Kilka tygodni temu do mojego męża przyszła jego siostra i opowiedziała, jak teraz żyje jej syn. Po tym wszystkim mąż oddał jej wszystkie nasze oszczędności, które zbieraliśmy dla córki na mieszkanie

Mam 46 lat, z czego 23 lata jestem mężatką. Jarosław jest starszy ode mnie o 3 lata. Mamy 20-letnią córkę, która studiuje i póki co mieszka z nami. W niedalekiej przyszłości planujemy kupić jej mieszkanie i specjalnie na ten cel odkładamy pieniądze.

W naszej rodzinie większość pieniędzy zarabia mąż, jest ciągle zajęty, prawie cały czas spędza w pracy. Ja też pracuję, ale zarabiam znacznie mniej. Na nasz budżet to nie wpływa znacząco.

Jednak nie zawsze tak było. Około 15 lat temu to ja byłam głównym żywicielem rodziny i radziłam sobie z domowymi obowiązkami. Jarosław miał wtedy problemy z pracą, został zwolniony. Potem znalazł pracę, ale okazało się, że jest to niewłaściwe miejsce.

– Tutaj są perspektywy – powiedział Jarosław po półrocznym bezrobociu – na początku będą mało płacić, ale w przyszłości mogę zostać dyrektorem oddziału albo grupy oddziałów.

I czekał na te perspektywy przez 6 lat. Tam jego przyjaciel z uczelni zarządzał firmą i ciągle go zwodził: jeszcze trochę, poczekaj. Dobrze, że ja miałam wtedy dobrą pracę.

Wkrótce zaproponowano mi stanowisko zastępcy dyrektora, zaczęłam przynosić do domu dobre pieniądze, niepowodzenia męża jakoś nie były wtedy zauważalne.

Potem zmieniło się kierownictwo w mojej pracy, przyszli nowi ludzie, z którymi nie mogłam się dogadać, a mąż zrezygnował ze swojej „perspektywicznej” pracy. Na nowym stanowisku osiągnął to, na co czekał przez 6 lat.

Wtedy zdecydowaliśmy, że znajdę coś spokojnego i zwyczajnego, a mąż będzie zarabiał na rodzinę. Kupiliśmy mężowi samochód, zrobiliśmy remont, żyliśmy dostatnio. Pieniądze odkładaliśmy na mieszkanie dla córki. A teraz dowiedziałam się, że tych pieniędzy już nie mamy.

Mąż ma siostrzeńca, Michała, syna swojej siostry. To jemu mąż oddał wszystkie nasze oszczędności, nawet nie konsultując się ze mną. Najważniejsze, że przez te wszystkie lata nie mieliśmy bliskiego kontaktu z jego siostrą, sporadycznie dzwoniliśmy, rzadko składaliśmy życzenia na święta.

Nawet na weselu Michała nie byliśmy, nie wiem, czy nas nie zaprosili, czy też wesela nie było z powodu braku pieniędzy. Oni nadal mają problemy finansowe, ani siostra męża, ani Michał nie mają pieniędzy.

Siostrzeniec męża ma 30 lat. 8 lat temu ożenił się i rok temu urodziło im się trzecie dziecko. Kilka tygodni temu siostra Jarosława zwróciła się do niego z prośbą o pomoc:

– Pomóż, jest nam ciężko, młodym zaraz bank zabierze mieszkanie, bo mają duży dług. A ty dobrze zarabiasz, pomóż! Synowa ciągle na urlopie macierzyńskim, syn stracił pracę, więc nagromadziły się długi. Gdzie młodzi z trójką dzieci pójdą? Do mnie do kawalerki?

Według mojej szwagierki, wszystkiemu winien teść, który odszedł od pierwszej żony do teściowej i urodził Jarosława. A Jarosław oddał pieniądze. Nie powiedział mi ani słowa, a kiedy prawda wyszła na jaw, odpowiedział, że zarabia i wydaje jak uważa za stosowne.

– To mój siostrzeniec! Ma trudne czasy! Musiałem mu pomóc! Córka? Córka mieszka z nami, żyje jak pączek w maśle, niczego jej nie brakuje. Na jej mieszkanie mamy jeszcze czas, żeby pomyśleć.

Przypomniałam mężowi, że kiedy to ja zarabiałam, nie oddawałam potajemnie pieniędzy moim krewnym, a też ich mam wielu. Mają też dzieci. Mamy rodzinę, czy jak? Nie podpisaliśmy intercyzy, więc powinieneś ze mną omówić tę decyzję.

Nie wiem, co robić, mąż oddał siostrze i siostrzeńcowi wszystkie nasze pieniądze i wątpię, czy kiedykolwiek nam je zwrócą. Nawet teściowa nie spodziewała się tego po Jarosławie, ale co ona może zrobić?