Z Jarosławem spotkaliśmy się po kilku latach, zupełnie przypadkowo. Zapytał mnie, co się ze mną stało, i zapewnił, że zawsze mogę liczyć na jego pomoc. Patrzyłam na tego przystojnego, porządnego mężczyznę i nie mogłam zrozumieć, jak mogłam w życiu dokonać tak błędnego wyboru

Niejedna dziewczyna sama zrujnowała sobie życie, wybierając nieodpowiedniego mężczyznę. Jak wiadomo, my kobiety jesteśmy dziwne – porządnego faceta jakoś nie zauważamy, a gdy tylko pojawi się ktoś, kto na pewno zniszczy nam życie, od razu padamy mu do stóp. Tak też było ze mną.

Jeszcze w szkole średniej zakochał się we mnie Jarosław. Skromny, uprzejmy, troskliwy. Miał w sobie wszystkie te cechy, których młode dziewczyny nie lubią u chłopaków. Zakochał się we mnie jeszcze w liceum, a potem dostaliśmy się na ten sam uniwersytet. Dla mnie porzucił swoje marzenie – od dziecka chciał zostać lekarzem, ale poszedł ze mną na wydział dziennikarstwa. Ja z kolei wszystkimi sposobami okazywałam mu swoją niechęć.

Zgodnie z klasyką, na trzecim roku zakochałam się w „wspaniałym” chłopaku – bez wykształcenia, bez planów na przyszłość, bez dobrych manier i z fatalnymi nawykami. Zaczęliśmy się spotykać. Zaczęłam żyć jego życiem. Po pół roku zostałam wyrzucona z uczelni za nieobecności – co było całkiem przewidywalne.

Z moim „księciem” zamieszkaliśmy razem. Moja mama była zszokowana, kilka razy przyjeżdżała z wioski i błagała, żebym się opamiętała. Nie posłuchałam jej, ale – jak można się domyślić – nic dobrego z tego życia nie wynikło. Dmytro zaczął chodzić na boki, a według niego wszystkiemu byłam winna ja. Stałej pracy nigdy nie miał. Ja wróciłam na uczelnię i dodatkowo musiałam pracować wieczorami, żeby utrzymać naszą „rodzinę”.

Tymczasem Jarosław – ten zakochany „kujon” – skończył studia i został cenionym dziennikarzem. Mimo młodego wieku był już rozchwytywany. Spotkaliśmy się po latach zupełnie przypadkowo. On akurat leżał w szpitalu, nie pamiętam już, co mu było. Mnie przywiozło pogotowie.

– Zoriano, co się stało? – zapytał Jarosław.

Rozpoznał mnie i w jego oczach było widać, że jego uczucia do mnie nie wygasły. A ja patrzyłam na tego przystojnego, porządnego mężczyznę i nie mogłam zrozumieć, jak mogłam kiedyś dokonać tak złego wyboru. I w tej chwili zrobiło mi się siebie tak żal. Pod wpływem emocji wszystko mu opowiedziałam.

Mówią, że jeśli podzielisz się swoim bólem z drugą osobą, to robi się lżej. I rzeczywiście – to działa. Opowiadałam wszystko, a on tylko słuchał i nie przerywał. Kiedy skończyłam, spokojnie powiedział:

– Musisz wiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć – powiedział. – Wkrótce mnie wypisują, ale będę do ciebie przyjeżdżać.

I rzeczywiście, po dwóch dniach go wypisali. Nie okłamał mnie – przyjeżdżał do mnie dwa razy dziennie, podczas gdy mój mąż ani razu mnie nie odwiedził. Ale po tym wszystkim, co się wydarzyło, nie chciałam już go więcej widzieć.

Po raz pierwszy od wielu lat poczułam, co to znaczy opieka i silne, męskie ramię. Tuż przed moim wypisem Jarosław zaproponował, żebym zamieszkała u niego – z dala od mojego „księcia”. Od razu się zgodziłam. Mieszkam u niego już od kilku tygodni. I dopiero teraz zrozumiałam, co oznacza powiedzenie „jak za murami”. Mój – już były – mąż dzwonił do mnie, przepraszał, obiecywał, że się zmieni.

Ale drugi raz tego błędu nie popełnię. Los nie bez powodu dał mi jeszcze jedną szansę na spotkanie z Jarosławem. On zresztą też dał mi do zrozumienia, że drugi raz mnie nie straci. Bardzo chcę wierzyć, że teraz wszystko nam się ułoży.