— Marysiu, wiesz przecież, że cię kocham, i że przez te wszystkie lata nigdy się poważnie nie kłóciliśmy, zawsze razem podejmowaliśmy decyzje. Ale tym razem muszę ci powiedzieć, że jednak się mylisz — Wacław spuścił głowę, po czym spojrzał przez okno. — I ja cię kocham, Wacławie, i szanuję. Przez te czterdzieści wspólnych lat nie przypominam sobie, żebym ci się kiedykolwiek sprzeciwiła. Ale teraz, wybacz, będę się jednak upierać — nasz dom trzeba przepisać na Mikołaja. — Nie mogę się z tobą nie zgodzić, Marysiu, Mikołaj to bardzo porządny chłopak, jak syn dla nas. Nie pamiętam, żeby nam kiedykolwiek w czymś odmówił. Ale sama rozumiesz, Oksana to moja jedyna bratanica
— Niech chłopak się do nas wprowadza i gospodarzy. Nam pomoże, a on będzie miał prawdziwy dom. Może i szybciej się ożeni, synową nam przyprowadzi, dzieci urodzą — Marysia aż rozmarzyła się i przewróciła oczami.
— Nie mogę zaprzeczyć, Mikołaj jest świetny. Ale Oksana… Ona została sama, po rozwodzie bez dachu nad głową, z dwójką dzieci. A to moja rodzina.
Wacław dał żonie jasno do zrozumienia, że już podjął decyzję — ich porządny dom chce oddać swojej bratanicy Oksanie.
Marysia i Wacław przeżyli razem piękne życie. Dużo osiągnęli, zbudowali ładny dom, ale Pan Bóg nie dał im dzieci. Długo czekali, wierzyli, że kiedyś się uda, potem się pogodzili z losem i zaczęli żyć dla siebie.
Marysia miała brata, Jana. Miał on żonę i dwójkę dzieci, ale z czasem okazało się, że ma też syna z inną kobietą.
Kochanka przyniosła mu dziecko do domu i powiedziała, że to jego — więc niech się zajmie. Żona Jana z niechęcią przyjęła chłopca, więc mały Mikołaj wychowywał się przy ojcu jak sierota.
A Marysia nie miała do niego serca — często go zabierała do siebie. I Mikołaj bardzo przywiązał się do Marysi i Wacława. Gdy dorósł, stał się dla nich wielką pomocą — i płot naprawi, i ogród przekopie, i przy remoncie pomoże.
Ojciec zmarł, a macocha co prawda nie wyrzucała pasierba, ale normalnie żyć mu nie dawała. Dlatego Marysia uznała, że dom należy się Mikołajowi — zasłużył i bardzo go potrzebuje.
Wacław jednak upierał się, że nie może skrzywdzić swojej bratanicy. Jeśli już nie może jej oddać całego domu, to przynajmniej trzeba go podzielić na pół — dla niej i dla Mikołaja.
— I jak to sobie wyobrażasz? Przepiszemy dom na nich oboje i co? Jak go podzielą? Oksana ma dzieci, a Mikołaj musi założyć rodzinę.
A jeśli mamy mówić o sprawiedliwości — oboje są naszą rodziną, to prawda. Ale od Oksany nie było żadnej pomocy, a Mikołaj tyle dla nas zrobił. Ja jestem za sprawiedliwością — Mikołaj bardziej zasłużył. Przyjmiemy go do siebie i przepiszemy dom na niego — oznajmiła stanowczo Marysia.
Wacław ciężko westchnął i znów spojrzał w okno. Nie chciał się kłócić z żoną, była dla niego bardzo dobra. Ale i Oksanę kochał i nie chciał jej skrzywdzić. Jej rodziców już nie było, wyszła za mąż, przeniosła się do teściów. Urodziła dwójkę dzieci, ale z mężem się nie ułożyło — wyrzucił ją z dziećmi niemal na bruk.
Teraz wynajmuje mieszkanie w mieście i ledwie wiąże koniec z końcem. Dom z pewnością bardzo by jej się przydał.
— Marysiu, ciężko nam podjąć decyzję. Proponuję na razie ją odłożyć. W niedzielę mam urodziny — zaprośmy i Mikołaja, i Oksanę, popatrzymy na nich, może coś wymyślimy — zaproponował nagle Wacław.
Marysia się zgodziła i zaczęła przygotowania do święta. W niedzielę najpierw przyjechała Oksana z dziećmi, bo nie miała ich z kim zostawić, a potem przyszedł i Mikołaj.
Gospodyni domu przygotowała mnóstwo smakołyków i hojnie częstowała gości. A Wacław siedział z nimi przy stole i zabawiał rozmową — do tego to on zawsze miał talent.
Ale dla siebie zrozumiał jedno — wybór między nimi jest naprawdę trudny. Oboje są rodziną, oboje są dobrzy, oboje potrzebują pomocy.
Święto się udało, a gospodarze zaproponowali gościom, żeby zostali na noc. Pościelili im w osobnych pokojach.
Oksana położyła dzieci spać, a potem wróciła do kuchni, żeby pomóc Marysi z naczyniami. W dwójkę szybko się uwinęły, po czym kobieta wyszła na podwórko, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza i popatrzeć na gwiazdy.
Wacław znów usiadł na swoim ulubionym miejscu przy oknie. Już miał powiedzieć Marysi, że nie wie, jak podjąć właściwą decyzję, komu oddać dom, kiedy nagle zobaczył coś, co aż kazało mu się podnieść z fotela.
— Marysiu, a może jednak nie będziemy musieli wybierać… Chodź tutaj, szybko — zawołał podekscytowany.
Marysia podeszła do okna i uśmiechnęła się. Teraz i ona zobaczyła to samo co Wacław.
Na podwórku Oksana nie stała sama — obok niej był Mikołaj, który patrzył na nią zakochanym wzrokiem. Spodobała mu się bardzo, mimo że była rozwiedziona i miała dzieci.
Wacław objął swoją Marysię. Coś w środku im obojgu podpowiadało, że sprawa już się rozwiązała sama.
