„Nie masz żadnej znajomej, która mogłaby zająć się dzieckiem w weekend?” – zapytała teściowa
— Powiedziałam jej jasno – proszę mnie dobrze zrozumieć, nie mam nic przeciwko temu, żeby Piotr pomagał pani w remoncie, ale w weekendy to ja pracuję, a on opiekuje się Zosią — opowiada trzydziestodwuletnia Iwona.
– Poza nim nie mamy nikogo, kto mógłby zostać z małą. A teściowa na to: „Naprawdę nie masz żadnej koleżanki, sąsiadki, która mogłaby posiedzieć z Zosią w sobotę czy niedzielę?” Jakby to było takie proste! Kto chciałby rezygnować ze swojego wolnego czasu, żeby zajmować się cudzym dzieckiem? Teraz nawet babcie nie zawsze chcą się angażować w takie sprawy…
Iwona i Piotr są małżeństwem od czterech lat i wychowują córeczkę, która ma niespełna dwa lata. Iwona jest na urlopie macierzyńskim, a Piotr pracuje jako jedyny żywiciel rodziny. Ostatnio jednak coraz trudniej im związać koniec z końcem – czynsz za wynajmowane mieszkanie rośnie, ceny w sklepach szybują w górę, a o innych wydatkach nawet nie ma co mówić. Jedna pensja to za mało, więc dodatkowy dochód stał się koniecznością. Niestety, na przedszkole jest jeszcze za wcześnie, a zatrudnienie opiekunki zupełnie im się nie opłaca.
W końcu Iwona znalazła rozwiązanie – kilka miesięcy temu zaczęła dorabiać w weekendy, nieformalnie, żeby trochę podreperować domowy budżet. Piotr natomiast przejął opiekę nad Zosią w soboty i niedziele, a w tygodniu podział obowiązków jest odwrotny. Dzięki temu udało im się nieco odetchnąć finansowo, kupić kilka potrzebnych rzeczy i poprawić jakość życia.
Wszystko szło dobrze, aż do momentu, kiedy teściowa oznajmiła, że potrzebuje pomocy.
— Kupiła nowe mieszkanie jako inwestycję na emeryturę. Blok został już oddany do użytku, ale mieszkanie jest w stanie deweloperskim i wymaga remontu — mówi Iwona. — Nie chce wydawać pieniędzy na ekipę, planuje, że zrobią wszystko z Piotrem sami. Wystarczy kupić materiały, obejrzeć filmy instruktażowe w internecie i do dzieła! Tylko przy trudniejszych pracach zamierzają skorzystać z pomocy fachowców, a resztę chcą zrobić własnymi siłami. Piotr jest zdolny, a teściowa twierdzi, że za czasów PRL-u sama potrafiła malować, szpachlować i kłaść tapety, więc nie widzi żadnych przeszkód.
Problem polega jednak na tym, że Piotr w weekendy zajmuje się córką i nie ma czasu na remont.
— Mówię mu, żeby wytłumaczył matce, że nie może, ale on nigdy nie potrafi jej odmówić – opowiada Iwona. – Zawsze się zgadza, bo nie umie powiedzieć „nie”. Już zaczął się denerwować i mówi, że w takim razie zabierze Zosię na budowę. Odpowiadam mu, czy zwariował? Przecież tam jest kurz, chemia i hałas, nawet dla dorosłych to nie jest zdrowe, a co dopiero dla dziecka! To nie wchodzi w grę.
Teściowa zaproponowała, że sama zajmie się wnuczką, ale Iwona nie ma do niej zaufania. W przeszłości były już sytuacje, które ją do tego skutecznie zniechęciły.
— Pewnego razu poprosiłam ją, żeby przez dwie godziny zajęła się Zosią, bo musiałam pójść do lekarza — wspomina Iwona. — Posadziła ją w piaskownicy i zostawiła samą na podwórku! Miała wtedy półtora roku! Poszła do mieszkania, tłumacząc się, że przecież patrzyła przez okno, a na podwórku było mnóstwo mam z dziećmi. Dobrze, że były, bo zaraz mnie o tym poinformowały. Od tamtej pory podjęłam decyzję – nigdy więcej nie zostawię Zosi pod jej opieką.
Teściowa uważa, że Iwona przesadza i specjalnie nie chce, aby Piotr jej pomagał – wszystko robi złośliwie. Twierdzi, że synowa mogłaby znaleźć rozwiązanie, gdyby tylko chciała – poprosić swoją mamę, przyjaciółkę albo sąsiadkę. Ale Iwona odpowiada, że jej mama mieszka daleko, koleżanki mają swoje życie i obowiązki, a wynajęcie niani to zbyt duży wydatek.
Co zrobić w takiej sytuacji? Jakie jest wasze zdanie?
