Anna wróciła z pracy późno. Weszła do kuchni i zobaczyła swojego męża, który siedział przy stole z filiżanką herbaty. Bez słowa usiadła naprzeciwko niego i nagle oznajmiła: – Jarosławie, chcę ci coś powiedzieć. Odchodzę od ciebie. Zakochałam się w innym. I jeszcze… Będziemy mieli dziecko! Jarosław zastygł z filiżanką w dłoniach
Anna nie lubiła wspominać swojego pierwszego małżeństwa. Wyszła za mąż, bo koleżanki śmiały się, że nikt nie chce jej poślubić.
Chciała im udowodnić, że jest inaczej. Wybrała spokojnego Wiktora, studenta filologii.
Był całkowicie pochłonięty nauką i najwyraźniej nie miał czasu na dziewczyny. Jego wygląd nie był szczególnie pociągający.
Anna właśnie ukończyła kursy kucharskie i zdecydowanie chciała wyjść za mąż. Kawalerowie nie zwracali na nią większej uwagi, a ona nie mogła zrozumieć dlaczego. Czym była gorsza od Aliny? Ona już miała męża i dziecko. Albo Ania – też nie była pięknością, a chłopcy kręcili się wokół niej całymi grupami.
Wiktor jej się nie podobał, ale chciała wyjść za mąż. Kilka razy zagadała do niego, zalotnie owijając włosy na palec, uśmiechała się do niego – i to wystarczyło. Niedoświadczony Wiktor zakochał się bez pamięci.
Po dwóch miesiącach Anna zorientowała się, że jest w ciąży. Wiktor, jako porządny człowiek, poślubił ją i zabrał do swojego domu.
Jego rodzice nie byli zachwyceni synową. Szorstka, kłótliwa, biedna i niewykształcona. Anna pochodziła z małej wioski.
Urodził się Andrzej. Dziadek i babcia nie mogli się nim nacieszyć, zajmowali się wnukiem z wielką radością i pomagali we wszystkim.
Anna poszła do pracy w stołówce, a Wiktor został nauczycielem. Wszystko było jak u innych, tak jak Anna sobie wymarzyła…
Ale szybko znudziło jej się to życie. Nie było między nimi wielkiej miłości. Nuda. Zaczęła więc zdradzać męża.
Potrafiła nie wrócić na noc do domu, tłumacząc, że została u koleżanki.
Rodzice Wiktora domyślali się wszystkiego, ale milczeli dla dobra wnuka. Wiktor był cały czas w pracy i pewnie i tak by nie uwierzył…
Tajemnica w końcu wyszła na jaw. Oskarżając męża, że nie poświęcał jej uwagi, Anna spakowała rzeczy i zabrała syna do wynajmowanego mieszkania.
Andrzej tęsknił za dziadkami i często odwiedzał ich po szkole. Z ojcem miał trudne relacje, Wiktor w ogóle nie angażował się w życie syna.
Anna postanowiła spróbować szczęścia w innym mieście i wyjechała do znajomej. Zatrudniła się jako kucharka w restauracji. Dostała pokój w akademiku. Synem zajmowała się rzadko. Dorastał sam.
Anna nadal czekała na swojego księcia. I w końcu się doczekała…
– Anno, przyjdź dziś wieczorem do nas. Do męża przyjdzie przyjaciel z dzieciństwa, porządny, pracowity człowiek. Jego żona zmarła. Bardzo to przeżywa, ciężko pracuje, żeby o tym nie myśleć. Może coś między wami się ułoży…
Anna polubiła Jarosława. Był kulturalny, małomówny, przystojny, miał własne mieszkanie i samochód. Idealny mężczyzna.
Najpierw poprosiła go o naprawę odkurzacza, potem o poprawienie instalacji elektrycznej… Andrzej cały czas kręcił się wokół Jarosława. Od razu znaleźli wspólne tematy.
Każda wizyta Jarosława była dla Andrzeja świętem. Chłopiec zadawał mnóstwo pytań, a on cierpliwie i dokładnie na wszystkie odpowiadał.
Jarosław wręcz ożywał przy nim. Anna widziała, że Jarosław przychodzi bardziej do jej syna niż do niej, ale nie miała mu tego za złe.
– Anno, przestańcie się tu gnieździć, przeprowadzajcie się do mnie, miejsca starczy dla wszystkich – oznajmił pewnego dnia niespodziewanie.
Anna, nie zastanawiając się długo, spakowała rzeczy i się przeprowadziła. Andrzej był zachwycony. Jarosław stał się mu bliższy niż ojciec, którego teraz w ogóle nie widywał i z którym nie miał kontaktu.
Wspólne wyprawy na ryby, wycieczki do lasu, nocowanie pod namiotem – tyle nowych, wspaniałych przeżyć.
– Andrzeju, co byś powiedział na to, żebyśmy kupili dmuchaną łódkę i pojechali na weekend na ryby?
