Mąż oznajmił, że ma dosyć docinków od przyjaciół, że musi się tłumaczyć przede mną z każdej złotówki
Przed ślubem i założeniem rodziny z mężem omówiliśmy wszystkie szczegóły wspólnego życia i doszliśmy do porozumienia, że to ja będę zarządzać naszym budżetem domowym.
Dlaczego tak się stało? Mam talent do planowania i zarządzania finansami, co nauczyła mnie moja mama, która była wybitną księgową. Jako kobieta lepiej wiedziałam, co, kiedy i jak trzeba kupić, opłacić czy załatwić. I po ślubie wszystko szło zgodnie z planem.
Każdego miesiąca planowałam budżet w taki sposób, że zawsze mieliśmy wystarczająco pieniędzy na wszystko, a także odkładaliśmy „poduszkę finansową” na nieprzewidziane wydatki. Dzięki temu spokojnie przetrwaliśmy okres mojego urlopu macierzyńskiego, problemy w pracy męża, a później jego zwolnienie. Nawet gdy braliśmy kredyty, zawsze spłacaliśmy je na czas i nigdy nie popadaliśmy w długi. Zawsze udawało mi się jeszcze coś zaoszczędzić, a te pieniądze albo odkładałam, albo przeznaczałam na zakupy dla dziecka.
Tak przeżyliśmy w małżeństwie sześć lat. Jednak ostatnio dowiedziałam się, że mąż nie jest zadowolony z takiego układu. Odkryłam to przypadkiem. Pewnego dnia, gdy nadszedł czas na wpłatę części pensji do budżetu domowego, zapytałam go:
– Kochanie, chciałam ci przypomnieć, żebyś nie zapomniał przekazać pieniędzy na budżet domowy. Nie chcę umierać z głodu – zażartowałam.
– Od teraz zmieniam zasady w naszej rodzinie, kochanie – niespodziewanie oznajmił mąż. – Teraz to ja będę zarządzać budżetem – dodał stanowczo.
– Dlaczego nagle takie drastyczne i nieuzgodnione zmiany? – zapytałam zdezorientowana. Przecież ustaliliśmy to jeszcze przed ślubem. Przypominasz sobie, jak zanim zaczęliśmy kontrolować budżet, wydawałeś całą pensję w pierwszym tygodniu, a potem do następnej wypłaty żyłeś na owsiance bez cukru? – odpowiedziałam z oburzeniem.
– I co z tego? Ludzie się zmieniają, ja też się zmieniam. Nauczę się prawidłowo zarządzać pieniędzmi, nie martw się. W końcu jestem mężczyzną. Mam już dość docinków przyjaciół, że muszę prosić żonę o pieniądze i tłumaczyć się z każdej złotówki. Teraz to ja będę tym zarządzał. To przecież nic trudnego – próbował wyjaśniać mąż.
– Dobrze, niech będzie. Ale może przynajmniej wyjaśnię ci podstawowe zasady mojego planowania? A jeśli nie chcesz robić tego w ten sposób, mogę opowiedzieć o innych skutecznych metodach – zaproponowałam.
– …No dobrze, powiedz – zgodził się po chwili zastanowienia.
Nie wiem, jak teraz będzie wyglądało nasze życie, ale mam nadzieję, że jeśli mąż zastosuje się do tych zasad zarządzania finansami, wszystko będzie dobrze.
