Moja teściowa ma 47 lat, dba o siebie, nosi modne fryzury, kupuje modne ubrania, ładnie się maluje i biega wszędzie na obcasach, pracuje w salonie fryzjerskim. Jest piękną i mądrą kobietą, ale, gdyby ktoś wiedział, jak trudno się z nią żyje
Doskonale rozumiem, że wielu ludzi teraz po prostu mnie nie zrozumie. Chociaż, być może znajdą się tacy, którzy myślą rozsądnie, myślą o swoich dzieciach i wnukach, a nie tylko o własnych interesach.
Nigdy nie spodziewałam się, że wyjdę za mąż za człowieka, którego matka będzie taka – zupełnie obojętna wobec swoich najbliższych.
Jak rozumiem, wartości rodzinne i tradycje nie były dla niej ważne jeszcze od czasów, kiedy wyszła za ojca mojego męża.
Moja teściowa nawet nie próbowała ratować rodziny, gdy jej syn, mój mąż Adam, był jeszcze bardzo mały.
Biologiczny ojciec mojego męża wiele lat temu po prostu odszedł do innej kobiety, pewnie z powodu obojętności swojej żony, a ona go nawet nie próbowała zatrzymać, chociażby po to, żeby syn miał ojca i żeby spróbować uratować rodzinę. W młodym wieku wiele osób popełnia błędy, a potem żałuje przez całe życie, dlatego lepiej chronić rodzinę, żeby dziecko mogło dorastać szczęśliwe z mamą i tatą.
Tak Adam dorastał – tylko pod opieką swojej matki. Nawet swojej babci nie pamięta, bo rzadko do nich przyjeżdżała.
Szczerze mówiąc, byłam bardzo zaskoczona, gdy po raz pierwszy zobaczyłam swoją przyszłą teściową. Miała wtedy już 45 lat. Wyobraźcie sobie: włosy wybielone farbą, kilogram tuszu na rzęsach i jaskrawoczerwona szminka. Jasny manicure, chodzi tylko na wysokich obcasach. No cóż, może to kwestia zawodu, pracuje przecież w salonie piękności.
Po naszym skromnym ślubie z Adamem zamieszkaliśmy z jego mamą. Ale bez ciepłych wieczorów w domu i wspólnych herbat na kuchni. Rano teściowa biegła do pracy, bo pracowała tylko do południa, a popołudniami zawsze miała swoje sprawy: raz fitness, raz spotkania z koleżankami, raz imprezy, raz jakieś warsztaty, raz randki.
Zapytałam ją kiedyś: „Czy nie męczy się pani w tym wieku tak wszędzie biegać?”
Odpowiedziała: „A w jakim to wieku?”
W domu teściowa prawie nic nie je – tylko kawa z kanapką i warzywa lub owoce.
Rok po ślubie dowiedziałam się, że jestem w ciąży. To było dokładnie dwa lata temu. Byłam wtedy bardzo osłabiona, leżałam, a ona gościła swoje koleżanki w sąsiednim pokoju. Mój mąż nie rozumiał, co się dzieje, wołał mamę, a ona: „Nic się nie martw, zaraz przejdzie, może coś zjadła nie tak!”
A kiedy dowiedziała się, co się dzieje, z rozczarowaniem powiedziała: „No i po co myśleliście o dziecku tak wcześnie! Mogliście jeszcze trochę dla siebie pożyć, przynajmniej pięć lat!”
I ani śladu zachwytu czy radości z jej strony, byłam tak zdziwiona, że nie mogę tego opisać. Oto jaka mamy babcię.
Po narodzinach naszego synka, nie zmieniło się nic. Praca, fitness, koleżanki. Do wnuka teściowa prawie nie podchodziła, raz czy dwa potrząsnęła grzechotką i na tym się skończyło.
Pewnego razu teściowa przyszła z pracy, synek trochę płakał, a ja miałam pranie w pralce. A ona stała przy kuchence, parząc sobie kawę w tygielku.
Powiedziałam: „Mamo, mogłabyś potrzymać dziecko na chwilę, ja powieszę pranie?”
A ona nie zwróciła na mnie nawet uwagi, udawała, że nie słyszy. Podchodzę bliżej, a ona ma słuchawki w uszach na pełen regulator. Potem szybko wypiła kawę, przebrała się i wyszła. Kiedy opowiedziałam to mężowi, wzruszył ramionami – „No przecież wiesz, jaka jest nasza mama, zawsze taka była.”
Dziecko rosło, ale od babci nadal brakowało jakiejkolwiek uwagi. Mówiła, że nie jest nianią, młodzi powinni żyć własnym życiem, a jeśli zdecydowali się na dziecko, to niech sami je wychowują. Przestała nocować w domu, a pół roku temu spakowała swoje rzeczy, pożegnała się i poszła do jakiegoś mężczyzny.
I teraz planuje z nim ślub. Wnuk jej nie obchodzi, nigdy nie dała nam odpocząć. Wpada rzadko, po coś, pomacha ręką wnukowi i znika.
Moja własna mama mieszka daleko – podróż do niej jest bardzo długa. Byłaby wspaniałą babcią i pomagałaby nam z dzieckiem, ale nie może przyjechać – teraz bardzo narzeka na zdrowie. Ale wiem, że z radością opiekowałaby się wnukiem, piekła smaczne ciasta i robiła na drutach ciepłe skarpetki.
Swoją drogą, już wysłała nam kilka robionych na drutach ubranek dla dziecka. A, nota bene, jest tylko cztery lata starsza od mojej teściowej. Moja mama też rozwiodła się z moim ojcem, ale dopiero wtedy, kiedy już dorosłam, bo chroniła rodzinę dla mnie i mojego starszego brata. Nigdy nie zachowywała się tak, jak matka mojego męża.
Jestem bardzo urażona na moją teściową. Nie ma w niej ani krzty współczucia i żadnej minimalnej troski o nas, a żyje, jakby nas w ogóle nie było.
Żyje własnym życiem, myśli tylko o sobie. A w jej wieku powinna już myśleć o dzieciach, pomagać im, żyć ich życiem.
