Kiedy Nina została porzucona przez męża, została sama z dwiema córkami. Wtedy jej rodzice przychodzili do niej codziennie: gotowali, sprzątali, zmywali, odprowadzali dziewczynki do przedszkola, a później do szkoły. Minęły lata, dzieci podrosły, Nina dziś radzi sobie świetnie sama. Postanowiła nawet wyjść ponownie za mąż — i została tylko jeden problem. Jak odebrać rodzicom klucze do własnego mieszkania

— Nawet nie mam pojęcia, jak zabrać mamie i tacie klucz do mojego mieszkania — mówi Nina. — Bez kłótni się chyba nie obejdzie. Ale tak żyć już się nie da. Oni kompletnie nie czują granic — ani mama, ani tata. Zachowują się tak, jakby miała piętnaście lat. Wchodzą wszędzie, zaglądają do wszystkiego, kontrolują każdy aspekt naszego życia.

Nina ma teraz 37 lat, jest po rozwodzie, wychowuje dwie uczennice, i ogólnie układa jej się dobrze: małe, ale własne mieszkanie, pracę, samodzielne córki, na które już dawno można liczyć. Choć oczywiście pierwsze lata po rozwodzie z dwiema małymi dziewczynkami były bardzo trudne.

Prawdę mówiąc, poradziła sobie głównie dzięki rodzicom — pomogli z mieszkaniem, załatwili miejsce w przedszkolu, odbierali dziewczynki, siedzieli z nimi, kiedy chorowały, a potem, gdy zaczęła się szkoła, odprowadzali i pomagali w lekcjach.

Nic dziwnego, że od pierwszego dnia mama Niny miała duplikat kluczy do mieszkania córki.

I w tym mieszkaniu rodzice czują się jak u siebie. Przychodzą, kiedy chcą, otwierają drzwi własnym kluczem, wkładają jedzenie do lodówki, sprawdzają garnki, potrafią coś ugotować — bo wnuczki „przecież chciały naleśników”. Z jednej strony to pomoc, a z drugiej… Nina chciałaby choć odrobiny szacunku do jej prywatnej przestrzeni. Mama bez skrupułów otwiera szafy, przekłada rzeczy, przegląda torby, czyta karteczki.

— A co takiego? — mówi. — Leżało na komodzie, to zajrzałam. To sekret jakiś?

Nina czuje się jak nastolatka, która boi się, że rodzice znajdą coś prywatnego, bardzo osobistego, czego absolutnie nie powinni oglądać. I trudno nawet wyobrazić sobie, co wtedy będzie.

Rodzice nie lubią, gdy Nina wspomina o jakichś mężczyznach. Nie chcą, by z kimś układała sobie życie — twierdzą, że ledwo poradzili sobie z jej problemami, a więcej im do szczęścia nie potrzeba.

Kiedyś Nina tylko wzruszała ramionami. Po co się kłócić z rodzicami? „Tak, mamo”, „oczywiście, mamo”, „masz rację, mamo”. Ale ostatnio w jej życiu pojawił się bardzo fajny mężczyzna. Rozwiedziony, samodzielny, interesujący. O poważnych planach mówić za wcześnie, ale dzięki niemu Nina po raz pierwszy pomyślała, że czas się w końcu uwolnić spod rodzicielskiej kontroli. W tym wieku siedzieć w domu i słuchać się mamy? To już naprawdę przesada.

Rodzicom należy się wdzięczność za pomoc. Bez nich byłoby jej potwornie ciężko.
Ale dziś Nina radzi sobie świetnie sama. I ta „pomoc” coraz częściej staje się ciężarem. To już nie wsparcie — to kontrola.

I tu pojawia się najprostsze, a jednocześnie najtrudniejsze pytanie:
Jak odebrać własnym rodzicom klucz do swojego mieszkania?

Jak poprosić, żeby nie przychodzili, gdy jej nie ma? Żeby nie otwierali drzwi bez zapowiedzi?

Dla Niny to naprawdę problem — jak powiedzieć rodzicom, że czas zwrócić klucz.