Mam rodzoną siostrę. Obie jesteśmy już na emeryturze, każda z nas ma dzieci i wnuki. Mamy też starą mamę — ma obecnie 91 lat. Ze względu na wiek wymaga stałej opieki. Na początku ustaliłyśmy z siostrą, że mama będzie mieszkać miesiąc u niej, miesiąc u mnie. Przez jakiś czas rzeczywiście tak było. Ale potem siostra zaczęła coraz rzadziej zabierać mamę do siebie. Teraz przyjeżdża po nią raz w miesiącu, na dwa, trzy dni — i to akurat tuż przed tym, jak mama ma dostać emeryturę. Później odwozi ją do mnie, już bez pieniędzy. Postanowiłam szczerze porozmawiać z siostrą, ale bardzo się na niej zawiodłam
Chcę zacząć moją opowieść od tego, że nasza mama ma dwie córki: mnie i moją siostrę Jolantę. Obie jesteśmy już emerytkami, mamy dorosłe dzieci i wnuki. Mama ma 91 lat i potrzebuje całodobowej opieki.
Na początku wspólnie ustaliłyśmy z Jolką, że mama będzie mieszkała miesiąc u niej, potem miesiąc u mnie. Uznałyśmy, że to sprawiedliwe — każda z nas będzie miała czas na odpoczynek. Przez kilka miesięcy ten układ działał. Ale z czasem Jolanta zaczęła coraz rzadziej brać mamę do siebie.
Obecnie zabiera ją tylko na kilka dni w miesiącu, tuż przed wypłatą jej emerytury. A potem zawozi z powrotem do mnie — już oczywiście bez pieniędzy.
Początkowo nie zwracałam na to większej uwagi. Ale z czasem dowiedziałam się, że Jolanta z mężem wzięli kredyt i kupili mieszkanie dla swojej wnuczki. Część rat spłacają z emerytury naszej mamy.
Może nie byłoby to tak przykre, gdyby nie fakt, że mama jest bardzo wybredna i kapryśna w jedzeniu. Nie zje dwa razy tego samego. Do tego potrzebuje leków, które kupuję jej z własnej emerytury — a ta też nie jest duża. Sama większość pieniędzy wydaję na swoje lekarstwa.
Raz próbowałam porozmawiać z Jolantą. Odpowiedziała tylko:
– Spłacę kredyt, to rób z mamą co chcesz!
I co mam zrobić? Nie odmawiam opieki nad mamą. Ale chciałabym, żeby siostra też kierowała się sumieniem. Nie chcę prosić o pieniądze moich dzieci — im też teraz nie jest łatwo, mają swoje maluchy i swoje problemy.
