Kilka miesięcy temu szukałem dokumentów na mieszkanie, ale zamiast tego znalazłem skrytkę z pieniędzmi mojej żony. Nie przeliczałem dokładnie, ile tam było, ale suma wydawała się naprawdę duża. Byłem zdziwiony, bo przecież moja żona nigdzie nie pracuje. Po kilku dniach poprosiłem ją o pieniądze, niby na naprawę samochodu. Ale żona odpowiedziała, że nasz rodzinny budżet na ten miesiąc jest już rozpisany i nie ma dodatkowych środków, więc z naprawą auta będę musiał poczekać do mojej następnej wypłaty. Wtedy postanowiłem zwrócić się do krewnych

Odkąd pobraliśmy się z moją żoną Anną, minęło już ponad pięć lat. Przez ten czas zdarzały się i kłótnie, i nawet krótkie rozstania. Ale wszystkie trudności rodzinne pokonaliśmy razem.

Teraz żyjemy w zgodzie, wspieramy się nawzajem, pomagamy sobie, dzielimy się swoimi troskami i problemami. Każde z nas ma swoje obowiązki: ja zarabiam pieniądze, a żona dba o dom, gotuje, pierze i zarządza naszym rodzinnym budżetem. Nie mamy przed sobą tajemnic, przynajmniej tak myślałem do tej pory.

Kilka miesięcy temu szukałem dokumentów na mieszkanie, ale przypadkiem znalazłem schowane przez żonę pieniądze. Pierwsza myśl: dlaczego nic o tym nie wiem? Nie liczyłem dokładnie, ile tam było, ale widziałem, że suma jest znaczna. Postanowiłem dowiedzieć się więcej.

Po kilku dniach poprosiłem żonę o pieniądze na naprawę samochodu. Ale odpowiedziała, że nasz budżet jest już zaplanowany i nie mamy dodatkowych środków, więc z naprawą auta trzeba poczekać do mojej następnej pensji. Byłem zdezorientowany – po co jej tyle pieniędzy i dlaczego to przede mną ukrywa?

Tydzień później mieliśmy firmowy bankiet, na który każdy musiał się złożyć. Ponownie poprosiłem żonę o pieniądze. Odpowiedziała, że mi da, ale będziemy musieli zaoszczędzić na czymś innym.

Próbowałem na różne sposoby dowiedzieć się, co kryje się za tą skrytką, ale bezskutecznie. W końcu zapytałem ją żartem, czy przypadkiem nie robi sobie jakichś oszczędności, bo żona mojego kolegi często odkłada pieniądze na czarną godzinę. Anna albo naprawdę się obraziła, albo tylko udawała, ale jej reakcja była dość gwałtowna. Powiedziała, że jak mogłem w ogóle coś takiego pomyśleć? Że niczego przede mną nie ukrywa i zawsze mówi mi wszystko w pierwszej kolejności.

Byłem zszokowany tymi słowami – a co z pieniędzmi, które widziałem? Żona przesadzała w swojej reakcji i nawet przez kilka dni się do mnie nie odzywała. Żeby ją trochę udobruchać, kupiłem jej pudełko czekoladek i zapytałem, dlaczego tak bardzo się obraziła za zwykły żart. Odpowiedziała, że bardzo zraniło ją moje niedowierzanie i nie chce więcej słyszeć takich insynuacji.

Minął już miesiąc, ale Anna nadal nic mi nie powiedziała o swojej skrytce. Nie kupuje nic drogiego ani sobie, ani mnie, tylko odkłada pieniądze. Ja zawsze jestem gotów pomóc jej finansowo, nawet poszedłbym do drugiej pracy, żeby spełnić jej marzenie. Ale nie mogę pojąć, po co jej tyle pieniędzy.

Ostatnio różne myśli krążą mi po głowie i zaczynają mnie martwić. Może chce wyjechać za granicę, kupić coś do domu albo nawet samochód? Ale najbardziej boję się, że zaczęła oszczędzać pieniądze, bo chce się ze mną rozwieść, chociaż żyjemy w zgodzie.

Teraz chodzę i zastanawiam się, co zrobić, ale boję się wprost powiedzieć, że wiem o jej skrytce. A może te pieniądze są na prezent dla mnie i popsuję jej niespodziankę?

Minęły już trzy miesiące, odkąd znalazłem te pieniądze, ale żona nadal się nie przyznała. Pytałem nawet naszych krewnych, czy Anna nic ważnego im nie mówiła, ale na próżno – nikt nic nie wie. Już nie mogę dłużej milczeć i chodzić z tym w głowie. Czy powinienem powiedzieć żonie, że wiem o wszystkim, i zażądać wyjaśnień? A może dalej czekać na cud? Ostatnio myślę tylko o tym i nie wiem, jak najlepiej postąpić.