A nas w gościach poczęstowano… pustą herbatą

Dziś przypomniała mi się pewna sytuacja, która do dziś budzi we mnie niesmak. To wtedy zrozumiałam, że ludzka gościnność może mieć bardzo różne oblicza.

Wybraliśmy się z mężem i dziećmi na spacer nad rzekę. Tam spotkaliśmy znajomych — również z dzieckiem. Dzieci zaczęły się razem bawić, a my usiedliśmy porozmawiać. Opowiedzieli nam, że kupili działkę niedaleko i spędzają tam całe lato. Kiedy już mieliśmy się zbierać, zaprosili nas na herbatę. Niechętnie, ale dzieci zaczęły prosić, więc zgodziliśmy się.

🏡 Działka była malutka, ale całkiem przytulna. Usiadaliśmy pod zadaszoną werandą, głodni i zmęczeni. Czekałam na choćby skromne poczęstunki… Ale nic z tego. Dostaliśmy tylko herbatę — bez cukru, bez ciasteczka, bez niczego.

Najdziwniejsze było to, że chwilę wcześniej widziałam, jak z samochodu wynosili torby pełne jedzenia. Pomyślałam: „Trudno, ich wybór. Gospodarz – pan.” Ale wtedy przyjechał kurier… z czterema pizzami i zestawem sushi. Zapach był obłędny, aż burczało nam w brzuchach.

Znajoma zaprosiła do środka tylko swoje dziecko i tam nakryła mu do stołu. My dalej siedzieliśmy na zewnątrz. Gospodyni nerwowo zmywała naczynia, a jej mąż ziewał ze znudzeniem, nie oferując nam niczego. Zero słowa. Zero propozycji.

Wymieniliśmy z mężem spojrzenia i pożegnaliśmy się.

Wyszliśmy z poczuciem zażenowania, jakbyśmy sami się wprosili. Najgorsze? Mój mąż pomógł temu znajomemu znaleźć pracę i awansować. A on potraktował nas jak zbędny balast.

Dlaczego w ogóle nas zapraszali? Żeby pochwalić się działką? Żeby pokazać, jak im się powodzi?

🤷‍♀️ Kiedy ja zapraszam gości — mam ochotę ich ugościć. Nawet jeśli ktoś wpadnie znienacka — zawsze znajdzie się coś w szafce lub upiekę szybkie ciasto. Dla mnie to naturalne.

Ale zamawiać pizzę i sushi, a potem zjeść to za zamkniętymi drzwiami, mając gości na werandzie? Przepraszam, ale dla mnie to zwykły brak taktu i serca.

A wy? Jak byście się poczuli w takiej sytuacji?