Czy urodziny to stresujące święto? Świętowane na działce, przy grillu. Sąsiedzi, jak zawsze, byli oburzeni i zepsuli wszystko
Postanowili uczcić urodziny Krzysztofa w domku letniskowym, który kupili dopiero w zeszłym roku. Budowa domu musiała zostać wstrzymana z powodu pandemii.
Goście nie byli zapraszani, pojechaliśmy czteroosobową rodziną. Brak warunków na bankiet nie popsuł nam nastroju. Chcieliśmy zmienić otoczenie, być na łonie natury i skosztować kawałka grillowanego mięsa.
Moja córka i ja rozłożyliśmy maty na chwastach, które rosły na naszej działce. Przesiadywałyśmy, rozmawiałyśmy na różne kobiece tematy. Mężczyźni bawili się ogniem. Stan umysłu był całkowicie rozluźniony.
Falę niekończącego się szczęścia przerwał przenikliwy krzyk sąsiadki mieszkającej obok. Nawet nie zauważyliśmy od razu, że również przybyli na działkę.
Relacje z tą rodziną nie rozwinęły się od pierwszego wejrzenia. Nie znoszę takich ludzi. Dumne ocenianie, przekonanie, że wszyscy są winni.
A sąsiedzi to służący, którzy muszą być cichsi od myszy, nie zanieczyszczać powietrza dymem z grilla i we wszystkich sprawach prosić o pozwolenie „wielkiej pani”.
Budowa domku letniskowego to osobna historia, połowa życia została stracona na położenie fundamentu. Ale potem zainstalowano dźwiękoszczelne ogrodzenie i życie zaczęło się poprawiać. Widzimy ich mniej, śpimy spokojniej, a nasze nerwy są mniej narażone.
Minutę później już tłuką w naszą bramę, żądając zgaszenia ognia. Jej mąż, typowy cwaniak, stał obok w milczeniu. Kwestia grilla była wielokrotnie przedmiotem gorących dyskusji z sąsiadami.
Zawsze wydawało im się, że spalamy gumę i tworzywa sztuczne, zanieczyszczamy powietrze i próbujemy zatruć całą ich rodzinę dwutlenkiem węgla. Ale ich węch ich zawiodł, nie smażyliśmy niczego poza mięsem.
Po przemówieniach uniewinniających udało nam się odprowadzić ich za płot i kontynuować grillowanie. Sytuacja była irytująca. Czuli się winni bez powodu. A sąsiadom wyraźnie podobały się takie stosunki.
Tym razem wbiegła jak wściekła furia i po staremu zaczęła dochodzić swoich praw. Żądania „demonstrantów” sprowadzały się do natychmiastowego zgaszenia ogniska, w przeciwnym razie nie odejdą.
Mąż powiedział, że to jego urodziny i zrobiłby wszystko, żeby grillować mięso. A jeśli ktokolwiek zbliży się do niego lub do jego rodziny na odległość mniejszą niż 2 metry, wezwie policję.
Podczas gdy mięso nadal się piekło, ta osoba nadal wykrzykiwała obelgi w naszą stronę. Potem odeszli, ale nastrój został zepsuty.
Z jednej strony udało nam się zachować długo oczekiwany obiad. Ale biorąc pod uwagę stracony spokój ducha, wszyscy byli spięci. Urodziny okazały się smutne i nerwowe.
Być może nie jesteśmy jedynymi takimi. Jak radzić sobie z trudnymi sąsiadami? Co robić, żeby nie wpuścić ich na naszą posesję, aby nie narzekać na głowę?
