Cała rodzina do mnie dzwoni i prosi, żebym oddała swój drugi samochód mojej kuzynce, bo jej mąż ją zostawił, a ona spodziewa się trzeciego dziecka. Jestem zdezorientowana i zaskoczona tym, bo przez te wszystkie lata ta kuzynka w ogóle o mnie nie pamiętała, zapomniała o moim istnieniu, a teraz nagle sobie o mnie przypomniała, kiedy dowiedziała się, że sprzedaję swoje auto

Tak się złożyło, że od dzieciństwa ciągle mnie porównywano z moją kuzynką. Oczywiście to ja miałam brać z niej przykład i naśladować ją.

Było to dla mnie tak męczące, że nie mogłam już na Marię patrzeć ani jej słuchać.

– Nasza Maria to taka mądra dziewczyna – chwaliła ją ciągle babcia – taka pilna, nie to co ty! I uczy się dobrze!

– Nasza Maria potrafi zrobić wszystko w domu – mówiła mama – wczoraj twoja ciotka Irena poczęstowała mnie ciastem, Maria sama je upiekła, a ty nigdy nawet nie umyjesz naczyń bez przypomnienia, jesteś taka nijaka i zupełnie bez celu w życiu.

– Maria złożyła papiery na ekonomię – mówił tata – to bardzo dobry i perspektywiczny zawód w dzisiejszych czasach, będzie dobrze zarabiać, a kim ty będziesz? Dziennikarką, co będzie pisać jakieś pamiętniki?

Czas mijał, ja i Maria kończyłyśmy już studia. Mnie zaproszono do pracy w gazecie, a kuzynka ze swoim dyplomem ekonomii dostała pracę jako menedżerka w jakimś biurze.

– O, to praca dla człowieka – zazdrościła mama – papiery przekłada, a ty biegasz z jednego końca kraju na drugi za jakieś grosze!

Potem kupiłam sobie dobre mieszkanie na kredyt i wyprowadziłam się od rodziców.

Osiągnęłam to wszystko w wieku 23 lat, tylko po to, by już nie słuchać o Marii i jej porównywaniu mnie z nią.

Niedługo potem, mimo spłacania kredytu, który zawsze spłacałam na czas, kupiłam sobie samochód, co prawda używany, ale jednak, teraz już sama prowadziłam i stałam się całkowicie niezależna.

Z czasem zaczęłam wyjeżdżać w zagraniczne delegacje, dodatkowo dorabiałam w różnych wydawnictwach, a odwiedzając moich rodziców, słuchałam nowinek o życiu mojej kuzynki, ale trzymałam się od niej z daleka.

Po pewnym czasie rodzice Marii, z pomocą babci, kupili jej dobre jednopokojowe mieszkanie, żeby miała własne lokum i dobrą przyszłość.

W wieku 25 lat moja kuzynka wyszła za mąż, mniej więcej w tym czasie jej firma zbankrutowała, a ona akurat nie szukała innej pracy, bo spodziewała się dziecka i miała wkrótce zostać matką.

– Ona wszystko robi dobrze w życiu – powtarzali krewni – w wieku 26 lat czas zostać matką, kobieta powinna być zamężna. A ty, ze swoją wolnością i niezależnością, zostaniesz na starość sama, nie będzie komu ci nawet szklanki wody podać.

Potem Maria urodziła drugie dziecko, a babcia, cicho, nikomu nie mówiąc, przepisała na nią swoje dwupokojowe mieszkanie, a sama przeniosła się do jednopokojowego mieszkania mojej kuzynki.

Kiedy Maria była w ciąży z trzecim dzieckiem, jej mąż nagle ją opuścił.

Miała 32 lata, tak jak ja, a wkrótce miało się jej urodzić trzecie dziecko, a na życie miała tylko alimenty. Ja spłaciłam kredyt na mieszkanie i dwa razy zmieniłam samochód na nowszy i droższy model.

– Posłuchaj mnie – zadzwoniła kiedyś babcia, kiedy wystawiłam mój drugi samochód na sprzedaż – myślałam, że powinnaś oddać ten samochód swojej kuzynce, a sobie później kupisz lepszy.