– Super! Jestem za, tato!
Jarosław się roześmiał, ale w jego oczach pojawiły się łzy. Tato. To było najpiękniejsze słowo, jakie kiedykolwiek usłyszał.
Pomyślał o swojej zmarłej żonie. Zawsze marzył o tym, by zostać ojcem. I teraz Andrzej stał się jego synem…
Jarosław uczył go wszystkiego. Pokazywał, jak robić karmniki dla ptaków, grać na gitarze, przekazywał mu całą swoją wiedzę.
Pewnego wieczoru Anna wróciła późno z pracy. Weszła do kuchni i zobaczyła Jarosława, który siedział przy stole z kubkiem herbaty.
Bez słowa usiadła naprzeciwko niego i nagle powiedziała:
– Jarosławie, muszę ci coś powiedzieć. Odchodzę. Zakochałam się w kimś innym. Pracujemy razem. I… spodziewam się jego dziecka…
Jarosław zamarł z kubkiem w ręku.
– A Andrzej? Jak mu to powiesz? – zapytał w końcu.
Anna przez chwilę się zawahała, po czym wzruszyła ramionami:
– Oj tam, Andrzej… Gdzie matka, tam i on. Będziemy mieszkać w kawalerce, ale damy radę.
Andrzej płakał, gdy pakowali rzeczy do samochodu. Jarosław też płakał…
– Tato, będę do ciebie przychodzić, dobrze? Nie pływaj łódką beze mnie, dobrze? I do lasu na grzyby też mnie zabieraj. Będę tęsknił, tato…
– Dość tego płakania! – przerwała mu matka. – Masz teraz nowego tatę!
Andrzej codziennie uciekał do Jarosława i skarżył się, że nie jest mu dobrze w nowym domu. Nowy partner matki pił i pouczał chłopca, wytykając mu każdy kęs chleba.
– Mam cię jeszcze karmić? – powtarzał z irytacją.
Po narodzinach córki Anna całkowicie przestała zwracać uwagę na syna…
Andrzej zaczął się gorzej uczyć. Anna była nim bardzo rozczarowana.
– Chyba odeślę cię do ojca. Niech się tobą zajmie, skoro myśli, że wystarczy, że płaci alimenty!
Okazało się, że jej były mąż się ożenił i nie chciał wziąć syna do siebie. Jego rodzice byli już bardzo starzy i nie mogli się nim zająć.
– Mamo, mogę zamieszkać u Jarosława? On nie będzie miał nic przeciwko. Obiecuję dobrze się uczyć. A do was będę przychodził w weekendy.
– Ale po co? Może się jeszcze ożenić, a ty nie jesteś mu nikim bliskim.
– Nie jestem nikim… On jest dla mnie ojcem.
Po kilku dniach Andrzej z radością oznajmił, że wujek Jarosław się zgodził. Anna uznała, że to najlepsze rozwiązanie. Andrzej przeszkadzał jej w nowym rodzinnym szczęściu.
Jeszcze przed narodzinami córki oficjalnie wyszła za mąż za swojego partnera. On nie lubił Andrzeja i ciągle powtarzał, że chłopak im zawadza.
Formalnie syn był pod opieką matki, ale mieszkał u Jarosława. Sąsiedzi, znając zarówno Jarosława, jak i Annę, cieszyli się, że Andrzej ma spokój. Wszystkim to odpowiadało.
Mijały lata. Andrzej się uczył. W wakacje wracał do Jarosława i tylko na chwilę wpadał do matki i siostry.
– Och, Andrzeju, ale wyrosłeś… Jak tam nauka, podoba ci się? – pytała Anna.
– Podoba się, mamo. Dobra, lecę, bo z tatą wybieramy się na ryby.
– Tylko „tata” i „tata”, jakbyś matki nie miał! – oburzyła się Anna.
Ale Andrzej już tego nie usłyszał. Trzasnął drzwiami i pobiegł tam, gdzie zawsze na niego czekano.
Andrzej zdobył dobry zawód, ożenił się. Często przyjeżdżał z rodziną w odwiedziny do Jarosława, nie zapominając też o matce – zawsze przywoził jej upominki.
Pewnego dnia, gdy wszyscy byli razem, Anna cicho powiedziała do Jarosława:
– Dziękuję ci za syna. Andrzej wyrósł na wspaniałego człowieka, dzięki tobie. I w ogóle, Jarosławie, przepraszam cię za wszystko.
– Nie mnie powinnaś przepraszać, tylko syna – za to, że nigdy nie zwracałaś na niego uwagi i żyłaś tylko dla siebie. A Andrzej… Andrzej jest wspaniały. Zawsze chciałem mieć takiego syna. Dobra, idę pobawić się z wnukiem.
Mówią, że matką nie jest ta, która urodziła, ale ta, która wychowała.
To samo można powiedzieć o ojcach. Często obcy ludzie stają się bliżsi niż rodzina…
