Przypadkowo poszedłem na randkę z dziewczyną, z którą miał się spotkać mój syn.
Minęło już trochę czasu od niespodziewanej śmierci mojej żony, i w domu zostaliśmy tylko ja, Wojciech, i mój syn Jan. Na początku dzieliliśmy wspólny ból i wspieraliśmy się nawzajem w tym trudnym okresie. Jednak, jak to często bywa, czas leczy rany, a życie stopniowo wraca do normalnego rytmu.
Moja żona, Katarzyna, i ja nie mogliśmy nazwać naszych relacji burzliwymi i pełnymi pasji. Pobieraliśmy się młodo, ponieważ zaszła w ciążę, i to była przyczyna naszego ślubu. Nie mogłem powiedzieć, że byliśmy szaleńczo zakochani, ale nigdy nie żałowałem, że mam Jana. Przez lata żyliśmy jak dobrzy przyjaciele, dzieląc obowiązki. Była świetną gospodynią domową i troskliwą matką, a ja pracowałem, zapewniając rodzinie byt. Wszystko wydawało się nam obojgu odpowiadać, a kłótnie zdarzały się rzadko.
Śmierć Katarzyny przyszła nagle, jak grom z jasnego nieba. Nigdy wcześniej nie skarżyła się na serce, a zawał był dla mnie prawdziwym szokiem. Miałem wtedy tylko czterdzieści lat i zostałem wdowcem. Całe życie spędziłem z jedną kobietą, i teraz zupełnie nie wiedziałem, jak sobie radzić w świecie samotności. Dlatego w pełni poświęciłem się pracy i zacząłem aktywnie zajmować się remontem domu.
Przez wiele lat naszego małżeństwa z Katarzyną mieszkaliśmy w tym domu, a Jan tu dorastał. Ale teraz, gdy minął już ponad rok od śmierci żony, Jan zaczął wyrażać swoje zaniepokojenie moją samotnością. Zaczął sugerować, że powinienem poznać kogoś nowego, żeby nie pozostać sam. Początkowo odrzucałem te sugestie, mówiąc, że nie potrzebuję nowych relacji, że świetnie sobie radzę sam. Ale Jan nie dawał za wygraną, a jego uporczywość zaczęła mnie niepokoić.
Jan, będąc młodym i pełnym energii, zaczął szukać mi odpowiedniego partnera. Opowiadał o swoich znajomych, którzy szukali relacji, i doradzał mi spróbować poznawania ludzi przez internet. Byłem uparty i nie chciałem słuchać jego rad, ale on nie przestawał mnie namawiać.
Z każdą rozmową z synem zaczynałem czuć, że wywiera na mnie presję, manipuluje mną. Jan był przekonany, że wie, czego potrzebuję, lepiej niż ja sam. Wkrótce jego przekonania przerodziły się w otwarte i uporczywe żądania. Zaczął przyprowadzać do domu kobiety, które znajdował na różnych portalach randkowych, i organizować randki u nas w domu.
Nasze relacje z Janem zaczęły się napięte przez tę sytuację. Czułem, że wtrąca się w moje życie osobiste, nie uwzględniając moich pragnień i uczuć. Każda nowa randka była dla mnie męczarnią, i coraz bardziej czułem się jak więzień własnego syna.
Z czasem Jan coraz bardziej nalegał, żebym założył nową rodzinę i dał mu rodzeństwo. Uważał, że to będzie najlepszy sposób, żeby pomóc mi zapomnieć o Katarzynie i iść dalej. Moje pragnienie życia w samotności i wspominania mojej zmarłej żony było dla niego niezrozumiałe i nie do przyjęcia.
Nasze relacje stały się napięte, a ja czułem się uwikłany w sieć, którą stworzył Jan. Rozumiałem, że mój własny syn nie szanuje mojego zdania i chce kierować moim życiem. Ale byłem zbyt słaby, żeby stanąć na nogi i powiedzieć „nie” jego uporczywym próbom.
Tak więc moje dni stały się wypełnione rozmowami o nowych znajomościach, randkach i dyskusjach o przyszłej rodzinie, którą Jan tak uporczywie próbował stworzyć. Czułem, że nie mam już kontroli nad swoim życiem, a to było tak przytłaczające, że zaczęło wydawać się, że żyję w cieniu własnego syna, pozbawiony możliwości podejmowania własnych decyzji.
Moja próba zachowania niezależności i samotności nie powiodła się, a ja znalazłem się w wirze, który stworzył Jan. Ta historia stała się historią mojej utraty samookreślenia i niezależności, a ja czułem, że moje życie teraz całkowicie zależy od woli i nastrojów mojego własnego syna.
