Gości zaprosiła, a cała jedzenie pochodzi z działu gotowych dań w supermarkecie! Taka z niej gospodyni

Kilka dni temu zaprosiła mnie na swoje urodziny sąsiadka Natalia.

– Zapraszam was na szóstą wieczorem, posiedzimy, uczcimy – powiedziała przez telefon.

Pół roku temu Natalia i jej mąż Igor kupili dom obok nas. Są od nas znacznie młodsi, ale szybko się zaprzyjaźniliśmy i zostaliśmy dobrymi sąsiadami.

I ja, i Natalia uwielbiamy gotować. Często odwiedzamy się nawzajem i wymieniamy przepisami. Natalia opowiada mi o swoich kulinarnych osiągnięciach i dziełach. Nasi mężowie zaprzyjaźnili się na tle wędkowania. Oboje uwielbiają to zajęcie. Okazało się, że mamy wiele wspólnego. Tak właśnie się zaprzyjaźniliśmy.

Wychowują malucha, który niedługo skończy trzy lata. Zaproponowałam Natalii pomoc w gotowaniu, ale powiedziała, że mąż będzie pilnował dziecka, a teściowa przyjedzie wcześniej i pomoże.

Przyszliśmy punktualnie o szóstej wieczorem. Na stole już wszystko stało, ale okazało się, że wszystko pochodzi ze sklepu. Byłam bardzo zaskoczona, ponieważ wiedziałam, że Natalia jest dobrą gospodynią i z pewnością będzie chciała zaprezentować gościom swoje kulinarne talenty. Zauważyła moje zdziwienie i powiedziała, że wszystko to przyniosła jej teściowa.

Teściowa właśnie poszła na spacer z maluchem. Natalia mogła spokojnie porozmawiać ze mną. Okazało się, że jej teściowa nie lubi gotować. Zawsze kupuje wszystko gotowe w sklepie. Raz w tygodniu gotuje tylko zupę.

Jej teściowa ma dwie prace naraz i często bierze dodatkowe zlecenia. Na gotowanie zupełnie nie zostaje jej ani czasu, ani sił.

Później Natalia opowiedziała, jak Igor przyszedł do nich w gości. Mama Natalii nakryła stół. Przygotowała wiele pysznych, domowych potraw. Igor jadł z przyjemnością i zachwalał, a potem zapytał, gdzie kupują takie pyszne sałatki.

Igor był bardzo zaskoczony, gdy usłyszał, że to domowe jedzenie i mama Natalii sama wszystko przygotowała. Nie spodziewał się, że ludzie nadal gotują w domu. Jego rodzina od dawna przyzwyczaiła się do kupowania wszystkiego. A w supermarkecie takich smacznych gołąbków nie zrobią.

Na początku teściowa próbowała przyzwyczaić Natalię do „właściwego” prowadzenia gospodarstwa. Tłumaczyła, że lepiej podjąć dodatkową pracę, niż tracić czas na gotowanie. Ale Natalia nie zmieniła swojego zdania. Widziała, że mimo ciągłego zatrudnienia teściowej i teścia, nie można ich nazwać zamożnymi i szczęśliwymi ludźmi. A jak mogą być zamożni, kiedy trzykrotnie przepłacają za gotowe jedzenie w supermarkecie?

Podczas uroczystości teściowa była bardzo miłą i towarzyską kobietą. Wieczorem Natalia spakowała jej całą torbę domowych smakołyków, a teściowa zachwalała swoją synową za kulinarny talent. Dobrze, kiedy ludzie potrafią akceptować siebie nawzajem i nie próbują niczego zmieniać. A jak wy sądzicie?