– Doskonale wiedziałeś, że mam dwoje dzieci, kiedy zaproponowałeś mi małżeństwo!
– Słuchaj, widzę, że jesteś zły. Ale czego od niej oczekujesz? Żeby oddała dzieci do domu dziecka? Jakie widzisz rozwiązanie tej sytuacji?
– Co? Wcale tak nie powiedziałem. Po prostu trzeba trochę zmniejszyć wymagania!
– Jakie wymagania? Na przykład kupić synowi mundurek szkolny, ale nie kupować mu butów? Albo kupić plecak, ale nie kupować zeszytów? Co takiego kupiła, że się wściekasz?
– Po prostu mnie to wszystko przerasta! – narzekał Gienek, spotykając się z przyjacielem, aby porozmawiać o swoich problemach.
– Stary, wyluzuj! Wszystkie kobiety są trochę szalone!
– Nie w tym rzecz! Ona już wyssała ze mnie wszystkie soki! I sumienie mi nie pozwala jej zostawić!
– Co się znowu u was wydarzyło?
– Odkąd jej były mąż przestał płacić alimenty na dzieci, jakby straciła rozum. A kto powiedział, że muszę wszystko sam ciągnąć? Wczoraj jeszcze mi powiedziała: „Doskonale wiedziałeś, że mam dwoje dzieci, kiedy zaproponowałeś mi małżeństwo!” A nic, że przekonywała mnie, że jej były mąż to porządny facet i nie zostawi swoich dzieci?
Stefan słuchał przyjaciela i nie wiedział, czy współczuć mu, czy raczej porządnie go zbesztać.
Znali się od dawna, może nawet za długo. Stefan doskonale wiedział, że dwa lata temu Gienek, zakochany po uszy w Iwonie, sam zaproponował jej małżeństwo. Można powiedzieć, że to ona próbowała go od tego odwieść, a i wiele innych osób też, ale on był pewien, że im się uda.
I tak, Gienek doskonale wiedział, że Iwona była wówczas po rozwodzie i została sama z dwójką dzieci. Młodsza córka miała dopiero dwa lata, a starszy syn pięć.
Oczywiście, dzieci rosną. Wydatki zawsze były i będą. I po co wtedy namawiał ją na trzecie, wspólne dziecko, skoro tak bardzo boi się dodatkowych kosztów?
Widać, że Gienek wtedy nie przemyślał wszystkiego do końca. Jak wynikało z jego opowieści, kilka miesięcy temu były mąż Iwony przestał płacić alimenty na dzieci. I chociaż wcześniej nie płacił tak dużo, jakby się chciało, to teraz wszystkie wydatki rodziny spadły na barki Gienka.
Iwona była w ciąży. Była już w ósmym miesiącu, więc odeszła z pracy, bo zbyt mocno się męczyła, miała opuchnięte nogi. Lekarz zalecił jej więcej odpoczynku, jeśli chce donosić ciążę.
Decyzję o jej odejściu z pracy podjęli wspólnie. Gienek czuł wewnętrzną radość, rozumiejąc, że niedługo zostanie ojcem, i zgodził się na wszystko. Tylko teraz, kiedy doszło do tego, że wszystko się na siebie nałożyło, zaczął się łapać za głowę.
Starszy syn Iwony miał już siedem lat. Koniec sierpnia, przygotowania do szkoły. Trzeba kupić to, trzeba kupić tamto. Oczywiście, za wszystko płacił Gienek, ale jego nerwy zaczęły siadać od tych ciągłych wydatków.
Jeszcze żonie musiał kupować różne witaminy, plus mnóstwo badań i analiz. Wszystko go denerwowało!
Nie miał odwagi powiedzieć tego Iwonie prosto w twarz, więc poszedł do baru, żeby się wyładować i podzielić swoimi zmartwieniami z przyjacielem. Stefan wyglądał na napiętego, jakby nie podzielał jego oburzenia.
– Słuchaj, widzę, że jesteś zły. Ale czego od niej oczekujesz? Żeby oddała dzieci do domu dziecka? Jakie widzisz rozwiązanie tej sytuacji?
– Co? Wcale tak nie powiedziałem. Po prostu trzeba trochę zmniejszyć wymagania!
– Jakie wymagania? Na przykład kupić synowi mundurek szkolny, ale nie kupować mu butów? Albo kupić plecak, ale nie kupować zeszytów? Co takiego kupiła, że się wściekasz?
– Po prostu nie miałem pojęcia, ile to wszystko kosztuje!
– Bo wcześniej cię to nie dotyczyło. Dawałeś jej tylko pieniądze na jedzenie i rachunki. Ona z pensji kupowała wszystko, co potrzebne dla dzieci, a teraz twoja żona jest w ciąży. Do ciebie to dochodzi?
