Wszystko zaczęło się od zeszytu, który znalazłam w szafce nocnej męża, kiedy sprzątałam w jego pokoju. Tego zeszytu nigdy wcześniej nie widziałam, a mało kto teraz coś zapisuje na papierze, większość prowadzi zapiski elektroniczne. Dlatego ten zeszyt przykuł moją uwagę. I chociaż nie mam w zwyczaju grzebać w cudzych rzeczach, pozwoliłam sobie zajrzeć do tego zeszytu, a teraz bardzo tego żałuję

– Co mam robić, mamo? Wiktor mnie nie kocha. Ale mówi, że nie zamierza odchodzić z rodziny – zwierzyłam się swojej mamie, prosząc o radę.

Wszystko zaczęło się od zeszytu, który znalazłam w szafce nocnej męża, kiedy sprzątałam w jego pokoju. Tego zeszytu nigdy wcześniej nie widziałam, a mało kto teraz coś zapisuje na papierze, większość prowadzi zapiski elektroniczne.

Dlatego ten zeszyt przykuł moją uwagę. I chociaż nie mam w zwyczaju grzebać w cudzych rzeczach, pozwoliłam sobie zajrzeć do tego zeszytu, a teraz bardzo tego żałuję.

Zapisy w zeszycie były z dwóch stron. Z jednej strony był to dziennik, w którym mąż zapisywał swoje myśli. Nie robił tego codziennie, ale mniej więcej 2-3 razy w tygodniu. I wszystkie te wpisy dotyczyły jednego tematu – jego miłości do jakiejś Marty i bólu, że nie są razem.

O mnie nie było tam nic złego, ale też nic dobrego. „Z Anną ożeniłem się, kiedy zrozumiałem, że Martę straciłem na zawsze” – pisał mąż. Jak to rozumieć?

Nie wiem, co bardziej mnie zmartwiło, bo z drugiej strony zeszytu był coś w rodzaju raportu finansowego, gdzie mąż zapisywał wszystkie wydatki związane ze mną, odkąd jestem na urlopie macierzyńskim.

Nasza córeczka ma teraz półtora roku, a przez ten cały czas, poza niewielkimi zasiłkami macierzyńskimi, nie miałam żadnych innych dochodów. Przed urlopem macierzyńskim zarabiałam całkiem nieźle, ale niczego nie udało mi się zaoszczędzić, bo byłam młoda, chciałam się dobrze ubierać, gdzieś wyjeżdżać, czy pójść do kawiarni.

Oświadczyny Wiktora również przyszły nieco nieoczekiwanie. Znaliśmy się krótko. Zaprosił mnie kilka razy do kina, podarował kwiaty i tak się jakoś zaczęło

Wyszłam za niego, bo się zakochałam, myślałam, że z jego strony to także miłość, ale okazało się, że byłam dla niego wygodną opcją, by zapomnieć o swoim dawnym uczuciu.

Nie wiem, jak to możliwe. Przecież byłam przekonana, że ludzie biorą ślub z miłości. A tu taka niezrozumiała sytuacja.

Nie wytrzymałam i kiedy mąż wrócił z pracy, czekałam na niego z zeszytem w ręku. Zrozumiał wszystko i z zaskoczenia nawet nie krzyczał na mnie za grzebanie w jego rzeczach.

– Co to jest? – zapytałam.

– Przecież widzisz. Zeszyt – odpowiedział spokojnie.

– Widzę, że to zeszyt. Ale co to za zapiski? – powiedziałam.

– Anno, nie zaczynaj. Skoro trzymasz ten zeszyt w rękach, to znaczy, że już go przeczytałaś. Sama więc rozumiesz.

– Nie wszystko rozumiem, więc wyjaśnij. Dlaczego się ożeniłeś i żyjesz ze mną, skoro kochasz Martę?

– Żyję z tobą, bo z nią żyć nie mogę. Wyszła za mąż za innego, a co, mam być samotny przez całe życie? Nic nie mogę zrobić ze swoimi uczuciami, dlatego zapisuję je na papierze. Czemu robisz z tego problem? Żyję z tobą, więc wszystko jest w porządku – uspokajał mnie mąż.

– Wszystko w porządku? A te zapisy dotyczące wydatków? Liczysz każdą złotówkę, którą na mnie wydałeś! To nie jest normalne! Przecież jesteśmy rodziną.

– Jeśli byłaś uważna, nie uwzględniałem tam wydatków ogólnych, typu jedzenie czy środki do domu. Zapisywałem tylko to, co bezpośrednio na ciebie wydałem. I w przypadku rozwodu, uważam, że byłoby sprawiedliwe, gdybyś zwróciła mi te pieniądze – powiedział mąż, zbijając mnie z tropu.

– W takim razie ty też jesteś mi winien sporo, mieszkasz przecież w moim mieszkaniu, więc powinieneś mi zapłacić za wynajem. Tak to wygląda? – odparłam.

– Myśl, jak chcesz. Nie zamierzam cię do niczego przekonywać. Żyję z tobą i to wiele znaczy – wyjaśnił mąż i odszedł.

Pojechałam do mamy, żeby zapytać o radę, co mam robić, bo sytuacja jest naprawdę dziwna i nie da się tego opowiedzieć komuś obcemu.

Mama była zdziwiona tak samo jak ja, ale nie dała mi żadnej rady, mówiąc, że sama muszę podjąć decyzję, bo chodzi o moje życie i życie mojego dziecka.

– Powiem ci, żebyś się z nim rozeszła, a jeśli później z nikim ci się nie ułoży – będę winna. Będę winna również, jeśli powiem, żebyś mu wybaczyła, a potem będzie jeszcze gorzej – powiedziała mama.

Nie chce być winna, więc zrzuciła całą odpowiedzialność za podjęcie decyzji na mnie.

Mam tylko 28 lat, nie byłam przygotowana na takie wyzwanie i nie wiem, co robić. Proszę, doradźcie mi, bo moje życie dopiero się zaczyna, a nie chcę go przeżyć źle.