Mamy bardzo zżytą rodzinę. Ale teraz chcę opowiedzieć właśnie o naszej ciotce Marii, rodzonej siostrze mamy. Ciotka Maria sama wychowywała swoje dzieci, teraz są już całkiem dorosłe: córka Marta i syn Andrzej.
Być może dlatego, że ciotka Maria starała się wynagrodzić dzieciom to, że rosły bez ojca, nie potrafiła postrzegać ich jako dorosłych i samodzielnych ludzi. Przywykła ciągle się nimi opiekować, zawsze o nich troszczyć i codziennie im coś doradzać. Niemniej jednak dzieci dorosły, teraz są samodzielnymi i odpowiedzialnymi dorosłymi ludźmi.
Pewnego wieczoru ciotka Maria przybiegła do nas we łzach i jeszcze od progu wykrzyknęła:
– Dziewczyny, mój Andrzej się ożenił! Wyobrażacie sobie? Andrzej się ożenił!
Byłyśmy z mamą w szoku. Ale ciotka nie dała nam nawet słowa wtrącić, od razu od progu zaczęła opowiadać, często pociągając nosem. Zaczęła narzekać na swojego niewdzięcznego syna, Andrzeja.
– Mario – odważyła się przerwać ciotkę mama. – Chciałaś powiedzieć, że nasz Andrzej się zaręczył? To skąd te łzy? Trzeba się cieszyć! Gratuluję ci, jesteś teraz teściową!
– Ależ nie, siostro, w tym rzecz – znowu zaczęła lamentować nasza ciotka Maria. – Gdybyż on najpierw się zaręczył. Ale mówię ci, mój syn Andrzej, okazuje się, że już się ożenił. Przecież pamiętasz, że spotykał się z Anną?
– No oczywiście, pamiętam. Bardzo dobra ta dziewczyna Anna, mnie też się podoba.
– Okazuje się, że nie taka z niej dobra ta Anna! Dzisiaj przyszli do mnie oboje tacy szczęśliwi z tortem i położyli przede mną na stole świadectwo ślubu. Postawili mnie przed faktem!
– Ojej, nawet nie wiem, co ci powiedzieć, Mario! Sama jestem zaskoczona.
– Poświęciłam dla niego całe życie, żeby stał się dobrym człowiekiem. A on tak ze mną postąpił! Jak on mógł? To wszystko przez tę Annę, moją nowo upieczoną synową. Ot, mam teraz synową, wzięła mojego syna w swoje ręce, że już własnej matki nie uznaje.
– Ciociu Mario, nie przesadzajcie. Wasz Andrzej zawsze był samodzielny w swoich działaniach – wtrąciłam się wreszcie do rozmowy, ignorując groźne spojrzenie mojej matki. – I poza tym, jak rozumiem, wesela w ogóle nie było?
– Tak, nie było wesela. Powiedzieli mi, że nikt nie wiedział, i rodzice Anny też nie byli w temacie, że młodzi się pobrali. Ale ja tego nie rozumiem, jak ja teraz rodzinie w oczy spojrzę, co mam wszystkim powiedzieć? Że własnemu synowi na wesele żałowałam pieniędzy. Co oni teraz o mnie powiedzą?
– Daj spokój, teraz często tak się pobierają. Szczególnie jeśli ludzie nie mają pieniędzy – powiedziała mama.
– Ależ ja dla takiej sprawy nawet sama wzięłabym kredyt, żeby urządzić wesele – oburzyła się ciotka Maria – jeśli chodzi tylko o pieniądze.
– Oj, Mario, uspokój się już z tymi kredytami – nie na żarty oburzyła się moja mama. – Masz mało swoich kredytów? Już się ich nabrałaś! Już się obłowiłaś w kredyty, a teraz córka Marta musi je razem z tobą spłacać. Dziewczyna sama niedługo będzie wychodzić za mąż, a ty jej życia nie dajesz, całą pensję zabierasz. Teraz i synowi chcesz te swoje kredyty narzucić? Ty weźmiesz, a płacić i tak będzie syn. Nie rozumiem cię tu wcale. Już bez ciebie jakoś dzieci sobie poradzą, co i kiedy brać. Chcieli po cichu się pobrać, więc tak zrobili. Choć nie bardzo rozsądnie, oczywiście, mogli chociaż powiedzieć bliskim. Ale to ich sprawa, zrozum też!
Tego wieczoru jeszcze długo siedziałyśmy w kuchni i uspokajałyśmy siostrę mamy, Marię. Bo rzeczywiście, jakby nie było, powinniśmy cieszyć się z Andrzeja. Rozmawiałyśmy długo, ale kiedy ciotka Maria szła do domu, nadal była bardzo zła na synową Annę. Mówiła, że to wszystko jej wina.
Ale wkrótce życie wszystko poukładało. Po roku Andrzej i Anna doczekali się synka, a ciotka Maria stała się taką szczęśliwą babcią. Tylko o wnuku mowa. A Annę pokochała jak rodzoną i zawsze teraz nazywa ją „moja córeczka”.