Piotr wpadł do pokoju, przekonany, że żona go zdradza. Ale kiedy ją zobaczył, pomyślał tylko o jednym – do kogo powinien zadzwonić: do lekarza czy do księdza?
Anna bardzo uważnie obejrzała samouczek wideo. Obejrzała pierwsze ćwiczenie trzy razy, po czym westchnęła i zaczęła ćwiczyć. Anna postanowiła zająć się jogą. Wszyscy wokół niej byli tacy wykształceni, wysportowani i elastyczni, a ona była jak pień, zarówno pod względem oświecenia, jak i elastyczności.
Przypominając sobie swój szkolny kurs wychowania fizycznego, Anna wykonała bezduszną, ale znajomą rozgrzewkę, po czym ponownie spojrzała z powątpiewaniem na ekran, gdzie dziewczyna z plastikowym uśmiechem, smukła i elastyczna jak młoda brzoza, skręcała się w dziwne pozy z pewną irytującą łatwością.
Biorąc głęboki oddech, Anna spróbowała ułożyć się w pozycji lotosu. Najpierw usiadła po turecku, ze skrzyżowanymi nogami, co było podobne, ale wciąż nie to samo. Zaczęła ciągnąć za stopę, niemiłosiernie skręcając staw. Anna naprawdę chciała stać się elastyczna i pełna optymizmu. I to jak najszybciej.
Po skręceniu stawu, aż kliknął, Anna zdołała postawić stopę na udzie, ale druga noga nie chciała się rozciągnąć ani skręcić.
Anna była zarumieniona, dyszała i nie wyglądała na oświeconą. Wyglądała na zarumienioną, ale nie oświeconą. W trakcie skręcania się do pożądanej pozycji Annie udało się złamać dwa paznokcie, co doprowadziło ją do wściekłości i postanowiła usiąść w tym lotosie za wszelką cenę, nie na darmo dokonywała takich poświęceń.
Po kolejnych dziesięciu minutach cierpienia Anna zauważyła, że nie czuje już pierwszej nogi owiniętej wokół niej i pospiesznie ją rozwiązała. To również było dla niej trudne, kończyna wydawała się sztywna i groziło jej, że pozostanie w tym skręconym stanie do końca swoich dni.
Kiedy Annie udało się rozplątać, poczuła chwilową ulgę, a potem krew zaczęła płynąć do jej wyczerpanej nogi. Noga najpierw lekko mrowiła, a potem dyskomfort stał się znacznie silniejszy. Anna musiała wstać i zacząć biegać po pokoju jak kulejący bóbr, żeby było jej lżej.
“Moje nogi są po prostu za krótkie do tej pozy”, zdecydowała Anna po dziesięciu minutach szaleńczego tańca totemu.
Chciała już zakończyć to ewidentnie nieudane zadanie, ale żaba, która zadomowiła się gdzieś w jej wnętrzu, chwyciła ją za gardło swoimi małymi łapkami. Jak mogę to skończyć? Wszystko jest opłacone! Idź i ucz się, pani.
Uspokoiwszy się, Anna postanowiła kontynuować zajęcia. Następne dwie pozy były dla niej łatwe i poczuła się bardziej radosna. Jednak te pozy nie obejmowały splatania ciała w różne wzory, ale nadal dawały jej motywację, by nie poddawać się w połowie.
Pod koniec zajęć Anna tak bardzo uwierzyła w siebie i była tak podekscytowana, że zdecydowanym szarpnięciem próbowała przerzucić prawą nogę za głowę. Jakimś niesamowitym zbiegiem okoliczności, Annie prawie się udało.
Prawie, bo założyła nogę za głowę, a potem mięsień się skurczył i noga nie chciała się ruszyć w żadną stronę, a próba poruszenia nią ręką spowodowała ostry ból.
Anna była przykucnięta, oddychała z trudem, jej dolna część pleców była sztywna, a zdradziecka noga wciąż wystawała jej nad lewym uchem, nie zamierzając wrócić do swojej naturalnej pozycji. Anna tchórzliwie pomyślała o najgorszym.
W tym czasie mąż Anny, Piotr, wrócił z pracy. Wszedł bezszelestnie, co jest umiejętnością nabytą w małżeństwie z Anną, która jest bardzo wrażliwym śpiochem. Chciał głośno oznajmić żonie dobrą nowinę, że żywiciel rodziny wrócił do domu, ale słowa uwięzły mu w gardle.
Drzwi do pokoju były zamknięte, a zza nich słyszał marudzenie, sapanie i jęki żony. W głowie Piotra natychmiast pojawił się jego portret, zwieńczony szerokim porożem jelenia.
Piotrowi zaszkliły się oczy i z rykiem wpadł do pokoju.
Okrzyk przerażenia Piotra mieszał się z okrzykiem szczęścia Anny. Anna nigdy tak bardzo nie kochała swojego męża. W tym czasie mąż patrzył na żonę i zastanawiał się, czy zna jakichś egzorcystów.
Anna, wyobrażając sobie cały obraz z boku, zaczęła nerwowo chichotać, od czasu do czasu pojękując, gdy podkurczyła jej się noga.
Kiedy osłupienie męża minęło, a Anna była w stanie wyjaśnić, co jest potrzebne, Piotr w końcu był w stanie rozwiązać swoją żonę, nawet dżentelmeńsko ignorując wszystkie słowa, które padały z ust jego ukochanej podczas tego procesu.
Po uwolnieniu Anna doczołgała się do komputera, wyciągnęła płytę i z głęboką satysfakcją pocięła ją na drobne kawałki, po czym przyrzekła sobie wykonywać takie czynności w samotności, a jeszcze lepiej znaleźć coś bezpieczniejszego.
A Piotr uśmiechał się błogo, patrząc na Annę, która przerzucała się z nogi na nogę. Nie ma rogów, żona go nie zdradza, a to, że Anna jest trochę dziwadłem, to nawet spoko.
