Teściowa zamknęła mi dostęp do lodówki – bez jej zgody nic nie wolno
Okazało się, że w rodzinie mojego męża obowiązuje surowa zasada – nie wolno otwierać lodówki, kiedy ma się na to ochotę. Najbardziej szokujące jest jednak to, że to ograniczenie dotyczy wyłącznie mnie jako synowej!
Czyli jeśli potrzebuję coś z lodówki, muszę najpierw poprosić o zgodę męża lub teściowej. Naprawdę nie wiem, czym sobie zasłużyłam na takie traktowanie. Przecież nie jestem łakomczuchem, nie wyjadam wszystkiego, co tylko znajdę, żeby zasłużyć na takie ograniczenia.
Wszystko zaczęło się od tego, że rodzice mojego męża od początku traktowali mnie jako prowincjuszkę bez posagu, która po zwolnieniu z pracy stała się dla nich ciężarem. Według nich nie wnosiłam żadnego wkładu finansowego w rodzinę, więc najwyraźniej uznali, że nie zasługuję na dostęp do jedzenia.
Zapomnieli jednak, że moi „biedni” rodzice regularnie przywozili nam mnóstwo jedzenia – mięso, ryby, warzywa, mleko, miód i jajka. Czy potraficie sobie to wyobrazić? Moi rodzice zaopatrywali nas w produkty, a teściowie zamykali przede mną lodówkę na klucz.
Mój mąż praktycznie całą swoją pensję oddaje swojej matce, zostawiając sobie jedynie pieniądze na miesięczny zapas papierosów i paliwo. Nie robiłam mu scen z powodu braku jedzenia, ale w końcu ile można to znosić?
Zaczęłam się zastanawiać, co będzie dalej – może wkrótce zabronią mi korzystać z kuchenki, łazienki, a nawet toalety? Żyję w nieustannym poczuciu ograniczeń, jakby to nie był mój dom, a jakaś instytucja, w której muszę przestrzegać dziwnych zasad narzuconych przez teściową.
Nie wiem, ile jeszcze wytrzymam w takiej sytuacji, ale jedno jest pewne – nie zamierzam całe życie prosić o pozwolenie na dostęp do jedzenia, które częściowo pochodzi od mojej własnej rodziny.
