– Co za dzień, taki pechowy! – Irena położyła ręcznik na stole. Wzięła miotłę i zaczęła sprzątać rozbitą filiżankę z podłogi. Posprzątała w kuchni, a potem postanowiła wymienić żarówkę. Wyciągnęła drabinę, weszła na nią, wyciągnęła rękę i… poczuła chłód podłogi. Wstała i postanowiła wezwać pogotowie. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Irena otworzyła i znieruchomiała. – Oto moje szczęście – pomyślała

– Co za dzień!

Irena położyła ręcznik na stół, wzięła miotłę i zaczęła sprzątać rozbite kawałki filiżanki z podłogi.

– Mówią, że to na szczęście! Gdzie to szczęście?

Łzy pojawiły się w jej oczach.

Ostatnio nie miała szczęścia. To zgubiła torebkę w autobusie, to pokłóciła się z koleżanką w pracy. Chciała się wykąpać – w łazience nie działała żarówka. A teraz jeszcze ulubiona filiżanka…

Irena rozpłakała się.

Nie miała komu się poskarżyć, nikt jej nie wspierał. Była zupełnie sama. Samotna, nikomu niepotrzebna kobieta…

Rozwiodła się z mężem, nie miała dzieci i nie będzie mieć – tak jej powiedziano… Dlatego mąż odszedł.

Rodziców dawno nie było, z sąsiadami nie znalazła wspólnego języka.

Miała przyjaciółkę – i z nią się pokłóciła. A z mężczyznami też jej się nie układało. Miała już prawie czterdzieści lat, komu była potrzebna? Ani bogata, ani piękna…

Żyła skromnie w jednopokojowym mieszkaniu, praca-dom. Boże! Czemu wszystko jest takie złe?

Irena wypłakała się do syta… Otarła łzy – trzeba się czymś zająć.

Posprzątała kuchnię. Znalazła zapasową żarówkę. Wyciągnęła drabinę. Wspięła się… Sięgnęła po żarówkę. Poczuła chłód podłogi. Poruszyła się.

Zdawało się, że wszystko jest w porządku. Powoli wstała.

Wzięła telefon, doszła do kanapy, położyła się. Chociaż znalazła się na podłodze, wyglądało na to, że nic poważnego się nie stało…

Jednak postanowiła wezwać pogotowie.

Irena po prostu musiała komuś się poskarżyć, opowiedzieć o tym, co się stało.

Chciała, żeby ktoś jej współczuł… Choćby lekarz pogotowia!

Zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyła. Do mieszkania wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Irena usiadła na kanapie, a jemu zaproponowała krzesło.

Mężczyzna przysunął krzesło do kanapy.

– No, opowiadajcie! Co się stało?

Irena myślała, że przyjedzie kobieta. Wydawało jej się, że kobieta okaże więcej współczucia. Jak wyjaśnić mężczyźnie, co ją trapi?

Ale kiedy spojrzała w jego jasne, spokojne szare oczy, poczuła się pewniej i opowiedziała wszystko.

Lekarz dokładnie ją zbadał. A Irena, mimo złego samopoczucia, zauważyła, że mężczyzna był bardzo przystojny.

I ten dobry wzrok, szare oczy z ciemnymi rzęsami. I przyjemny głos. Nagle poczuła się spokojna, jakby wszystko było dobrze.

Lekarz skończył badanie.

– Nic poważnego, miała pani szczęście! Ale lepiej trochę poleżeć i się uspokoić. Bardziej się pani przestraszyła.

Irena całkowicie się uspokoiła.

– A z kim pani mieszka? Ma się kto panią zaopiekować, pójść do apteki? Lepiej teraz nie wychodzić na dwór.

Irena speszyła się.

– Mieszkam sama… Ale poproszę sąsiadkę…

– Rozumiem…

Przeszli do korytarza. Lekarz zobaczył przez otwarte drzwi łazienki drabinę.

– A co z tym światłem? Niech pani pozwoli, wymienię żarówkę!

Irena nie zdążyła zaprotestować, a on już szybko poradził sobie z żarówką. Pożegnał się i wyszedł.

Ale ktoś ma szczęście. To czyjś mąż… Jeśli obcej kobiecie gotów jest pomóc, to swoją pewnie nosi na rękach! Nie mogła zapomnieć jego szarych oczu.

Westchnęła i wróciła do rzeczywistości. Apteczka była całkiem pusta. Musiała zrobić listę zakupów i sama pójść do apteki.

