Anna od 26 lat jest w małżeństwie, urodziła dwie córki i syna. A dziś wraca do domu z dwoma dużymi torbami pełnymi zakupów – właśnie otrzymała pensję. W domu czekają na nią sterty brudnych naczyń, puste garnki i patelnie na kuchence – jak zawsze. Niezadowolone dzieci spoglądają na matkę ukradkiem. W kuchni syn narzeka, że od obiadu nic nie jadł. Anna milczy, zaczyna myć naczynia i przygotowywać kolację, bo o ósmej wieczorem musi zdążyć na trzecią pracę
– Pani Anno, może napije się pani z nami herbaty chociaż dziś, gdzie pani się tak spieszy?
– Nie mogę dzisiaj, przepraszam, muszę jeszcze zdążyć na drugą zmianę, bardzo się spieszę.
Anna od wielu lat sprząta główne biuro firmy: około 10 gabinetów i nieco ponad 50 pracowników. Dobre pensje i wysokie wymagania wobec wszystkich bez wyjątku, począwszy od menedżera, a skończywszy na sprzątaczce.
Od ponad 12 lat Anna sprząta gabinety i korytarze od rana do południa, a potem biegnie na drugą pracę. Po tym, jak wszystko zostanie posprzątane, śmieci wyniesione, a kurz wytarty, kobieta wraca do domu, by chwilę odpocząć i przygotować kolację dla całej rodziny. Kiedy wszyscy jedzą kolację, Anna zmywa naczynia i sprząta, bo rano trzeba wstać, żeby przygotować śniadanie dla wszystkich i obiad.
Anna jest w małżeństwie od 26 lat, urodziła dwie córki i syna. Jej mąż od lat pije. Teraz mówi, że bolą go nogi, a wcześniej Anna musiała go szukać po mieszkaniach sąsiadów i znajomych, i odprowadzać do domu.
Dziś wraca do domu z dwoma dużymi torbami pełnymi zakupów – właśnie otrzymała pensję. Przy drzwiach wita ją mała wnuczka Maria, za nią stoi niezadowolona młodsza córka Irena.
– Czemu tak długo? Już mnie zmęczyła! Popilnuj jej, póki pójdę do znajomych!
Dziewczyna nie czekała na odpowiedź matki, tylko wybiegła z domu, głośno trzaskając drzwiami. Maria, uśmiechając się, wyciąga rączki do babci. Choć ręce babci są zmęczone i przepracowane, bierze wnuczkę na ręce. Wczesne dziecko, które kiedyś Irenie wydawało się owocem wielkiej miłości, po dwóch latach stało się potrzebne tylko babci i cioci.
Zmęczona kobieta idzie z wnuczką na rękach do kuchni. Sterty brudnych naczyń, puste garnki i patelnie na kuchence – wszystko jak zawsze. Anna wzdycha, sadza wnuczkę przy stole i daje jej kartkę oraz kredki. Sama zaczyna przygotowywać kolację. Wyciąga wszystkie produkty, które dziś kupiła, otwiera pustą lodówkę i układa wszystko na półkach. Myje duży garnek i idzie po ziemniaki.
Po godzinie pojawia się najmłodszy syn – zły i głodny. Od progu narzeka na matkę, skarżąc się, że od obiadu nic nie jadł. I znów Anna milczy, wysłuchując każdej jego skargi.
O 20:00 idzie na trzecią zmianę – sprząta duży zakład krawiecki. Maria zostaje w domu ze swoją ciocią.
Anna wraca z pracy bardzo późno, na zegarze jest już prawie 22. Wracając zmęczona do domu, musi jeszcze wysłuchiwać kłótni między dziećmi – ciągle tylko krzyczą na siebie.
– Anno, może wystarczy już rozpieszczać dorosłe dzieci? No co ty ich ciągle żałujesz, wszyscy usiedli ci na karku! Poślij syna i córkę do pracy, a wnuczkę do przedszkola.
– Co wy, nic nie rozumiecie! Syn ma chore nogi. A wnuczka jest jeszcze za mała na przedszkole, dopiero skończyła cztery lata, ma słabe zdrowie. A Irena? Ona nie nadaje się do pracy. Może wyjdzie za mąż i ułoży sobie życie, zobaczymy!
Po 7 latach nic się nie zmieniło. „Dzieci” urosły, syn pracował nawet 8 miesięcy na myjni samochodowej. Nie spodobało mu się, rzucił pracę i znów „zamieszkał” przed telewizorem.
Młodsza córka od czasu do czasu podejmuje pracę jako sprzedawczyni, ale ciągle ma długi i braki w kasie. Za mąż nie wyszła – jest leniwa, ma trudny charakter i w ogóle żadna z niej gospodyni.
Starsza córka po ponad 5 latach mieszkania z chłopakiem wróciła do domu. Gdy dowiedział się, że nie może mieć dzieci, postanowił się z nią rozstać.
Jedyną radością Anny jest jej ukochana wnuczka Maria, która kocha ją bezwarunkowo i nigdy niczego od niej nie oczekuje.
Anna codziennie wraca bardzo zmęczona z pracy, lata już nie te, zdrowie nie dopisuje. Płacze nocami, ale nie ma nikogo, kto by jej współczuł – wszyscy czegoś od niej chcą.
