Mąż oddał swojej matce wszystkie zamrożone dania, które przygotowałam na cały tydzień, ponieważ ona nie chce gotować sama. Mógłby dać jej pieniądze, jeśli chciałby jej pomóc

W weekendy zawsze staram się przygotować jedzenie na cały tydzień. Wybieram dania, które można zamrozić, a potem po prostu podgrzać. Moja rodzina lubi gołąbki, kotlety, pierogi i uszka. Kiedy trzeba, przygotowuję tylko dodatek lub sałatkę i obiad jest gotowy. Dużo pracuję, więc ciągłe spędzanie czasu przy kuchence jest trudne i po prostu brakuje na to czasu. Taki sposób przygotowywania domowych półproduktów jest dla mnie idealny.

Początek tygodnia roboczego, wracam wieczorem z pracy i otwieram zamrażarkę, żeby wyjąć coś na kolację. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że połowa zamrożonych zapasów zniknęła.

Poszłam do salonu, żeby zapytać męża, co się stało:

— Igorze, gdzie podziały się zamrożone dania, które przygotowywałam przez całe weekendy? Teraz nie ma nawet na dwa dni.

— Moja mama przyszła do nas i oddałem jej połowę. Brakuje jej pieniędzy na jedzenie do końca miesiąca, więc pomyślałem, że możemy jej pomóc — wzruszył ramionami mąż.

— Mógłbyś jej dać pieniądze. A nie to, co przygotowałam dla naszej rodziny, żeby nie stać po pracy przy kuchence.

— Ale ona jest już stara. Nie ma sił gotować. Czy ty naprawdę żalisz się, że jej daję jedzenie?

— Ona jest zdrową kobietą i wcale nie jest niedołężna. Czy teraz mam jeszcze gotować dla niej?

Moja teściowa mieszka w sąsiednim bloku. Tam się udałam.

Marta otworzyła drzwi i weszłam do jej mieszkania. Postanowiłam nie milczeć i od razu powiedzieć, co myślę:

— Proszę, nie zabierajcie już więcej jedzenia, które przygotowuję dla mojej rodziny. Jeśli brakuje wam pieniędzy, znajdźcie dodatkową pracę. Jesteście jeszcze w pełni sprawni. Jeśli nie chcecie szukać pracy, poproście syna, żeby was finansował. Ale gotowych dań z mojej zamrażarki już więcej nie zabierajcie. Spędzam weekendy na ich przygotowywaniu. To po prostu nie jest uczciwe. Miejcie sumienie!

Teściowa stała jak skamieniała. Poszłam i wyjęłam z jej lodówki wszystko, co mąż jej oddał.

Uważam, że postąpiłam słusznie. Jeśli chce pomagać matce, niech jej daje pieniądze. A gotować na dwie rodziny, pracując codziennie, nie zamierzam. A wy, jak byście postąpili?