Nasza jedyna córka wychodzi za mąż. Chłopak wydaje się w porządku. Jeden problem – jest biedny! Nasza Anna to dla niego świetna partia: ma mieszkanie, samochód, dobrą pracę i bogatych rodziców. Nie narzeczona, a marzenie! Chciałoby się wierzyć w najlepsze, ale najprawdopodobniej kocha nie naszą córkę, a jej status materialny
– Nasza jedyna córka, Anna, wychodzi za mąż. Mamy dość dobrze sytuowaną rodzinę, więc córka jest oczywiście atrakcyjną kandydatką na żonę! – opowiada Irena. – Ma własne mieszkanie, samochód, który podarowaliśmy jej z mężem na dwudzieste piąte urodziny. A ten jej Bogdan… No tak, jest dobrym chłopakiem, ale nic więcej. Jak mówi mój mąż – pochodzą z dwóch różnych światów! Anna zwiedziła pół świata jeszcze jako dziecko, miała wszystko, co chciała. A on? Nigdy nie wyjeżdżał poza swoje miasto. Mieszka w wynajętym pokoju, pracuje, oczywiście, ale niczego jeszcze się nie dorobił.
Córka Ireny, Anna, ma dwadzieścia siedem lat i jest nowoczesną, niezależną kobietą. Pracuje jako menedżer, prowadzi samochód, uwielbia podróże.
Rodzice nie szczędzili środków na jej rozwój i edukację. Zajęcia sportowe, kursy, obozy tematyczne, najlepsi nauczyciele, prestiżowa szkoła i najlepszy uniwersytet… Trzeba przyznać, że Anna dorastała jako poważna i ambitna osoba. Rodzice nie pamiętają żadnych problemów wychowawczych. Może dlatego, że jej otoczenie składało się z podobnych do niej dzieci – zmotywowanych i pochodzących z zamożnych rodzin, które nie miały czasu na głupoty.
Dlatego też w jej życiu nie było żadnych historii miłosnych, szkolnych romansów czy związków. W zasadzie do zeszłego roku w ogóle nie miała partnera, aż poznała Bogdana.
Bogdan pochodzi z prostej rodziny, wychował się w niewielkim miasteczku razem z mamą i babcią. Teraz pracuje w stolicy, w firmie mieszczącej się w tym samym biurowcu, co firma Anny. Poznali się – można powiedzieć – w windzie. Bogdan wynajmuje pokój z kolegą, odkłada pieniądze na wkład własny na mieszkanie i pomaga matce. Jest sympatyczny, uprzejmy, schludny.
– Mój mąż oczywiście sprawdził go przez swoje kontakty! – śmieje się Irena. – Chłopak wydaje się w porządku. Ale jest biedny! I co tu dużo mówić – nasza Anna to dla niego świetna partia… Ma mieszkanie, samochód, dobrą pracę i bogatych rodziców. Nie narzeczona, a marzenie!
Wszystko wskazuje na to, że Anna jest naprawdę zakochana. Niedawno oznajmiła nam, że latem z Bogdanem biorą ślub. Chłopak się jej oświadczył i wręczył pierścionek.
– No jasne! – wzdycha Irena. – Dla Bogdana to rozwiązanie wielu problemów. Przeprowadzi się do niej, przestanie płacić za wynajem… Oczywiście, chcielibyśmy wierzyć w najlepsze, ale najprawdopodobniej kocha nie naszą córkę, a jej sytuację finansową…
– Ale dlaczego od razu tak zakładać? Może ma do Anny szczere uczucia…
– Tak, on też tak mówi! „Nie roszczę sobie żadnych praw, wszystko pozostanie twoje”… A mój mąż powiedział Annie: „W takim razie zaproponuj mu podpisanie intercyzy. Zgodzi się czy nie?” Anna początkowo nie chciała nawet o tym wspominać Bogdanowi, ale potem w rozmowie rzuciła: „Nie masz chyba nic przeciwko podpisaniu umowy majątkowej?” A on, wyobraź sobie, obraził się! Powiedział, że skoro już na początku myśli o rozwodzie i o tym, że jest z nią dla pieniędzy i mieszkania, to lepiej w ogóle tego nie zaczynać. „Nie będę niczego podpisywał, co to za małżeństwo na zasadach umowy?”
Teraz, jak mówi Irena, córka mocno się nad tym wszystkim zastanawia. Jeśli rzeczywiście niczego nie chce, jak twierdzi, to dlaczego nie zgadza się na podpisanie dokumentu? Co w tym obraźliwego? Tuż przed wizytą w urzędzie stanu cywilnego młodzi się pokłócili i teraz w ogóle nie wiadomo, czy do ślubu dojdzie…
– To wszystko jakieś bzdury! Jeszcze stracą normalnego chłopaka i tyle! – wzdycha przyjaciółka Ireny, która zna sytuację. – Przesadziliście z tymi analizami, już jej to mówiłam! Jeszcze zostanie przez was starą panną. Ma już prawie trzydzieści lat, czas wychodzić za mąż, póki jeszcze są chętni. Bo przecież do tej pory kolejki do niej nie było, mimo ojcowskich pieniędzy i czerwonego dyplomu! Jakie tam intercyzy! Majątek sprzed ślubu i tak zostanie jej. A to, co dorobią się wspólnie, będą dzielić, jeśli kiedyś do tego dojdzie. Nie wymyślajcie, tylko wydajcie córkę za mąż, póki nie jest za późno.