Nie mogłam uwierzyć, że babcia mogła mi coś takiego powiedzieć. Dlaczego miałabym to zrobić? Czy ja jestem jakaś bogaczka? Te pieniądze zarobiłam ciężką pracą, a teraz mam tak po prostu oddać samochód, w który włożyłam tyle sił i zdrowia?

– Dlaczego miałabym – mówię – dawać taki prezent kuzynce? To nie jest jakaś sukienka! Poza tym nie mogę się obyć bez samochodu, muszę pracować, muszę być zawsze mobilna, ten sprzedaję, a od razu kupuję następny od znajomego, mam tylko odłożone pieniądze na dopłatę.

– Twojej kuzynce teraz ciężko, jest rozwódką, ma małe dzieci, sama dobrze wiesz – mówi babcia – trzeba jej pomóc, niedawno urodziła trzecie dziecko, potrzebuje samochodu bardziej niż ty. Musi wozić dzieci do szkoły, do przychodni, na zajęcia dodatkowe. A ty jesteś sama.

– Babciu – odpowiadam cierpliwie i z szacunkiem – nie będę jej dawać takich prezentów. Wszystko, co osiągnęłam w życiu, zdobyłam sama, nikt mi nie dał mieszkania, nikt mi nie pomógł ani groszem, kiedy sama miałam ciężkie chwile. A Maria powinna była lepiej myśleć, zanim zdecydowała się na trzecie dziecko.

Babcia powiedziała, że nie mam sumienia i że jestem niewdzięczna. Ale komu miałabym być wdzięczna? Babci, która wybrała ulubienicę i najpierw pomogła jej kupić jedno mieszkanie, a potem przepisała na nią drugie? Albo niewdzięcznej kuzynce, która ciągle skarży się na swoje trudne życie i prosi krewnych o pieniądze?

Potem zadzwoniła do mnie sama Maria. Byłam zdumiona, to naprawdę brakowało jej wstydu.

– Cześć, siostro, słyszałam, że sprzedajesz samochód? Oddaj go mnie, moim dzieciom jest bardzo potrzebny, to przecież twoje rodzime siostrzeńce. A ja rozliczę się z tobą stopniowo, kiedy wrócę do pracy. Będę spłacać częściami. To przecież dzieci. Jak możesz tego nie rozumieć? Nie mogę być bez samochodu. Dla nich trzeba żyć i robić wszystko! To twoje siostrzeńce, powinnaś się o nie troszczyć, skoro sama nie masz swoich dzieci.

Dlaczego miałabym oddawać samochód kuzynom, tylko dlatego, że tego chce moja rodzina? I jeszcze.

Jaka praca? Za trzy lata? I kto wie, czy Maria znajdzie dobrą pracę po trzecim urlopie macierzyńskim z rzędu? Jak ona zdoła pracować z trójką małych dzieci?

Od razu odmówiłam kuzynce, wyjaśniając jej wszystko dokładnie. Nawet moja mama była oburzona, że rodzina o coś mnie prosi.

Moja mama zawsze dobrze odnosiła się do Marii, ale kiedy babcia zapisała jej swoje mieszkanie, to i jej to się bardzo nie spodobało.

– Twoja ciotka dzwoniła. Pokłóciłam się z nią o twój samochód. My też z tatą pomagaliśmy, kiedy kupowano Marii jednopokojowe mieszkanie, a długi nam oddają do dziś.

Moja ciotka zadzwoniła również do mnie:

– I nie wstyd ci – mówiła pewnie – odmawiać pomocy matce wielodzietnej? Nie masz własnych dzieci, to powinnaś cieszyć się za siostrę. Przecież i tak nigdy nie będziesz miała dzieci!

Odłożyłam telefon i już nigdy nie odbieram, kiedy dzwoni ktoś z rodziny, poza rodzicami.

I nie, nie jestem nikomu nic winna. To mój wybór – kariera, a potem dzieci. Maria dokonała swojego wyboru. Jak mam się odnosić do jej dzieci, dlaczego mam je utrzymywać?

Czy naprawdę powinnam jej pomagać tylko dlatego, że tego chce moja rodzina? Dlaczego miałabym coś robić dla siostrzeńców, skoro ich matka nigdy mnie nie lubiła i nawet teraz nastawia przeciwko mnie całą rodzinę?