Mój mąż powiedział mi, że obcięli mu premię, a sam spłaca kredyt swojej byłej żonie na samochód, tam gdzie jest dziecko
Mój mąż skłamał mi, że zmniejszyli mu premię, dlatego będzie otrzymywał o połowę mniej. To było nieprzyjemne, oczywiście, ale co zrobić. Ale potem okazało się, że nic mu nie zmniejszyli, po prostu hojnie spłaca kredyt za samochód, który kupiła jego była żona. “Nie rozumiesz, to nie dla żony, to dla dziecka.”
Rozstali się około pięć lat temu, żona sama złożyła pozew o rozwód, coś jej tam nie odpowiadało. Nie pytałam, co się wydarzyło, bo nie dowiesz się całej prawdy, i nie widzę sensu w rozgrzebywaniu przeszłości.
Dla mnie wystarczyło wiedzieć, że tam jest była żona i dziecko. Mój mąż utrzymuje kontakt z córką, nie przywozi jej do nas, spacerują w parku, chodzą do kina, na karuzele, gdzieś jeszcze.
Mój mąż nadal płaci alimenty. Moim zdaniem całkiem przyzwoite. Jeśli tam matka pracuje, to dziecko powinno mieć zapewnione wszystko. Wszystkie koszty leczenia, nauki i odpoczynku są pokrywane osobno od alimentów. Nie narzekam, jego pensja jest wystarczająca, nawet po wszystkich wydatkach pozostaje nam wystarczająco do życia, ja także przynoszę pieniądze do domu.
Ale czasami muszę zatrzymać męża. W swojej hojności potrafi być bardzo rozrzutny, a my także mamy nasze rodziny potrzeby, nie wszystko można przeznaczać na dziecko. Zwłaszcza, gdy pieniądze są wydawane nie na coś ważnego i potrzebnego, a na kolejne zachcianki, typu tablet, nowy rower, hulajnoga i tak dalej.
W tych sprawach zdarzają nam się kłótnie. Czasami słucha moich argumentów, czasami ustępuję.
Żyliśmy sobie bez trosk, aż około pół roku temu mąż nie wrócił do domu z ponurą miną i złymi nowinami. Powiedział, że jego dział nie zdobył jednej umowy, dlatego w najbliższym roku nie może liczyć na premię. Premia tam była dość odczuwalna, stanowiła niemal połowę jego pensji.
Od razu ostrzegł, że mogę go utrzymywać tylko za makaron, ale alimenty będzie nadal płacił, a wszystko inne odda mi do grosika. Piękny gest, ale on doskonale wiedział, że nie postąpię tak. W końcu jesteśmy rodziną, coś się wymyśli. A co do alimentów, nawet go poparłam, dziecko nie jest winne, że tak to wyszło.
Wolnych pieniędzy stało się zauważalnie mniej, ponieważ po zapłacie alimentów, jego połówkowa pensja wyglądała smutno. Przejrzeliśmy budżet, wybraliśmy, co w najbliższym czasie możemy wyłączyć, na czym zaoszczędzić, wszystko się zsumowało – można żyć.
O wakacjach trzeba było zapomnieć na lepsze czasy, ale mąż obiecał, że w przyszłym roku wszystko powinno się już uregulować, wtedy pojedziemy na wycieczkę.
W zeszłym tygodniu przypadkowo usłyszałam rozmowę męża z byłą żoną. Jego głośnik jest głośny, więc jej głos znam dobrze. Już prawie odeszłam, żeby nie podsłuchiwać, ale mnie zaciekawiła fraza “wczoraj spłaciłam kredyt”.
Bardzo mnie to zaintrygowało, ale oni przeszli do innej tematyki. Ale ta fraza nie dawała mi spokoju, bo u nas z mężem nie ma kredytów, przynajmniej tak mi się wydaje.
Najpierw starałam się wyrzucić tę frazę z głowy, ale mi to nie wychodziło. Żeby się nie męczyć niepotrzebnie, postanowiłam zapytać męża bezpośrednio, nie ma co się wstydzić, przecież jesteśmy rodziną. Zapytałam i zrozumiałam, że teraz będzie kłamał.
Jedną z cech mojego męża jest to, że kiedy kłamie, zawsze się czerwieni, zawsze. To zostało sprawdzone już sto razy. Tym razem też się zarumienił. Zaczynał bełkotać, że to z pracy tam, że brali jakąś technikę, a tak w ogóle podsłuchiwanie jest złe. Ale ja przyparłam go do muru i w końcu się przyznał.
Okazuje się, że pół roku temu była żona wzięła kredyt na samochód. Ale jej pensji na spłatę kredytu nie wystarczy. A dokładniej wystarczy, ale wtedy musiałaby bardzo mocno ograniczyć swoje potrzeby. Wtedy ona przytuliła do ucha mojego szlachetnego męża i zaczęła śpiewać.
Była bardzo przekonująca i mój mąż zgodził się opłacić kredyt za samochód. Na szczęście nie kupiła “Lexusa”, więc on planował spłacić kredyt w ciągu roku. A mnie mąż nie powiedział, bo był pewien, że nie zatwierdzę tego. Aż mi się chce takie coś aprobować!
Była naprawdę zdolna, tak udanie go przekręciła, naciskając na ojcostwo. Do niej nawet nie mam pytań, każdy próbuje się trochę poprawić. Wobec męża mam o wiele więcej pytań. Teraz jestem na niego bardzo zła.
Rozumiem, że tam jest jego córka, ale trzeba myśleć własną głową. Samochód kupili, żeby wozić dziecko. Dokąd będzie ją wozić, jeśli sama pracuje od dziewiątej do szóstej, chodzi na zajęcia pozalekcyjne? Jeśli potem będzie jej potrzebne mieszkanie, żeby córka mogła chodzić do szkoły pieszo, to on jej podstępnie weźmie kredyt bez mojej wiedzy?
Takie sprawy powinny być omawiane, bo mamy wspólny budżet. A kłamstwo w ogóle jest niedopuszczalne. Teraz nie wiem, jak mu zaufać.
