Moja siostra narzeka na życie i wciąż obwinia naszą mamę, ale ja pamiętam, jak było naprawdę
Z biegiem lat coraz bardziej przekonuję się, że każdy człowiek ma prawo do błędów. Nie zamierzam twierdzić, że matki zawsze mają rację, ale jedno jest pewne – mają więcej doświadczenia i często widzą rzeczy, których młodsze pokolenie nie dostrzega.
Jednak są sytuacje, w których warto posłuchać matczynych rad. Niestety, dzieci nie zawsze chcą ich słuchać, a matki – w obawie przed konfliktem – nie zawsze nalegają na swoje. Potem, kiedy błędy młodości odbijają się na przyszłości, winą za nie często obarcza się właśnie matkę.
Obwinianie innych za własne wybory
Najbardziej irytuje mnie, gdy ludzie sami podejmują decyzje, ale za swoje niepowodzenia oskarżają innych. Chcę podzielić się historią z mojej rodziny i zapytać, co wy zrobilibyście na miejscu mojej mamy.
Mam starszą siostrę, Annę – dorosłą kobietę, która mimo lat zachowała dziecięcą naiwność. Jest mężatką od wielu lat, ma troje dzieci i męża, którego – jak twierdzi – utrzymuje i za którego problemy bierze pełną odpowiedzialność. Ale, co ciekawe, za swoje własne porażki wini… naszą mamę!
„Dlaczego mama pozwoliła mi tak wcześnie wyjść za mąż?” – powiedziała kiedyś z wyrzutem. Jakby to nie ona w wieku 18 lat uparła się na ślub, tylko mama jej to „narzuciła”. Jakby to nie ona sama wybrała męża, tylko ktoś inny podjął za nią decyzję.
Różne wybory – różne konsekwencje
Ja na przykład nigdy nie usłyszałam od mamy zakazu dotyczącego zamążpójścia. A mimo to wyszłam za mąż dopiero w wieku 30 lat, kiedy uznałam, że to odpowiedni moment. Nie twierdzę, że czekałam na coś konkretnego, po prostu nie czułam wcześniej potrzeby. Może po dwudziestce człowiek zaczyna myśleć bardziej dojrzale i podejmuje bardziej przemyślane decyzje? W moim przypadku ważniejsze od samego ślubu było to, że chciałam mieć dziecko i pragnęłam stworzyć dla niego stabilny dom.
Jednak historia mojej siostry jest inna. Anna często mówi, że mama „pozwoliła jej wyjść za mąż”, ale w rzeczywistości wyglądało to zupełnie inaczej. Nasza mama próbowała odwieść ją od tego pomysłu, tłumacząc, że ma jeszcze czas i powinna się zastanowić. Ale Anna była nieugięta. Powtarzała, że jeśli mama nie da jej błogosławieństwa, to i tak się pobierze.
W końcu mama, widząc, że nie jest w stanie przemówić jej do rozsądku, zaczęła dopytywać o rodzinę przyszłego zięcia. Chciała wiedzieć, gdzie mieszka, jakie ma zaplecze. Dla mnie wtedy było to niezrozumiałe, ale teraz wiem, że mama pytała o to nie z powodu chciwości, ale dlatego, że po stanie domu można ocenić, jakim gospodarzem będzie przyszły mąż.
Miłość bywa ślepa
Miłość często odbiera zdrowy rozsądek – i tak było w przypadku mojej siostry. Rodzina jej narzeczonego nie miała żadnego majątku, a jej wybranek nigdy nie należał do osób ambitnych. Ale znajomi mówili, że to „dobry i towarzyski chłopak”, więc mama w końcu się poddała.
Ślub się odbył, a niedługo później Anna zaczęła dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie chciała widzieć. Niezależnie od wszystkiego, mama i tak była winna – bo „nie powstrzymała jej”.
Kto naprawdę jest odpowiedzialny?
Mąż Anny nigdy nie był odpowiedzialny. Nie troszczył się ani o dzieci, ani o dom. Cały ciężar obowiązków rodzinnych spadł na moją siostrę. Mimo to przeżyła z nim już wiele lat i wciąż szuka winnych swoich problemów.
Jest przekonana, że jej życie jest trudne nie dlatego, że popełniła błąd, wychodząc za nieodpowiedniego człowieka, ale dlatego, że wyszła za mąż zbyt wcześnie.
Jednak wiele kobiet wychodzi za mąż młodo i wcale nie oznacza to, że są skazane na nieudane życie. Wszystko zależy od tego, kogo wybiorą. Każdy człowiek ma prawo do błędów, ale trzeba nauczyć się brać za nie odpowiedzialność.
Jak postąpić w takiej sytuacji?
Anna sama wybrała swojego męża – więc dlaczego obwinia mamę? Może rzeczywiście mama mogła być bardziej stanowcza i powiedzieć: „Nie pozwalam na ślub w wieku 18 lat!”. Ale co by to dało?
Czy myślicie, że mogła zrobić coś inaczej? Jak wy byście postąpili na miejscu naszej mamy?