Sam Stefan był żonaty od dziesięciu lat. Miał dwoje dzieci – chłopców. Kochał ich całym sercem. I tak, doskonale wiedział, że dzieci to droga przyjemność i wielka odpowiedzialność. Jeśli nie jesteś na to gotowy, to po co w ogóle mieć dzieci?
Nie do końca wiedział, jak przekazać to swojemu przyjacielowi, który potrafił do trzydziestu pięciu lat ani razu się nie ożenić.
– I co? Wiele kobiet mówi, że ciąża to nie choroba!
– Tak, tylko kiedy ostatnie miesiące ciąży przypadają na koniec lata, to nie jest tak łatwo. Upał jeszcze nikomu zdrowia nie dodał, zwłaszcza kobietom w ciąży. Już mają podwójne obciążenie.
– Dobra, przyznaję, tu nie mam racji. Ale co zrobić z ojcem jej dzieci?
– A co możesz zrobić?
– Nie wiem, dlatego pytam.
– Dowiedziałeś się, dlaczego nie płaci alimentów?
– Bo miał wypadek i leży w szpitalu. Może jeszcze rok będzie się rehabilitował, a ja mam przez cały ten czas karmić jego dzieci!
– Nie musisz karmić jego dzieci, ale dzieci swojej żony będziesz musiał!
– Ale to przecież jego dzieci!
– Mieszkają z nim? – zapytał stanowczo Stefan.
– Nie, z nami.
– Jeszcze jakieś pytania? Skoro dzieci mieszkają z wami, to teraz to wasze dzieci.
– Ale to nie są moje dzieci!
– Więc po co żeniłeś się z kobietą, która ma dwoje dzieci? Przecież było jasne, że prędzej czy później Iwona będzie potrzebować twojej pomocy. To nieuniknione. To życie!
– I co z tego? Rozumiem, że to życie. Ale nie mogę pojąć, dlaczego inni ludzie są tacy nieodpowiedzialni!
– A ty jesteś odpowiedzialny? – zapytał wprost Stefan.
– Oczywiście! Gdybym jej nie dawał pieniędzy, to byłbym nieodpowiedzialny.
– A gdybyś jeszcze nie marudził tutaj i teraz, to nie byłbyś dupkiem!
– Co? – Gienek spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem. – Co ty wygadujesz?
– Twoja żona jest w ciąży. Niedługo urodzi ci syna albo córkę, a ty siedzisz i narzekasz na nią w zadymionym barze. Nie jest ci wstyd?
– Nie narzekam na nią. Po prostu chcę się wygadać. Potrzebuję wsparcia!
– Może jeszcze chcesz pożyczyć pieniądze? Zarabiasz całkiem nieźle! Po co narzekać?
Stefan miał rację. Gienek naprawdę dobrze zarabiał jak na średnie standardy. Miesięcznie miał ponad sto tysięcy, czasem nawet pod dwieście. Teoretycznie za te pieniądze w ich mieście można by utrzymać dwie rodziny, a jeszcze pomóc rodzicom, a on rozkładał ręce i płakał.
– Po prostu mam też swoje wydatki. Wkrótce muszę wymienić opony, a jeszcze ich nie kupiłem!
– Mały pójdzie do szkoły i kupisz. Przecież nie zawsze będą takie wydatki!
– Mam wrażenie, że teraz to już nigdy się nie skończy…
– Wiesz, jeśli nie zmienisz swojego nastawienia, to obawiam się, że Iwona wkrótce znów zostanie sama, ale tym razem z trójką dzieci…
– Zwariowałeś? Nigdy jej nie zostawię! Kocham
ją!
– A jeśli ją kochasz, to spróbuj pokochać też jej dzieci. Wtedy nie będzie ci szkoda wydawać na nie pieniędzy!
– Jak mam je pokochać, skoro one kochają swojego ojca!?
– To proste, traktuj je jak małych ludzi, a nie jak przyczepę, która cię irytuje!
Stefan kilka razy widział, jak Gienek rozmawia z pasierbem. Chciał go wtedy uderzyć czymś ciężkim. Chłopiec podchodził do niego, proponował coś albo o coś prosił, a ten go odpychał, jakby to był wściekły pies. „Idź do mamy. Idź do mamy.” Na tym kończyła się ich rozmowa. Jak można mówić o miłości do dzieci w takiej sytuacji?
– To nawet nie są jeszcze ludzie!
– Bardzo się mylisz. To są ludzie. To są już małe osobowości. Nic, mam nadzieję, że kiedy urodzi się twój własny, zrozumiesz, jak bardzo się myliłeś.
– Zobaczymy! – odpowiedział niezadowolony Gienek i zaproponował zmianę tematu, bo i tak nie uzyskał wsparcia od przyjaciela.
Stefan nie zdołał przebić tej betonowej ściany w głowie Gienka, ale przynajmniej szczerze próbował…