Teściowa zabrania mi nosić w domu koszulki męża – powinnam być zawsze elegancka i umalowana
Są kobiety, które przez całe życie wyglądają, jakby były zapięte na ostatni guzik: wyprostowane plecy, fryzura, zadbana twarz i stylowe ubrania o każdej porze dnia. Prawdziwe spadkobierczynie brytyjskiej rodziny królewskiej, niczym mniej!
Nigdy tego nie rozumiałam – po co to wszystko? Dla własnego męża? Ale jeśli nie kocha i nie ceni swojej żony taką, jaka jest, to żadne sztuczki nie pomogą. Zawsze mam ochotę powiedzieć takim kobietom, żeby w końcu się rozluźniły i zaczęły żyć dla własnej przyjemności.
Zakochałam się w Jarosławie właśnie dlatego, że przy nim nie musiałam udawać. Poznaliśmy się na mojej pierwszej pracy – na imprezie firmowej: przypadkowo na siebie wpadliśmy, a ja rozlałam czerwone wino na niebieską sukienkę.
No i co? Wielka tragedia! Zabrałam z choinki błyszczącą girlandę i po prostu zawiązałam ją na piersi, zakrywając plamę. Jarosław mówi, że właśnie tą lekkością i prostotą w podejściu do codziennych drobiazgów go ujęłam.
Dziś mamy z Jarosławem dwie wspaniałe córki, wszystko układa się dobrze. Jedyną osobą, której przez te wszystkie lata przeszkadza moja beztroska i nasze rodzinne szczęście, jest moja teściowa.
Trzeba przyznać, że jest ona moim zupełnym przeciwieństwem. Ma prawie 67 lat, a wciąż wszędzie chodzi na obcasach, z fryzurą, i chyba nawet śmieci nie wyrzuci bez pomalowanych ust.
Ja natomiast, zarówno w domu, jak i na zewnątrz, stawiam na naturalność. Mój makijaż jest skromny, ubieram się wygodnie, a obcasów nie nosiłam od co najmniej siedmiu lat. I czuję się z tym świetnie!
Kiedyś teściowa tylko marudziła, ale teraz przeszła do otwartej krytyki.
– Anno, wybacz mi szczerość, ale zauważyłaś, że przytyłaś w ostatnich latach? – zapytała mnie pewnego dnia z wyraźnym niezadowoleniem.
Tak, po narodzinach drugiej córki cztery lata temu przybrałam ponad dziesięć kilogramów. I co z tego? Mi to nie przeszkadza, a Jarosław kocha mnie taką, jaka jestem.
– A dlaczego to twoja waga cię nie martwi? Mnie jest wygodnie w takiej formie, a Jarosławowi wszystko pasuje. Dziś już nie czasy, żeby wszystkich wtłaczać w standardy modelek – odpowiedziałam.
– Kochana, nie chcę cię martwić, ale cokolwiek sobie wasze pokolenie nie wymyśli, rzeczywistości nie zmienicie. Mężczyźni zawsze pozostaną mężczyznami i będą wybierać szczupłe i piękne kobiety. Jeśli nie chcesz stracić męża, to przestań chodzić po domu w jego rozciągniętych koszulkach i tym okropnym szlafroku. Weź się w garść! Aż przykro patrzeć! – skrzywiła się teściowa.
Nie mogłam tego znieść i powiedziałam jej wprost, co myślę o jej obsesji na punkcie młodego wyglądu, mimo że jest już na emeryturze.
– Praca nad sobą nie zna wieku ani dni wolnych. Tego nie zrozumiesz. Ale ja wiem jedno – mój mąż nigdy mnie nie zdradził. A ty możesz być tego pewna, chodząc w takim niechlujnym stroju? Niedawno widziałam Jarosława z jakąś młodą dziewczyną. Powiedział, że to koleżanka z pracy. Pomyśl sobie, co chcesz – powiedziała złośliwie i wyszła.
Nie mogłam znaleźć sobie miejsca po tej rozmowie. Teściowa naprawdę potrafi zatruć człowiekowi życie!
Nie, jestem w stu procentach pewna swojego Jarosława. Bo jeśli zacznę wątpić, to będzie koniec – nie będzie już odwrotu.
Ta wiedźma mogła to wszystko zmyślić, żeby mnie zranić!
Nie jestem naiwna. Wiem, że czas mija, uczucia trochę się wyciszają. Jesteśmy razem od ponad dziesięciu lat – to poważny staż. Dlatego uważam, że Jarosław może na kogoś spojrzeć, a nawet trochę poflirtować, ale nigdy mnie nie zdradzi. Mamy przecież dwie córki!
Nie zgadzam się z teściową. Jeśli codziennie urządzać komuś święto, w końcu to spowszednieje – przestanie być czymś wyjątkowym. To jak jedzenie tortu codziennie – traci się radość i nowość wrażeń.
A jeśli na co dzień jestem zwyczajna – w szlafroku, koszulce, piżamie – to te rzadkie momenty, gdy się wystroję lub założę seksowną bieliznę, będą jeszcze bardziej wyjątkowe. Mąż będzie czekał na te dni jak na święto!