-Nie zapominaj, proszę, że jesteś gościem. – I co z tego? Mam swój plan.

Chyba przyciągałam podobne historie do mojego życia, dopóki nie doświadczyłam tego na własnej skórze.

Wynajmowałam pokój we Lwowie w dwupokojowym mieszkaniu. Miałam młodą parę sąsiadów, mieliśmy wspaniałe relacje, więc zarówno do mnie, jak i do nich przyjeżdżali goście na kilka dni.

I wtedy napisała do mnie koleżanka ze studiów, z którą mieszkałam na pierwszym roku, ale po uczelni wróciła do Zakarpacia.

W skrócie, Nastia prosiła, abym udzieliła schronienia na trzy dni jej najlepszemu przyjacielowi, który przyjechał do Lwowa w sprawach służbowych. Miałam rozkładane łóżko, więc się zgodziłam. Poza tym harmonogramy nam się zbiegały, on wychodził wcześniej ode mnie, przychodził tylko na noc.

W dzień przyjazdu spotkałam go na dworcu, przywiózł owoce i różę. Wydawał się całkowicie normalnym i życzliwym człowiekiem.

Tym bardziej, że koleżanka poręczyła za niego.

Następnego ranka obudziłam się o piątej rano od jakiegoś jęknięcia. Początkowo, będąc jeszcze półprzytomna, nie zrozumiałam od razu. Kiedy przetarłam oczy, zobaczyłam gościa w pozycji “lotosu”.

Rano byłam bardzo zła, więc powiedziałam mu, że przeszkadza mi w spaniu. A tu on na to: “Mam swój plan, który należy przestrzegać”.

Tak ten towarzysz mieszkał u mnie niecałą dobę, koleżanka wytłumaczyła sytuację – była w szoku.

Ten towarzysz napisał do niej po kilku miesiącach, przeprosił. Długo to dochodziło do mnie. Przy tym nie wyrzuciłam go, obraziło go to, że zakłóciłam jego medytację. I prawdopodobnie dlatego, że nie można tego kategorycznie robić, od razu znalazł inne miejsce do zamieszkania.

Po tym zastanowiłam się, co jeśli przyjąć osobę, dla której naprawdę ważny jest jakiś harmonogram? Ze względu na zdrowie lub coś podobnego (np. płukanie nosa o piątej rano). Kto wtedy był nieprawidłowy? Ten, kto nie zadbał o zakwaterowanie czy ten, kto udzielił schronienia na pobyt?