mnie jak najlepiej, ale stawiać na mnie krzyżyk to już przesada. A ona tak właśnie uważa. Mówi, że skoro zaczynam piąty dziesiątek, powinnam się uspokoić i dać spokój z mężczyznami. Ale ja nie czuję się staro!
Zdecydowaliśmy, że nie będziemy robić hucznego wesela, tylko ładną ceremonię z sesją zdjęciową. Znalazłam sobie uroczą białą sukienkę. Krótką, z rozkloszowaną spódnicą i odkrytymi ramionami. Wyglądałam w niej świetnie – dzięki mojej figurze mogę sobie pozwolić na takie rzeczy.
Ale w dniu ślubu sukienka zniknęła! Ukradła ją moja własna matka. Rano poszłam do salonu kosmetycznego w naszym bloku, na parterze. W tym czasie mama miała zajmować się dziećmi.
Właśnie wtedy ukryła moją sukienkę! Mama tłumaczyła, że chce mnie powstrzymać przed kolejnym błędem. Mówiła, że nie znam się na ludziach i znowu wybrałam kogoś nieodpowiedniego.
O drugim mężu mama mówiła zresztą to samo.
– Córciu, naprawdę nie widzisz, z kim się związałaś? – pytała mnie przed moim drugim ślubem. A ja wtedy faktycznie nic nie widziałam. Kochałam go i patrzyłam na świat przez różowe okulary.
Ale teraz jest inaczej! Aleksander jest poważny, ma dobrą pracę, dochody, własny samochód. Ma też mieszkanie, choć służbowe. Ale i tak planujemy mieszkać u mnie.
W panice nie wiedziałam, co robić. Byłam na mamę bardzo zła. Znalazłam biały żakiet, top z cekinami i spódnicę. W takim stroju pojechałam do urzędu.
Mama myślała, że kradzież sukienki powstrzyma mnie przed ślubem, ale nic z tego. Dziś Aleksander przenosi swoje rzeczy do mnie. A mama powiedziała, że jeśli jestem taka mądra, to teraz mam radzić sobie sama. Powiedziała, że już nie będzie odbierać wnuków, zajmować się nimi ani pomagać przy lekcjach. Dlaczego ona tak mnie traktuje? Przecież jest babcią! Czym zawiniły jej wnuki?