Syn z synową pojechali na wypoczynek, a ja zabrałam się za sprzątanie w mieszkaniu. I wtedy czekała mnie niespodzianka – przypadkiem znalazłam w jednej ze swoich szafek stos dokumentów, a jeden z nich poświadczał prawo własności do mieszkania. Zgodnie z nim mój syn kupił mieszkanie już rok temu i ani słowem mi o tym nie wspomniał. Kilka razy czytałam ten dokument, bo nie mogłam uwierzyć, że syn mnie okłamywał tyle czasu. Naprawdę? Andrzej, mój Andrzej, który tak usilnie wyjaśniał, czemu nie mają gdzie mieszkać, w rzeczywistości już dawno rozwiązał ten problem. Poczekałam na powrót syna, a potem postanowiłam z nim poważnie porozmawiać
Trzymałam w rękach dokumenty i nie mogłam uwierzyć, że mój rodzimy syn mógł mnie oszukać. Ale przecież w dokumentach jasno było napisane, że syn jest właścicielem mieszkania. I to już od roku. Po prostu nie wiedziałam, co teraz myśleć i jak się zachować.
Trochę ponad rok temu mój syn się ożenił. Synową chciał sprowadzić do mnie do domu, choć wiedział, że nie do końca mi się to podoba.
– Mamo, pomieszkamy u ciebie rok, a potem się wyprowadzimy. Rozumiesz, z pieniędzmi teraz krucho – tłumaczył syn.
Zdziwiłam się, bo Andrzej ma 27 lat, od dawna pracuje i całkiem dobrze zarabia, więc było mi to nieco podejrzane – gdzie są jego pieniądze i dlaczego sam nie może wynająć sobie mieszkania. Ale odmówić mu nie potrafiłam, pomyślałam, że różnie w życiu bywa, to przecież moje dziecko, zawsze gotowe do pomocy.
Zamieszkali u mnie, z założeniem, że to tylko na rok. Andrzej jest moim jedynym synem, szczerze wierzyłam, że kiedy trochę odetchną finansowo, z Martą znajdą własne lokum i zaczną żyć na swoim.
Płacili połowę czynszu, ale jedzenie kupowałam ja i trochę mnie to uwierało, bo prawie cała moja pensja szła na wyżywienie nas wszystkich. Mówiłam synowi, że powinni się dokładać, więc kiedy mu zwróciłam uwagę, to akurat tego dnia przynosił trochę produktów, a potem znowu czekali, aż ja wszystko kupię i jeszcze ugotuję.
Nie podobało mi się to, ale zaciskałam zęby, mając nadzieję, że młodzi szybciej uzbierają na mieszkanie.
A ostatnio syn z synową bardzo mnie zdumieli – powiedzieli, że jadą w Alpy na tydzień odpocząć, i to mimo że tam ceny są horrendalne, a oni ciągle skarżą się na brak pieniędzy.
Byłam zła, bo jak to – żyją praktycznie na mój koszt, a sami jadą na drogi kurort, odpocząć, jakby się strasznie napracowali.
Syn z synową pojechali, a ja zabrałam się za porządki w mieszkaniu. I trafiła mi się ta niespodzianka – przypadkiem znalazłam stos dokumentów, a wśród nich akt własności mieszkania. Według tego dokumentu mój syn kupił mieszkanie już rok temu i nie powiedział mi ani słowa.
Kilka razy przeczytałam dokument, nie mogąc uwierzyć, że syn mnie tak długo okłamywał. Czy to możliwe? Andrzej, mój Andrzej, który tak starannie wyjaśniał, dlaczego nie mogą zamieszkać gdzie indziej – w rzeczywistości już dawno to załatwił.
Poczekałam, aż syn wróci, po czym postanowiłam z nim poważnie pogadać. Jako matka starałam się mówić spokojnie, nie dawać ponieść się emocjom.
„Andrzeju,” – powiedziałam spokojnie – „znalazłam twoje dokumenty i chcę, żebyś mi wyjaśnił, dlaczego mnie okłamałeś. Mówiłeś, że nie masz pieniędzy, a ja się dowiaduję, że dawno kupiłeś mieszkanie. Dlaczego nie powiedziałeś prawdy?”
Widziałam, jak twarz syna się zmienia. Zamilkł na chwilę, potem opuścił głowę. Ale słowa, które wypowiedział, wcale mnie nie uspokoiły.
„Mamo, źle to rozumiesz. Myśleliśmy, że tak będzie lepiej. Postanowiliśmy chwilę pomieszkać u ciebie. Jesteś moją mamą, powinnaś mnie zrozumieć, a ja mam prawo tu mieszkać” – próbował się usprawiedliwiać.
„Andrzeju, to nie jest żadne tymczasowo. Nie myślałam, że tak postąpisz. Gdybyś potrzebował pomocy, zawsze byłam gotowa, ale nie w taki sposób! Obiecałeś, że to tylko na kilka miesięcy, a przez cały ten czas ukrywałeś fakt zakupu mieszkania. Mogłeś mi powiedzieć prawdę…”
Mój głos zadrżał, ale starałam się panować nad sobą, bo to był moment, w którym musiałam nie tylko się wygadać, ale też sprawić, by zrozumiał powagę sytuacji.
Andrzej swojej winy nie widział. Stwierdził, że jest dorosły i ma prawo robić, co chce. Znów mi przypomniał, że w tym mieszkaniu on też ma udziały, więc niczego nie łamie, a do swojego nowego mieszkania wprowadzi się, kiedy uzna to za stosowne.
Synowa stanęła po stronie męża.
– Andrzej jest tak samo właścicielem jak pani. Poza tym płacimy za rachunki. Czego jeszcze pani chce? Raportu z naszych finansów? – prowokacyjnie zapytała Marta.
A mnie jest tak przykro, że trudno to opisać. Czy jestem coś im dłużna? Przeciwnie, jako matka ucieszyłabym się z ich sukcesu. Nie rozumiem, po co było przede mną ukrywać zakup mieszkania, a teraz robić ze mnie winną.
Jak teraz z nimi rozmawiać i mieszkać razem?