Z sąsiadką nie utrzymywała kontaktu, nie było jej wygodnie prosić o pomoc.

Ubierała się, wyszła z klatki. Nagle poczuła osłabienie i usiadła na ławce.

Podjechała karetka! Irena zobaczyła tę samą załogę. Szarooki lekarz ją rozpoznał. Zatrzymał się na sekundę.

– Dlaczego pani jest na dworze?

– Muszę do apteki…

– Rozumiem… Proszę wrócić do domu, mam tu jeszcze jeden pacjent, zaraz do pani zajrzę.

Irena wróciła do mieszkania. Niedługo potem lekarz znów zadzwonił do drzwi. Wziął od niej listę i pieniądze.

– Proszę trochę poczekać. Kończę dyżur, wszystko przyniosę.

Irena była gotowa czekać całe życie!

Przyjechał szybko. W międzyczasie trochę się ogarnęła. “No i jak wyglądam! Nawet lekarz pogotowia mnie pożałował! Jak stara baba!”.

Wszedł, podał jej torbę.

– Przepraszam, że zabrałam panu tyle czasu! Nie trzeba było, poradziłabym sobie!

– Nic nie szkodzi. Zrozumiałem, że jest pani samotna, nie ma kto pomóc…

– Po prostu pan mnie żałuje! Nie trzeba mnie żałować, wszystko jest w porządku!

Irena rozpłakała się i poszła do kuchni. Chciała się wypłakać, ukryć przed wszystkimi… Choć tak naprawdę nie miała przed kim się ukrywać, bo nikogo wokół nie było!

Nagle poczuła ciepłe dłonie na swoich ramionach.

– Proszę się uspokoić. Naprawdę mi pani szkoda, jest pani taka bezbronna, jak mała dziewczynka… Ktoś panią skrzywdził?

Irena pociągnęła nosem.

Życie ją skrzywdziło! Mąż odszedł, dzieci nie ma, we wszystkim pech! Nawet torebkę zgubiła!

– A tak w ogóle, mam na imię Andrzej. Torebkę pani zgubiła? Były tam dokumenty, pieniądze?

– Nie…

– No widzi pani, znowu się pani poszczęściło! Jest pani szczęśliwą kobietą!

– Taaak… A jeszcze ulubioną filiżankę rozbiłam!

– Proszę chwilę poczekać!

Andrzej wyszedł. Po chwili wrócił z tortem i postawił na stole pudełko z dwiema pięknymi filiżankami.

– Teraz ma pani nową ulubioną filiżankę!

Irena zaparzyła herbatę… Powoli się uspokajała. Pili herbatę, rozmawiali o wszystkim, a ona czuła się tak dobrze jak nigdy dotąd! Nie chciała, aby to się kończyło. Ich spojrzenia się spotkały… Ogarnęło ich nieodparte pragnienie…

Po tym, co się stało, Irena była zakłopotana. “Co on sobie pomyśli? Pewnie było mu mnie szkoda! A ja się rozkleiłam!” – próbowała się opanować. Co się stało, to się nie odstanie…

– Andrzeju, chyba już czas, pewnie czekają na ciebie w domu…

Podniósł się gwałtownie.

– Tak, tak… Wracaj do zdrowia, Ireno, wszystko będzie dobrze. Przepraszam… Nie wiem, jak to się stało!

Przez pierwszy tydzień Irena czekała. Potem kolejny tydzień. Andrzej się nie pojawiał.

I nagle kobieta zrozumiała, że coś się z nią dzieje. Coś, czego nigdy wcześniej nie czuła… Kupiła test. Była w ciąży. Irena zamarła. Czy tego chciała? Jeden dzień wywrócił jej życie do góry nogami…

Długo marzyła o dziecku, ale teraz będzie jej przypomnieniem o największym rozczarowaniu w życiu.

Czy będzie w stanie dać mu wystarczająco swojej miłości?

Los zesłał jej kolejne wyzwanie.

A może to maleństwo zostało jej dane, aby przypomnieć, że życie toczy się dalej? Że marzenia się spełniają, nawet te najskrytsze!

A najważniejsze, że nie jest już samotna, bo będzie miała dziecko, swoje szczęście!

Następnego dnia ktoś zadzwonił do drzwi. Na progu stał Andrzej z bukietem kwiatów…

Tak, była szczęśliwa i miała szczęście!