Przyjechałam do domu po czterech latach z pieniędzmi na mieszkanie. Zaczęli wtedy synowie kłócić się między sobą, któremu pierwszemu mam kupić mieszkanie. Ale szybko ich uspokoiłam, mówiąc, że kupuję mieszkanie dla siebie. I wtedy się zaczęło! Synowie z synowymi zaczęli mi mówić, jaka to jestem zła, że żadna matka tak by nie zrobiła, ale mnie to nie obchodzi
Do Londynu nie pojechałam z własnej woli, dobrze mi się żyło w mojej wsi. Miałam swój dom, trzymałam gospodarstwo, uprawiałam ogród – jednym słowem, na życie mi wystarczało.
Z mężem rozwiodłam się dawno temu, już nawet nie pamiętam, jak wyglądał. Niczego mu nie było trzeba, pił bez umiaru, więc wyrzuciłam go z domu, myśląc, że lepiej być samej niż z takim mężem.
Miałam dwóch dorastających synów. Liczyłam na ich pomoc, myślałam, że jak dorosną, będą dla mnie wsparciem i pomocą.
Różnica wieku między nimi była niewielka, tylko dwa lata, więc wyprawialiśmy dwa wesela jedno po drugim: najpierw ożeniłam starszego syna, a rok później młodszego.
Problem polegał na tym, że obaj synowie przyprowadzili synowe do mojego domu. A nasz dom był niewielki, każdemu dałam po jednym pokoju, a dla siebie też zostawiłam jeden.
Ale odkąd w moim domu pojawiły się synowe, spokój mógł mi się tylko śnić. Dziewczyny nie mogły się dogadać, ciągle się kłóciły, wciągając mnie do tych sprzeczek. Nie miałam już siły tego słuchać.
Pewnego razu, kiedy znowu się pokłóciły o jakąś drobnostkę, a ja próbowałam je pogodzić, jedna z synowych powiedziała:
– A zamiast tu siedzieć i pouczać nas, jak żyć, lepiej by pojechała do Anglii do pracy i pomogła synom kupić mieszkania, żebyśmy nie musieli tu wszyscy gnieździć się razem.
Byłam zszokowana tymi słowami, nawet poczułam się urażona. Jak ona śmie mówić mi, co mam robić, w moim własnym domu?
Po tej rozmowie temat Anglii stał się stałym wątkiem w moim domu. Teraz nawet synowie wyrzucali mi, dlaczego siedzę w domu, kiedy inne matki zarabiają dla swoich dzieci na mieszkania.
Miałam już tego dość, więc spakowałam się i pojechałam. W Anglii pracowała już od wielu lat moja kuzynka, to ona mnie tam przyjęła, znalazła pracę i nauczyła, jak żyć.
– Nawet nie myśl o wysyłaniu pieniędzy swoim chłopcom! – zaczęła mnie pouczać. – Najpierw kup sobie mieszkanie, a jeśli zostaną pieniądze, wtedy możesz pomóc swoim dzieciom.
Tak właśnie zrobiłam, przyjechałam do domu po czterech latach z pieniędzmi na mieszkanie. Zaczęli wtedy synowie kłócić się, któremu pierwszemu mam kupić mieszkanie.
Ale szybko ich uspokoiłam, mówiąc, że kupuję mieszkanie dla siebie. I wtedy się zaczęło! Synowie z synowymi zaczęli mi mówić, jaka to jestem zła, że żadna matka tak by nie zrobiła, ale mnie to nie obchodzi.
Kupiłam mieszkanie i przepisałam na siebie. Teraz znowu wyjechałam do Londynu, jeszcze nie wiem, na co będę odkładać pieniądze.
Synowie dzwonią do mnie, mówią, żebym któregoś z nich wpuściła do mojego mieszkania.
Ale nie chcę tego robić. Bo jak wpuszczę jednego, to drugi się obrazi. A po co mi to?
W Anglii nawet mi się podoba, tutaj w końcu zaczęłam żyć. A dzieci są dorosłe, niech dbają o siebie same. No czy nie mam racji?
