Przygotowałem się finansowo, aby pomóc mojej mamie, ale żona i teściowa stanowczo są przeciw

Mama wychowywała mnie sama. Żyliśmy bardzo przyjaźnie – ona nigdy nie wtrącała się w moje życie prywatne, a ja zawsze starałem się jej pomagać finansowo. Zarabiam przeciętne wynagrodzenie zwykłego pracownika w prowincjonalnym miasteczku.

Zawsze oddawałem jej połowę. Drugą połowę zatrzymywałem dla siebie i wydawałem według własnego uznania: chodziłem na siłownię, kupowałem prezenty dla dziewczyn, a czasem przynosiłem do domu zakupy…

Pół roku temu poznałem „tę” i zdecydowaliśmy się pobrać. Z poprzedniego małżeństwa Lina pozostało dwupokojowe mieszkanie oraz sześcioletnia córka Gabija.

Bardzo szkoda, że przed ślubem nie omówiliśmy z żoną kwestii budżetu domowego. Teraz na tle finansowym zaczęły się nieporozumienia, aż dochodzi do skandali.

Lina zarabia nieco więcej niż ja. Jednak absolutnie nie podoba jej się, że nadal pomagam mojej mamie. A ja inaczej nie mogę. Doskonale rozumiem, że bez mojego wsparcia mama po prostu będzie głodować. Tak właśnie było przez pierwszy miesiąc po ślubie.

Mama mieszka w trzypokojowym mieszkaniu. Zimą rachunki za media są tam ogromne.

Nie otrzymuje rekompensaty, ponieważ jestem tam zadeklarowany, a żona nie chce mnie deklarować u siebie. Raz o tym wspomniałem, ale ona jakby nie zrozumiała, albo udawała, że nie zrozumiała.

Mama z większości swojej emerytury opłaca rachunki za media. Potem mieszka faktycznie za kilka euro dziennie. Czy to są pieniądze? Podjąłem decyzję i zacząłem sam płacić za media – kosztuje mnie to około 200 euro.

Żona wysysa mi krew za te pieniądze. Mówi, że tę sumę należałoby racjonalniej przeznaczyć na dziecko. Poza tym, Gabija niedługo zacznie pierwszą klasę, co jeszcze bardziej utrudni sytuację.

Dołącza też teściowa, która twierdzi, że mam już rodzinę i powinienem jej oddać pieniądze.

Skoro moja mama ma takie kłopoty, zaproponowała, aby zatrudnić ją jako sprzątaczkę w mojej firmie.

Sam zacząłem szukać dodatkowych źródeł dochodu. Ciągłe kłótnie o pieniądze już mnie wykończyły. Gdybym wiedział, że tak się stanie, na pewno bym się nie ożenił.

Chociaż doskonale rozumiem, że gdy tylko rozwiążę kwestie finansowe, problem natychmiast zniknie – co możecie mi poradzić? Co zrobić w takiej sytuacji?